Rozdział 18

5 1 0
                                        

Nastał poranek. Gdy tylko stałam się człowiekiem, pobiegłam do galerii. Wszędzie wokół leżały jeszcze małe kawałki szkła. Wszyscy rozmawiali między sobą, pytając co się stało. Mój krzyk wywołał niepamięć u ludzi. To musi się skończyć. Nie może dziać się publicznie. Szukałam Invicty. Nigdzie jej nie było. Jest ranna? A może trafiła do szpitala? Tutaj na szczęście nikomu się nic nie stało, ale co z nią? Nie byłam w stanie jasno myśleć. Mogłam ją tak bardzo skrzywdzić. Mogła nawet umrzeć, przez niefortunnie wbity kawałek szkła. Nie! Nie chce nawet o tym myśleć. Pobiegłam do jej domu, z nadzieją że ją tam zastanę. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi Nessa:
- Dzień dobry. Czy jest może Invicta?
- Witaj kochanie. Niestety nie. Myślałam, że jest z Tobą..
- Aaa no tak, zapomniałam. Umówiłyśmy się na mieście. Przepraszam, ale muszę pędzić, bo nieźle się wkurzy
- Rozumiem. Nic nie szkodzi. Obie jesteście takie zakręcone
Pobiegłam w stronę parku. Gdzie mogła być? Musiałam coś wymyśleć, by jej mama nie popadła w panikę. Uśmiechała się tak ciepło, a Invicta może właśnie w tym momencie być w ciężkim stanie i to przeze mnie! Złapałam oddech i zadzwoniłam do pobliskich szpitali. Na szczęście nigdzie jej nie było. Ale w takim razie... Gdzie była? Gdzie JEST??? Minęło kilka godzin, a ja wciąż szukałam jej po mieście. Próbowałam jakoś się z nią skontaktować, lecz jej telefon najwidoczniej był rozładowany, gdyż odpowiadała mi tylko poczta głosowa. W pewnym momencie zauważyłam, że ktoś do mnie dzwoni:
- Halo?
- Cześć Skarbie. Tutaj mama Invicty. Chciałam Ci powiedzieć, że ona jest już w domu. Musiałyście się minąć. Właśnie przyszła
- Dziękuję Pani bardzo, czy mogę na chwilę wpaść?
- Oczywiście kochanie. Czekamy
Zbliżał się wieczór. Musiałam zdążyć przez przemianą. Popędziłam do domu przyjaciółki, z nadzieją, że wszystko z nią w porządku. Gdy byłam już pod jej domem ponownie otworzyła mi Nessa, jak zwykle ze szczerym uśmiechem na ustach. Zaprosiła mnie do środka, a gdy już tam byłam, od razu skierowałam się w stronę pokoju Invicty. Drzwi były otwarte, a dziewczyna leżała na łóżku. Szybko podbiegłam do niej, kucając przy nim ze łzami w oczach:
- BOŻE! POWIEDZ MI, ŻE NIC CI SIĘ NIE STAŁO! Tak bardzo przepraszam.. GDZIE TY BYŁAŚ?!
- Musisz o czymś wiedzieć. Posłuchaj...
- Zrozumiem jeśli nie chcesz już mieć ze mną nic wspólnego. Boisz się mnie. Każdy się boi
- Przestań. To nie tak
- A JAK?! JESTEM PÓŁ-ŚMIERTELNA! NAWET NIE WIEM CO POTRAFIĘ I NIE MOGĘ TEGO KONTROLOWAĆ. STOJĘ W MIEJSCU NIE WIEDZĄC JAK MAM TO ZMIENIĆ. MYŚLISZ, ŻE NIE CHCIAŁABYM BYĆ NORMALNA?! BYĆ ZNOWU... Sobą?
- Wiem to, ale nic mi nie jest. Na szczęście szkło nie odprysnęło w moim kierunku. Nic mi nie zrobiłaś rozumiesz? Innym też. Ludzie mieli co najwyżej lekkie draśnięcia
- Ale MOGŁAM zrobić. Co będzie następnym razem? Spowoduje pożar? A może wywołam tornado?! Mam dość tego przeklętego DARU
- A co jeśli nie musiałabyś się ukrywać?
- NIE UJAWNIE SIĘ! ZWARIOWAŁAŚ?!
- Nie o tym mówię
- W takim razie nie rozumiem
- Chodź, usiądź obok
*Usiadłam koło przyjaciółki, ciekawa co takiego może zmienić moje życie. Nigdy nie spodziewałabym się tego, co zamierzała mi powiedzieć*
- Bo wiesz... Wtedy, gdy byliśmy na spacerze w parku i Twoja przemiana nastąpiła w dzień..
Wtedy.. Ktoś się zauważył
- ŻE CO?!
- Widział Cię
- O Boże..
Moja determinacja w tym momencie legła w gruzach. To wszystko... - na marne? Co ja teraz zrobię. Czy jakiekolwiek wymówki mają sens? Czy niedługo cały świat dowie się o istnieniu pół-śmiertelnej? Poczułam się jakbym właśnie była na statku, który tonie, a wszystkie drogi ucieczki zostały zablokowane:
- Nienazwana słyszysz mnie?
Nie docierały do mnie żadne głosy. Czułam jak wszystko wokół wiruje, aż w końcu moja świadomość się urwała. Zemdlałam. Nie pamiętam kiedy, ale wiem, że obudziła mnie lodowata woda wylana na moją twarz:
- EJ!
- Całe szczęście, nic Ci nie jest
- Co ja teraz zrobię? Muszę się poddać
- Nie musisz. Posłuchaj...
- Nie mam już wyjścia
- Masz. Nie dałaś mi dojść do słowa, ale jest...
- Pójdę do tego człowieka i będę błagać, żeby zachował sekret
- Nigdzie nie pójdziesz!
- Zapłacę mu
- NIE MUSISZ JUŻ TAK ŻYĆ! POSŁUCHAJ MNIE DO CHOLERY!
- O czym Ty mówisz?
- Bo widzisz... Ten człowiek zaoferował pomoc
- POMOC?!
- Tak.. On.. ONI zajmują się takimi jak Ty. Badają ludzi, którzy wykazują zdolności paranormalne, nadprzyrodzone. Nieludzkie... Mogą pozbyć się Twojego daru
- Tak po prostu?
- Ten mężczyzna twierdził, iż chciałby uzyskać próbkę Twojej krwi. Gdy Twoje zdolności znikną - mogliby zbadać skąd się wzięły
- Czy to naprawdę możliwe?
- Z tego, co mówił - tak. Jeśli chcesz to zrobić, musisz stawić się o północy w tym ośrodku. To opuszczony budynek, ale i nielegalna organizacja. Pójdę tam z Tobą, chyba że...
- Dziękuję Kochana. To zmieni moje życie! Spotkajmy się tam o północy


                                                                                                                                                 ~Lumena23

12 minutWhere stories live. Discover now