.17.

313 24 15
                                    

-Proszę opowiedz co się stało-odezwał się Will gdy zatrzymaliśmy się w maku w innym mieście. Zamówiliśmy wcześniej dla siebie posiłek a teraz spokojnie go konsumowaliśmy. Nie przerwałem żuć swojego burgera patrząc wciąż prosto w oczy chłopakowi.-Proszę cię Morty, wyrwałeś mnie w piżamie z domu i kazałeś się zawieść jak najdalej od twojego domu. Ja naprawdę nie potrafię domyśleć co się mogło stać a nawet jeśli to mam nadzieję że moje domyślenia nie są trafne.-odłożyłem burgera i zapatrzyłem w okno. Było strasznie ciemno chociaż nie było jeszcze tak późno.

-Wierzysz w teleportery, planety na których również znajduje się życie, i perfumy od których ten kto je poczuje się w tobie zakocha?

-Co?-Will wpatrywał się we mnie jak w kosmitę i lekko zbladł-chcesz mi powiedzieć że to wszystko istnieje?-kiwnąłem delikatnie głową.-To ekstra!!!-zaskoczony spojrzałem na niego jak na idiotę-czy to nie jest niesamowite!!! Tyle ludzi nie ma pojęcia o tych rzeczach a ty ich doświadczyłeś prawda!? Mam rację!?

-Tak... Ale nie wiem czy to takie świetne większość moich przygód było naprawdę niebezpiecznych.

-Ale ty sobie ze wszystkim poradzisz wiem o tym odkąd cię poznałem wiedziałem, że masz umiejętność radzenia sobie ze wszystkimi przeciwnościami.

-I właśnie teraz sobie z jedną rzeczą nie poradziłem...

-Jaką?

Zacząłem ze zdenerwowania drapać się po policzku, odwróciłem głowę by nie patrzeć mu w oczy gdy mu to powiem. Wziąłem jeszcze bardzo głęboki wdech i wypaliłem:

-Chciałem rozkochać w sobie Ricka, mojego dziadka...

Nie spojrzałem na Willa by sprawdzić jego reakcje na pewno jest zniesmaczony i nie będzie chciał się dłużej przyjaźnić. Znów zostanę sam tylko tym razem nawet Rick się odemnie odwróci za to co zrobiłem. Nie powinienem w ogóle się urodzić! Z moich oczu zaczęły lecieć łzy a ja się poddałem i nie chciało mi się już ich nawet ukrywać przed ludźmi. Oparłem głowę o zagłówek i wpatrywałem się w sufit.

-Morty dlaczego płaczesz? Jedynym który powinien teraz się rozryczeć jestem ja-spojrzałem na niego zdziwiony nie rozumiejąc co chłopak ma na myśli. Will posłał mi dość smutny uśmiech.-Teraz chyba mogę ci powiedzieć bo to nic nie zmieni ale podobasz mi się. Gdy zaczęliśmy rozmawiać na tarasie już miałem do ciebie jakieś uczucia ale z każdym naszym spotkaniem, wyjściem lub tylko wspólnej nauce coraz bardziej się zakochiwałem w tobie. Nie mówię tego mając nadzieję, że gdy to usłyszysz to zmienisz swoje uczucia z Ricka na mnie. Chce ci wyjaśnić dlaczego nie ważne kogo darzysz uczuciem, ja przy tobie zostanę. Również uważam, że moja miłość jest wobec ciebie nie właściwą, przyjaźnimy się i jesteśmy obaj chłopakami. Nigdy wcześniej nie byłem z chłopakiem.

Will zarumienił się i odwrócił głowę, ze zdenerwowaniem zaczął skubać rękaw bluzy. Siedziałem z otwartymi oczami i pyskiem nie ogarniając jeszcze tego co tu się stało. Ja. Podobam. Się. Williamowi. NIEMOŻLIWE. Przecież jest starszy i mądrzejszy i lepszy odemnie we wszystkim po co on w ogóle chce się zadawać z tam dzieckiem jak ja!?

-Co teraz zrobimy?-zapytałem ale chłopak popatrzył na mnie jakby mnie kompletnie nie rozumiał-No z nami czy to oznacza koniec naszej przyjaźni.

-Nie proszę nie-rzucił się w moją stronę i złapał za dłonie które miałem położone na stole-bardzo tego nie chce. Jeżeli ci to przeszkadza, że coś do ciebie czuję to dam ci zwyczajnie więcej swobody i nigdy nie będziemy o tym więcej rozmawiać. Ale proszę pozwól mi spędzać z tobą czas tak jak kiedyś.

-Czyli nie chciał byś spróbować?-zapytałem bez zastanowienia przez co cały się zaczerwieniłem. Chyba muszę spisać Ricka na straty, nie uda mi się go rozkochać co ja sobie w ogóle myślałem tak wiele poświęciłem dla niego i nic to nie zmieniło. On już zawsze będzie tylko moim dziadkiem a może z Willem znajdę szczęście.

-Oczywiście, że chce-wypalił szybko chłopak i również się zarumienił.-A ty?

-Chyba tak, w końcu nie mamy nic do stracenia. Prawda?-Chłopak przesiadł się koło mnie i przytulił a ja odwzajemniłem uścisk.

-Czy mogę cię pocałować?-zapytał Will zawstydzony patrząc mi prosto w oczy.

-Tak tutaj, teraz?

-Tak.-Rozejrzalem się wokół czy nie ma nikogo kto by na nas zwrócił uwagę ale na szczęście nikogo nie było. Spojrzałem Willowi prosto w oczy i kiwnąłem zgadzając się. Chłopak pocałował mnie a w moim brzuchu zawirowały motyle delikatnie muskał moje usta a ja oddawałem pocałunki. Oderwaliśmy się od siebie z gorącymi wypiekami patrząc na siebie nawzajem z błyszczącymi oczami. To było znaczni przyjemniejsze od ostatniego szalonego pocałunku z Rickiem. Ale nie lepszy od pierwszego pocałunku gdy byłem w symulacji.-Chodź do mnie przenocować. Obiecuje, że ci nic nie zrobię po prostu tak zaproponowałem!-był cały czerwony jak pomidor co mnie rozbawiło więc pocałowałem go w policzek i oparłem głowę o jego ramię a w moim brzuchu wciąż trzepotały te same skrzydła co wtedy gdy dotykał mnie Rick.

Co mogę powiedzieć przepraszam? Po prostu tan związek mi pasuje i tyle hehe😳✨. Miłego dnia i proszę nie nienawidźcie mnie.

It's OK(Rick x Morty) IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz