25

357 19 18
                                    

Biegłam przez las, aż w pewnym momencie usłyszałam głośne wycie. Chyba już wiedzą, że zniknęłam. Tak długo jak jestem przy nich, oni również będą zagrożeni. Rodzice Aidena. Meghan i Eric. Sam i jego mate, Carla oraz ich dzieci. Yana. Tata. Wszystkie wilkołaki w jego stadzie, w tym małe dzieci. A w szczególności on sam. Nie mogę na coś takiego pozwolić. Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby coś im się stało z mojego powodu. W tym momencie zobaczyłam, jak Tiana przybiera demoniczną postać.

- Wsiadaj na mój grzbiet... - Kiwnęłam głową, a następnie grzecznie zrobiłam, co powiedziała.

Usiadłam na jej grzbiecie, a następnie złapałam się z całej siły. Poczułam, jak ruszyła z niesamowitą wręcz prędkością, a ja wylądowałam twarzą w jej piórach, które znajdowały się na jej szyi i trochę na grzbiecie. Wyprostowałam się i wyplułam jedno z ust. Gdzieś w oddali usłyszałam niesamowicie smutne wycie, które przez swój ton sprawiło, że zakłuło mnie w sercu. Zacisnęła dłonią materiał mojej bluzy, a przy tym zamknęłam powieki. Jest smutny, bo zniknęłam.

Boi się o mnie, a ja to czuję. Uchyliłam powieki, dzięki czemu zauważyłam to, że już niedaleko do jeziora, gdzie byłam na spacerze razem z Mayą i z Meghan. Ponownie poczułam ukłucie w sercu, ale tym razem Tiana się zatrzymała na skraju lasu. Zsiadłam z niej dopiero w momencie, kiedy ten ból serca nieco zmalał.

- Wszystko dobrze? - Zapytał zmartwiony demon, a ja kiwnęłam głową w odpowiedzi.

- Rozumiesz co do ciebie mówi? - Kiwnęłam głową i się lekko podparłam Tiana.

- Od kiedy Kua-Mi mnie zaatakowała... - Teraz to ona skinęła głową.

- Gotowa? - Zapytała, a ja się jej przyjrzałam.

- Wiem, że jesteś siostrą mamy... - Wyraźnie ją zaskoczyłam. - Widziałam ją we śnie i mi powiedziała... Nie musisz zakrywać twarzy... - Lekko się uśmiechnęła.

Już po chwili odkryła twarz. Wyglądała identycznie jak mama, ale jej cerę zdobiła znacznie mniejsza ilość piegów, niż w przypadku mojej mamy. Kolor włosów także był u niej inny. Były czarne, a do tego obcięte na chłopaka.

- Miałam ci się pokazać i wszystko powiedzieć, gdy już znajdziemy się w świecie magii, ale... Ale skoro już wiesz to nie ma sensu się już dłużej ukrywać... - Wyciągnęła rękę w kierunku jeziora.

Zauważyłam, że woda zaczyna tworzyć obręcz, a w jej środku powstaje jakieś światło. Ava na mnie spojrzała, a ja przypomniałam sobie każde słowo w listach, które zostawiłam tacie i pozostałym oraz osobny dla Aidena. Powoli ruszyłam w kierunku mojej ciotki, a w głowie powtarzałam sobie tamte kilkanaście zdań. Niedaleko, gdzieś za mną słyszałam ciężkie oddechy i tupot łap uderzających o podłoże.

Przepraszam was wszystkich, a w szczególności ciebie, Aiden.
Nie ważne jak bardzo bym przepraszała, wiem że i tak będziecie przez to źli. Muszę zniknąć. Nie chce was narażać na to, że coś się wam stanie, gdy ponownie staniemy łeb w łeb z wiedźmami. Mam dosyć bycia piątym kołem u wozu, które kompletnie w niczym nie pomaga. To właśnie dlatego podjęłam tę decyzję. Razem z Avą przeniosę się do świata magii. Nie chcieliście mnie tam puszczać, a ja chyba już wiem, co było tego powodem. Byłabym zbyt blisko Eleanor. Tuż pod jej nosem. Jestem słaba, i właśnie dlatego to robię. Stanę się równie silna, a może i silniejsza niż ona. Nie wiem ile czasu to zajmie, ale w końcu wróce. Mam nadzieję, że zrozumiecie moją decyzję i wybaczycie, że podjęłam ją bez konsultacji z kimkolwiek.

