.18.

311 24 10
                                    

Obudziłem się w ciepłym łóżku u Willa i nagle wróciły do mnie wszystkie wydarzenia ostatniego wieczoru. Zakryłem twarz w dłonie czy ja teraz chodzę z Willem? Dziwnie się czuję nosząc jego koszulkę jako piżamę, przynajmniej jeszcze nie kazał mi nosić jego bokserek bo by zapewne zleciały mi z tyłka. Spojrzałem na jeszcze pogrążonego we śnie chłopaka na którego ustach błąkał się senny uśmiech. Ciekawe co mu się teraz śni, chociaż z drugiej strony boję się wiedzieć co by to mogło być. Wygrzebałem się z cieplutkiej kołderki i poszedłem się napić wody bo miałem istną Saharę w gardle. W kuchni naturalnie wyjąłem sobie szklankę i nalałem wody, czułem się w tym domu tak jakby to był mój własny w końcu nie raz już tu przychodziłem do Willa i Franka. Właściwie mówiąc o Franku to siedząc-leżał przy stole kuchennym przytulając butelkę z jakimś zapewne mocnym trunkiem. Usiadłem obok niego i lekko szturchnąłem, chłopak zaczął się budzić dużo przy tym mruczac z niezadowolenia.

-Czemu tu piłeś i dlaczego w ogóle piłeś?

-Dziewczyna... -tyle zdołał z siebie wyrzucić i się rozryczał. Pogłaskałem go delikatnie po plecach by dać mu otuchy na co ten jeszcze bardziej się rozpłakał i przytulił do mnie. Dalej go głaskał em po pleckach, tuląc bo nie wiedziałem jak inaczej na to zareagować.

-Może opowiesz mi co się stało? -zapytałem gdy już się bardziej uspokoił. Kiwnął głową i odetchnął głęboko.

-Dostałem kosza od dziewczyny która podoba mi się od naprawdę dawna wtedy co zrobiłem imprezę na której się poznałeś z moim bratem, zorganizowałem ją bo miałem nadzieję, że ona przyjdzie ale nie przyszła. Potem próbowałem się do niej jeszcze zbliżyć. Wczoraj jej wyznałem to co do niej czuję a ona powiedziała że nie chce być kojarzona z takim niepoważnym, bananowym chłopakiem.-Znów zaczął płakać a mi się coś nie zgadzało.

-To kto to jest, kto ci się podoba?

-Przewodnicząca szkoły-powiedział przez szloch a ja się zdziwiłem. Największy kujon, najbardziej porządna uczennica w szkole podoba się Frankowi!?

-Ty biedaku mój-westchnąłem i przytuliłem czule bo czułem się równie źle uświadamiając sobie ze to podobna sytuacja do mojej. Tylko ja sobie znalazłem substytut w postaci Willa. Czy to na pewno była dobra decyzja? Boję się, że stracę go przez jego myśli o wykorzystaniu go przeze mnie, ale nie chce być teraz sam jestem szczęśliwy mając przyjaciela tak blisko. Siedzieliśmy tak w objęciach jeszcze chwilę z Frankiem gdy nagle ktoś mnie szybko od niego odciągnął a tą osobą okazał się wściekły Will.

-Nie dotykaj mojego Mortiego-wysyczał do swojego brata na co ten się niezmiernie zdziwił.

-O co ci chodzi idioto, on tylko mnie pociesza.

-To znajdź sobie inne pocieszenie, jeszcze bardziej zatop się w alkoholu.

-Will przestań ja naprawdę tylko próbowałem pocieszyć Frnaka bo ma złamane serce. Ukaż trochę empati do swojego młodszego brata i przeproś go. To co powiedziałeś jest obrzydliwe.-Will zdziwiony spojrzał na mnie i momentalnie się uspokoił widząc mój gniew.

-Przepraszam, jestem przewrażliwiony na punkcie Mortiego.

-Pff zauważyłem-Frank spojrzał na brata pogardliwie-co to twój chłopak?-Na to pytanie obydwoje się zarumieniliśmy i spojrzeliśmy w dwie przeciwne strony. Zapadła cisza i zrobiło się bardzo niezręcznie.-Wiec to tak. Od jak dawna jesteście razem.

-Od wczoraj-wypaliliśmy równocześnie.

-To przynajmniej nie tak długo jestem w tej niewiedzy. Gratuluję mamy co opijać ale wybaczcie nie mam humoru na to.

Will usiadł na moim krześle i posadził mnie sobie na kolanach. Wtulil się w moje plecy i w ten sposób kontynuował rozmowę. Zrobiło mi się trochę ciepło.

-Co się stało Frank?

-Przewodnicząca szkoły dała mi kosza.

-Nie dziwię jej się.-powiedzial śmiertelnie poważny białowłosy-jest zbyt inteligentna by zadawać się z tobą. Musisz jej pokazać, że jesteś jej godny. Zajmij się wreszcie tymi pożal się Boże ocenami i ubieraj się bardziej elegancko i nie nie chodzi mi o garniak. Ubieraj koszule na to beżowe i pastelowe ciepłe bluzy i szerokie w żadnym wypadku nie podarte spodnie. Może wtedy zwróci na ciebie uwagę, ale niczego nie obiecuje.

-Co zmieni to w jaki sposób się ubieram-zapytał nie przekonany Frank.

-Będzie cię postrzegać w zupełnie innym świetle-zacząłem.-Ubiorem ukazujesz tak naprawdę swój charakter, jaki jesteś albo też jaki chcesz się stać. Ubierając się tak jak teraz ukazujesz typowego nastoletniego buntownika, którym w zasadzie jesteś ale przewodnicząca nie szuka kogoś takiego. Chce kogoś inteligentnego i troskliwego i to możesz sobie potwierdzić po rozmowie z nią.

-Skąd wiesz jaki jest jej typ!?-naskoczył na mnie czarnowłosy i potrząsnął kilka razy.

-Słyszałem kiedyś jak rozmawiały o tym dziewczyny z mojej klasy razem z nią.

-Dobra zmienię się! Nigdy nie spotkałem takiego anioła jak ona, chce się dla niej zmienić na prawdę.

Uśmiechnęliśmy się do siebie z Willem i poszliśmy zrobić dla siebie śniadanie. Dużo się przekomarzaliśmy, śmialiśmy i całowaliśmy. Czułem się szczęśliwy przy jego boku i oraz bardzo bezpiecznie bo wiedziałem, że on mnie nie zrani tak jak Rick. Frank patrzył na nas z uśmiechem na twarzy i co chwilę zaglądał do telefonu. Mam nadzieję, że uda mu się z przewodniczącą.

It's OK(Rick x Morty) IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz