Tom II. Rozdział 36 - Powrót do Hogwartu.

1.1K 95 7
                                    

Gdy Tom wrócił do pokoju, zobaczył, że Harry już śpi. Nie dziwił się chłopakowi, gdyż spotkanie przeciągnęło się dłużej, niż to było planowane. Spojrzał jeszcze raz na pogrążonego we śnie Gryfona, po czym udał się do łazienki, by wziąć szybki prysznic. Wchodząc jednak do pomieszczenia, zrezygnował z tego pomysłu, widząc dużą wannę, która kusiła, by to ją wybrać. Marvolo napuścił, więc do niej dużo gorącej wody, po czym zanurzył się w niej z przyjemnością. Leżąc błogo rozluźnionym, jego umysł zalał potok myśli. Miał świadomość, że teraz wszystko już będzie tylko lepiej. Harry wiedział, kim jest naprawdę, więc nie będzie musiał już udawać, wymykać się w nocy z Hogwartu oraz martwić o to, by jego sekret tylko się nie wydał. Poza tym chłopak zaakceptował nowo poznaną prawdę, co go bardzo cieszyło. Teraz śpi w jego łóżku, czekając na niego. Riddle uśmiechnął się na tą myśl, po czym chcąc w końcu do niego dołączyć, wyszedł z wody. Gdy w końcu położył się obok ukochanego, dostrzegł, że coś go niepokoi.
"Czyżby miał koszmar?" pomyślał Riddle, po czym przygarnął do siebie kruche ciało nastolatka. Po chwili oddech Wybrańca się wyrównał, a na twarzy zagościł spokój. Tom pocałował ukochanego w czoło, po czym również zasnął.