W tym momencie Ava objęła mnie ramieniem, a następnie pomogła iść, bo ponownie poczułam ból w moim sercu.

Aiden, najbardziej chciałabym, abyś zrozumiał mnie właśnie ty. Cały czas starasz się, aby nic mi się nie stało. Chciałabym ci się jakoś odwdzięczyć, ale wiem, że będąc tak słabą, jaką jestem teraz nie dam rady tego zrobić. Gdy zamknęłam się w pokoju Luny, miałam dużo czasu do przemyślenia jednej ważnej kwestii, o której chciałam ci powiedzieć w lesie. Tylko ty nie przeszkadzasz mi w tym wszystkim, co spotkało mnie w ciągu ostatnich kilku dni. Tęskniłam za tobą równie mocno, co ty za mną. Bolał mnie twój smutek i to wszystko co zrobiłam. To wszystko utwierdziło mnie w jednej mojej myśli, która nie dawała mi spokoju od kiedy powiedziałeś mi, że mnie kochasz. Zakochałam się w tobie, Aiden i nic tego nie zmieni.
Wrócę, a gdy to się stanie, obiecuję ci, że powiem ci w twarz te dwa najważniejsze słowa.

Obejrzałam się jeszcze za siebie, dzięki czemu zobaczyłam, jak zatrzymuję się na skraju lasu, a za nim cała reszta.

- Żegnaj, Aiden... - Poczułam jak po mojej twarzy spłynęła łza, a w kolejnej chwili zobaczyłam to, jak ruszył pędem w moim kierunku.

Opuściłam głowę, a następnie przeszłam przez portal, który natychmiast się zamknął. Poczułam na swojej skórze chłód, dlatego potarłam swoje ramiona. Rozejrzałam się dookoła, dzięki czemu zobaczyłam to, że wszędzie wokół jest śnieg.

- Musimy iść... Nasza kryjówki na najbliższe kilka tygodni jest kawałek stąd... - Kiwnęłam głową, a następnie spojrzałam na Tianę, które ponownie była w formie demona.

- Tiana... Zabierzesz nas tam jak najszybciej? - Kiwnęłam łbem, a następnie pochyliła.

Już po chwili ruszyłyśmy w kierunku kryjówki, a ja cały czas się rozglądałam, ponieważ co chwilę mijaliśmy jakieś dziwne stworzenia.

Pov. Aiden

Upadłem na kolana, kiedy portal, przez który przeszła Nika zniknął. Poczułem mocne ukłucie w sercu, a w kolejnej chwili znalazła się przy mnie Meghan i moi rodzice.

- Aiden? - Zapytała zmartwiona moim stanem czerwonowłosa.

- Musimy ją znaleźć... - Odezwałem się z bólem słyszalnym w głosie.

- Jak? Nie wiemy, gdzie mogły się przenieść. Mogą być gdziekolwiek... - Powiedziała moja matka.

- Zapach się tutaj urywa... - Powiedział Eric, a ja podniosłem się z pomocą Meghan.

Nie zostawię jej. Choćby zajęło mi jakieś pół roku, odnajdę ją i sprowadzę spowrotem. Nie przeżyję, jeśli coś się jej stanie. Zapach się tutaj urywa, co będzie dla nas problemem, ale...

W tym momencie do głowy wpadł mi pomysł.

- Sam... - Odezwałem się, a on natychmiast na mnie spojrzał. - Mam dla ciebie zadanie... - Powiedziałem, a przy tym zwróciłem na niego wzrok.

- Tak? - Zapytał, a ja się wyprostowałem.

- Przyda nam się ktoś, kto ma jeszcze bardziej czuły węch od nas, wilkołaków... - Zaskoczyłem go.

- Chyba nie chcesz, Alfo... - Przerwałem mu.

- Znajdź go i poproś w moim imieniu o przysługę... - Kiwnął głową, a następnie dał swojej mate całusa i natychmiastowo ruszył w kierunku południa.

- Kogo? - Zapytali wszyscy, a ja na nich spojrzałem.

- Alucarda Marmeystina, syna samego Hrabiego Draculi... - W tym momencie wszyscy zamarli.

Dziś jestem kochana!
Macie jeszcze jeden!

KrągOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz