Kochani, zbliżamy się do zakończenia opowieści ;)
***Voldemort spokojnym krokiem przemierzał zaśnieżone, szkolne błonia. Były one zupełnie puste i pogrążone w mroku. Wszyscy uczniowie siedzieli przy kominkach w swoich Pokojach Wspólnych, lub szykowali się do snu. Jemu jedynie towarzyszył porywisty wiatr, targający szaty oraz przenikający go do szpiku kości swoim chłodem. Zimno jednak nie interesowało czarodzieja, mającego głowę przepełnioną myślami. Wiedział już, czemu Harry zachowywał się tak, a nie inaczej przez cały dzień. Najgorsze było to, że chłopak nic mu nie powiedział, jakby wcale mu nie ufał. Dodatkowo w głosie ukochanego usłyszał taką nienawiść, gdy ten wypowiadał swoją przysięgę. Czy można naprawdę pokochać kogoś, kogo przez całe życie darzyło się samymi negatywnymi uczuciami?
- Chyba byłem głupcem, jeśli myślałem, że możemy być razem szczęśliwi. To wszystko od początku było skazane na klęskę. Naszym przeznaczeniem było zabić się nawzajem, a nie obdarzyć miłością - zauważył z żalem mężczyzna, wypowiadając swoje myśli na głos. Docierając nad jezioro, usiadł na śniegu, kierując swój wzrok na zamrożoną taflę. Wszelakie szczęście związane z tym, że Potter zaakceptował jego prawdziwą tożsamość, minęło. Przecież chłopak nigdy nie pogodzi się z tym w stu procentach. Zawsze to będzie stało między nimi, niczym fatum. Rozmyślając o tym, poczuł, że ktoś nagle przy nim usiadł.
- Zimno ci - zauważył nowo przybyły - Cały drżysz.
- Co tutaj robisz? - zapytał Marvolo, ignorując zupełnie stwierdzenie czarnowłosego.
- Przyszedłem porozmawiać. Chyba musimy sobie coś wyjaśnić, a ja tobie na pewno - odpowiedział Chłopiec - Który - Przeżył, a następnie machnął różdżką, rzucając na swojego towarzysza urok ocieplający.
- Nie musiałeś tego robić. Nie było mi zimno.
- Tak, właśnie widziałem, uparciuchu. Porozmawiasz ze mną normalnie czy mam sobie iść? - zapytał Gryfon, widząc zachowanie swojego rozmówcy.
- A niby jak mówię?
- Jesteś taki cholernie zimny i obojętny w stosunku do mnie. Dodatkowo widzę ten dzielący nas dystans.
- A czego się spodziewałeś? Potraktowałeś mnie dziś jak przedmiot, który jedynie ci zawadza. Mam więc uśmiechać się i udawać, że wszystko jest okay?
- Przepraszam
- Przepraszam? - rzucił oszołomiony Voldemort. - Myślisz, że tyle wystarczy? Przez twoje zachowanie pokazałeś mi ile to wszystko dla ciebie znaczy i ile ja cię w ogóle obchodzę.
- A co mam powiedzieć? Jestem po prostu totalnym idiotą.
- Dobrze, że chociaż sam potrafisz to przyznać - warknął nieprzyjemnie Riddle.
- Co bym ci teraz nie powiedział, to i tak cię wkurzy.
- Przynajmniej tyle już o mnie wiesz. Jeśli ci nie zależy, to po prostu powiedz.
- Nie, to nie tak. Nadal mi zależy - odpowiedział Wybraniec.
- Dziwnie, więc to okazujesz - rzucił oschle Czarny Pan.
- Wybacz mi proszę. Nie chce cię stracić. Naprawdę mi na tobie zależy. Kocham cię i pragnę, byś ty też mnie nadal kochał. Wiem, że się pewnie nad tym zastanawiasz czy chcesz być ze mną po tym wszystkim, czego się dziś dowiedziałeś. To moja wina, bo to ja byłem dla ciebie niemiły i dodatkowo podle się zachowywałem. Ale myślałem, że po tym, co dziś usłyszysz, znienawidzisz mnie. Odebrałem ci szansę na nieśmiertelność, do której tak zawsze dążyłeś.
- Myślisz, że mimo tych złych dni pomiędzy nami, przestałem cię kochać? Wariacie, ja nadal cię kocham i nie muszę się nad niczym zastanawiać. Musiałbym najpierw wyrwać sobie serce i usunąć wszelakie wspomnienia związane z tobą, by to w ogóle było możliwe znienawidzenie cię. Nieśmiertelność nie jest już dla mnie ważna. Może była kiedyś, lecz teraz ty jesteś u mnie na pierwszym miejscu Harry.
- To znaczy, że nie gniewasz się za tą przysięgę? - spytał z nadzieją Złoty Chłopiec.
- Jasne, że nie. To może nawet i lepiej, że się tak stało. Nie wyobrażam już sobie życia na tym świecie bez ciebie. Jeśli będziemy mieli zamiar gdzieś się wybrać, ruszymy w tą podróż razem skarbie. Już na wieki będziemy przy swoim boku.
- Tak się cieszę, że to już koniec tych potyczek i wreszcie jesteśmy pogodzeni - powiedział z uśmiechem Gryfon, a jego oczy zabłysły radosnym płomieniem. Nie czekając na reakcje swojego ukochanego, usiadł na nim okrakiem, po czym pocałował go namiętnie.
- Chodź już do zamku. Nasz pokój już na nas czeka.
- A nawet dwa - zauważył z uśmiechem Voldemort.
- Dwa? - zapytał ciekawy Potter.
- Pamiętasz mój dawny pokój Ślizgonie?
- Tam gdzie wisi portret Salazara?
- Tak. To ja go odnalazłem i udało mi się przekonać dyrektora, bym, jako prefekt mógł go zająć. Nikt inny nie miał już jednak do niego dostępu, bo hasło było w wężomowie, więc nie mogli go zdjąć czy zmienić - wyjaśnił turkusowooki.
- Pomysłowo.
- Dziękuję. A teraz chodźmy już do środka.
CZYTASZ
Harry Potter Azyl Czasu
Fanfiction" Ludzie są bezradni wobec losu. Są ofiarami czasu i własnych uczuć" Z racji usuwania blogów na onecie, przepisuje tu swoje własne, zakończone już opowiadanie. Ostrzeżenie : Yaoi - stosunki męsko-męskie - Harry Potter / Tom Riddle (Lord Voldemort) ...