Następny dzień, jaki nastał, był nad wyraz dziwny. Marvolo siedząc przy biurku, odłożył z irytacją na bok księgę, w której czegoś szukał i uważnie spojrzał na Pottera. Od samego rana chłopak był jakiś nieobecny, pogrążony wyłącznie w swoich myślach. Odpowiadał na pytania krótko i z opóźnieniem, jakby wcale nie słuchał. Nie chciał wypytywać ukochanego, co się dzieje, gdyż miał nadzieję, że w końcu sam mu powie, bez żadnego nacisku z jego strony. Widząc jednak jak Gryfona coś gryzie, nie mógł już dłużej wytrzymać.
- Harry - powiedział głośno, a chłopak spojrzał na niego zdziwiony. - Co się dzieje? - spytał, patrząc przenikliwie na chłopaka. Zamiast odpowiedzi, zapytany spuścił głowę w dół, nie odpowiadając na pytanie.
- Harry, czy to ma związek z tym, kim jestem? Że zniknąłem wczoraj na tyle, wydając polecenia Śmierciożercom?
- To nie o to chodzi - rzucił krótko.
- To powiedz mi proszę, o co, bo nie wiem, co źle robię.
Potter wstał z westchnieniem, a następnie przeszedł się powoli po pokoju, zatrzymując się przy kominku.
- Chce wrócić do Hogwartu - powiedział, stojąc tyłem do Czarnego Pana, patrząc na liżące drewno języki ognia.
- Jeśli tylko o to chodzi, to nie ma problemu skarbie. Możemy wracać w każdej chwili jeśli tylko chcesz. Musze tylko kogoś najpierw wysłać czy nie ma żadnych szpiegów w pobliżu, a następnie możemy ruszać.
- Przez Miodowe Królestwo możemy dostać się do zamku, nie ryzykując zbytniego zbliżenia się do szkoły - rzekł chłopak, nadal jednak się nie odwracając.
- Świetny pomysł kochanie. Rzucę na nas zaklęcie kameleona, byśmy mogli przemknąć się niespodziewanie przez magiczną wioskę oraz ten sklep. Tylko się rozchmurz - poprosił czarnoksiężnik, podchodząc do Gryfona, po czym przytulił go od tyłu. Ten jednak natychmiast odsunął się od niego.
- Czemu uciekłeś? - zapytał zaskoczony Voldemort.
- Tak po prostu - odpowiedział młodzieniec, wzruszając od niechcenia ramionami.
- To zabrzmiało chamsko - stwierdził Tom, czując nagłą pustkę w swoim wnętrzu.
- Może miało... Po prostu chce chwili spokoju.
- Wybacz więc, że ci przeszkadzam. Mogę wyjść, żeby ci nie zawadzać, skoro jestem dla ciebie problemem - rzucił zimno Marvolo, czując ogromny smutek. Przecież wszystko było już dobrze, a teraz Harry potraktował go w taki sposób.
- Jak chcesz - rzucił Wybraniec, wypranym z emocji głosem.
- Ja zawsze chciałem spędzać z tobą jak najwięcej czasu, jak się to tylko da, ale widać, że tylko mi na tym zależy. Skoro ty nie chcesz, to nie mam zamiaru cię do niczego zmuszać, bo jak widać, tylko ci tworzę problemy - warknął mężczyzna, po czym odwrócił się na pięcie, wychodząc z pokoju. Zabolało i to cholernie. Czując łzę goryczy spływającą po policzku, starł ją ze złością. Wiedział, że go poniosło i sam też uniósł się dumą, lecz jak mógł postąpić inaczej na zachowanie ukochanego? Poczuł się odtrącony oraz jakby Chłopcu - Który - Przeżył nie zależało kompletnie na ich związku.
"Przecież chciałem dobrze. Pragnąłem mu pokazać, że go kocham i jestem przy nim, a on moje serce wyciągnięte w jego stronę jak na dłoni, złapał i wyrzucił tak po prostu, jak nic niewarty śmieć" uświadomił sobie z bólem czarnoksiężnik, po czym wkroczył do pierwszego, lepszego pokoju.
- Skrzacie - zawołał, a przed nim pojawił się jeden z wezwanych pracowników. - Przynieś mi dużo alkoholu. Ma mi nie zabraknąć i nie mów nikomu gdzie jestem. Nie ma mnie dla nikogo, czy to jasne?
- Tak, sir - pisnął w odpowiedzi, po czym zniknął szybko, by dostarczyć swojemu panu, co ten sobie zażyczył. Lord Voldemort usiadł na balkonie, po czym zapatrzył się przed siebie. Niebo było bezchmurne tego dnia. Słońce, mimo że już delikatnie chyliło się ku zachodowi, jeszcze jasno oświetlało niebo swoimi promieniami. Bezlistne drzewa zostały oszronione, a ziemię przykrył biały, puszysty kożuch śniegu. Na dworze panowała kompletna cisza, przerywana czasami delikatnym świtem wiatru. Tom odkręcił pierwszą butelkę, którą mu dostarczono, po czym niemal natychmiast opróżnił ją do dna. Przyjemne ciepło rozlało się we wnętrzu czarodzieja, zostawiając po sobie delikatne pieczenie. Do pierwszej, pustej butelki dołączyła zaraz druga, a po chwili trzecia. Dzięki procentowemu płynowi znikł ból oraz poczucie ogarniającego zimna. Voldemort przestał myśleć o sprawach doczesnych, pijąc już wolniej kolejną butelkę. Czuł, jak powoli zaczyna wirować mu w głowie, a na usta samoistnie wpływa uśmiech. W tej chwili czuł się tak beztrosko i swobodnie. Nikt nie był mu potrzebny do szczęścia, bo to on sam był kowalem własnego losu.
- Skrzacie - zawołał, podrywając się ze swojego miejsca. Riddle zrobił to jednak zdecydowanie za szybko, bowiem w głowie jeszcze bardziej mu się zakręciło, a nogi niespodziewanie odmówiły posłuszeństwa. W skutek tego mężczyzna wywrócił się, zahaczając o stos pełnych butelek, które poprzewracały się razem z nim. Po chwili jednak można było usłyszeć głośny śmiech wstawionego, który nawet nie poczuł, jak skaleczył się o jedną z rozbitych butelek.
- Panie - zawołał skrzat, który nagle pojawił się w pomieszczeniu, po czym pomógł pozbierać się swojemu panu. Wprowadził go do środka, a następnie położył na łóżku.
- Tylko nie mów nikomu, że nie złapałem zająca - zachichotał Tom. Nie minęło nawet pięć minut, nim turkusowooki zachrapał głośno. Mały towarzysz przykrył śpiącego kołdrą, zostawiając swojego pracodawcę w spokoju.

Harry Potter Azyl CzasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz