.21.

349 28 36
                                    

Rick zmieszany i nie wiedzący jak się zachować przy mnie płaczącym przytulał mnie sztywno a ja wciąż nie potrafiłem powstrzymać łez. W takiej sytuacji znalazł nas William któremu momentalnie szeroki uśmiech zmienił się w pełen gniewu grymas. Odciągnął mnie od Ricka i mocno tulił głaszcze delikatnie po głowie. Mężczyźni wpatrywali się  w siebie z niechęcią i złością.

-Widzisz do jakiego stanu doprowadziłeś Mortiego.- powiedział białowłosy i pocałował mnie w czubek głowy na co zarumieniłem się i schowałem twarz w jego klatce piersiowej.- Chodź może jednak zostańmy na noc u mnie.

-On nigdzie z tobą nie idzie- krzyknął dziadek łapiąc mnie za rękę i przyciągając do siebie.- Możesz sam wrócić do domu bo i tak nie jesteś tu mile widziany.

-Rodzice Mortiego mnie zaakceptowali a ty wystarczająco namieszałeś w głowie MOJEGO CHŁOPAKA- William również złapał mnie za dłoń ale nie ciągał mnie już w żadna stronę i bardzo dobrze bo z każdą chwilą czułem coraz większy mętlik w głowie i zbierało mi się na wymioty. Odetchnąłem głęboko by pozbierać się do kupy i kupić sobie trochę czasu. Mężczyźni spojrzeli na mnie i czekali na moje zdanie. Ledwo stojąc, że strachu, stresu i całego tego zamieszania zaproponowałem.

-Usiądźmy gdzieś i porozmawiajmy bo gdy będziecie mnie tak od siebie wyszarpywać to skończy się tym, że któreś z was będzie miało ubrania do zmiany od moich wymiocin.- szkoda że nie spermy ale na to przyjdzie czas, uzupelnilem sobie myśl.

Zeszliśmy do jadalni i tam na spokojnie usiedliśmy, koło mnie siedział Will a naprzeciwko mnie Rick. Mój chłopak próbował się do mnie kleić zapewne ukazując dominację nad Rickiem uznając, że jestem z nim i tak to zostanie. Tak naprawdę nasz związek wisi na włosku a wszystko zależy od tego co powie ten jebany naukowiec. Każde z nas siedziało sztywno na krzesłach i w żaden sposób nie pomagało to jak twarde i nie wygodne były, lecz tera  nie ma czasu się zastanawiać nad komfortem.

-Czego ty właściwie ode mnie oczekujesz- zapytałem nie ukrywając irytacji Ricka. Dziadek spojrzał najpierw na Willa a następnie na mnie i dopiero po chwili odpowiedział.

-Chce byście zerwali.

-Nie ma nawet takiej opcji- odparł od razu William ale uciszyłem go wzrokiem i kontynuowałem rozmowę z Rickiem.

-Wytłumacz mi dlaczego ci na tym zależy.

-Nie podoba mi się, że ktoś trzyma swoje brudne łapska na twoim ciele- mówiąc o brudnych łapskach spojrzał wymownie na białowłosego. Chłopak chciał coś znowu na szybko wypalić ale powstrzymałem go.

-Jakie widzisz na to rozwiązanie? Mam zerwać z Williamem i wyłącznie po to byś nie miał wyrzutów, że wychowałeś wnuczka na geja? Czy to właśnie takie myśli chodzą ci po głowie?- Mina mężczyzny wskazywała, że trafiłem w punkt.- Przepraszam cię Rick ale nie będę rezygnował ze swojego szczęścia dla takich głupich, homofobicznych idei.- William uspokojony moimi słowami złapał mnie za rękę pod stołem.

-Mogę zastąpić miejsce tego kretyna! Ze mną też możesz być szczęśliwy.

-Nie będę szukać miłości tam gdzie jej nie ma, wybacz ale ty się nigdy nie zmienisz i nie poczujesz na siłę nic do mnie. Uświadom to sobie w końcu i pogódź się z tym stanem rzeczy tak jak ja to zrobiłem.

Wstałem z Williamem od stołu i poszliśmy do mojego pokoju tam zdecydowaliśmy, że zostajemy u mnie. Nie miałem ochoty zmieniać planów przez tego głupiego palanta, czytaj Ricka. Bardzo mnie zastanawia co siedzi mu w głowie jaki on ma cel w swoich działaniach. Czy on w ogóle ma obrany jakiś cel? Na to nie wygląda, zachowuje się zbyt chaotycznie gdyby chciał coś naprawdę osiągnąć miał by coś naprawdę mocnego do zaoferowania nawet jeżeli miało by być to kłamstwo. Leżałem na łóżku tak rozmyślając i czekając na Willa który właśnie brał prysznic. Postanowiliśmy że w końcu zaczniemy kolejny poziom naszego związku że zajdziemy trochę dalej chociaż to chyba koniec naszej podróży. Nie wydaje mi się byśmy mieli coś jeszcze przed sobą do ukrycia to dość zabawne jak sex potrafi być dla niektórych tak istotną częścią poznawania partnera dla innych tylko chwilową zabawą z nieznajomym nie wnoszącą totalnie nic do ich żyć. Nagle do pokoju wleciał Will i od razu się na mnie rzucił, zaczął bardzo namiętny i długi pocałunek który brutalnie został nam przerwany przez pana zazdrosnego Ricka.

-Na pewno nie na mojej zmianie pod moim dachem.

-Wolisz byśmy przenieśli się do najbliższego hotelu albo do Willa?- zapytałem dziadka na co on jedynie przewiesił sobie mnie przez ramię jak jakiś worek ziemniaków i pomaszerował do piwnicy. Zapakował mnie do jego statku i odleciał zostawiając goniącego nas aż do podjazdu przed domem Willa który wciąż machał do nas oddalających się.- Czy tobie już totalnie odjebało!?- Wydarłem się na Ricka ale nic nie odpowiedział tylko prowadził tylko w sobie znane miejsce.

Ha i co nie minął miesiąc nawet 😘🖕.

It's OK(Rick x Morty) IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz