I znowu jestem kochana!
Macie jeszcze jeden rozdział dzisiaj!
Miłego czytania! ❤Pov. Aiden
Jeszcze chwilę dłużej bym jej słuchał, a sam zacząłbym płakać, byleby ktoś ją ode mnie zabrał. Zaprowadziłem ją do punktu medycznego, a gdy Yana usłyszała powód, dlaczego moja siostra płacze, sama się głośno roześmiała, po czym coś jej dała i zamknęła w łazience. Chwila moment, czy to możliwe, aby ona jej dała test ciążowy, a mojej siostrze przez to, że w niej jest, wariują hormony?
— Eric! Punkt medyczny, migiem! — Zawołałem jej mate w myślach, a chłopak już po chwili znalazł się obok mnie.
— Co się dzieję? — Zapytał, kiedy to znalazł się obok mnie.
— Meghan przyszła do mnie do gabinetu, a następnie się popłakała. Jako powód swojego płaczu podała to, że skrzywiła łyżkę... — Szerzej otworzył oczy.
— Ok, gdzie ona teraz jest? — Zapytał blondyn, a ja kiwnąłem głową w kierunku Yany, która właśnie ją wypuszczała z łazienki.
Cały czas z jej oczu leciały łzy, ale tym razem było to nieco inne. Wyglądała tak, jakby nie mogła w coś uwierzyć. Gdy tylko zauważyła Ericka, odrazu do niego podleciała, aby w kolejnej chwili się do niego przytulić. Yana, której chwilę wcześniej coś dała, podeszła do nas.
— Eric, Meghan, gratuluję! Za cztery miesiące zostaniecie rodzicami. Rudzielec, chodź! Muszę ci zrobić kilka badań! — Blondyna wyraźnie zamurowało.
— Wiesz co, takie coś się dzieję, jak się uprawia seks bez zabezpieczenia... — Powiedziałem cicho do jego ucha, a on spojrzał na mnie z byka.
— Nie moja wina, że raz w miesiącu jesteśmy bardziej dzicy, niż normalnie. — Westchnął cicho. — W życiu bym się nie spodziewał, że to tak szybko przyjdzie. Razem z Meghan ustaliliśmy, że będziemy myśleć o dzieciach dopiero po dwudziestym szóstym roku życia... — Zaśmiałem się na jego słowa.
— Kariera zawodowa na pierwszym miejscu? — Zapytałem, a on sie lekko uśmiechnął.
— Odezwał się... — Po chwili pomógł Meghan dojść do sali, a ja ruszyłem do swojego gabinetu.
Oparłem się plecami o drzwi. Eric starał się tego nie pokazywać, ale mimo wszystko widziałem w jego oczach, że się cieszy z tego powodu. Westchnąłem cicho, kiedy do mojej głowy napłynęła pewna myśl. Ciekawe jak będzie wyglądała taka sytuacja u mnie i u Niki. Kiedyś powiedziała, że nie chcę się ona śpieszyć z macierzyństwem, a ja? Sam nie wiem. Nie wiem nawet, kiedy ona wróci do tego wymiaru. Odepchnąłem się od drzwi, a następnie podszedłem do biurka, przy którym usiadłem.
W mojej głowie nadal obijały się słowa, które powiedział do mnie Rey, gdy z nim rozmawiałem. Północna Gwiazda ma w swoich szeregach wiedźmę. Ognistowłosą. Ten kolor kojarzy mi się tylko z jedną osobą, przez którą Nika cierpiała nie raz. Eleanor...
Pov. Nika
Starałam się utrzymać tarczę, kiedy to Ava strzelała we mnie jakimś promieniem. Po chwili zobaczyłam to, jak tarcza pęka przez sam środek. Poczułam jak z nosa ścieka jakaś ciecz, która po chwili opadła na biały śnieg.
— Na dzisiaj starczy, Nika... — Powiedziała, a przy tym opuściła dłoń.
Oparłam się rękoma, które opadły mi przez ból mięśni o kolana, ciężko przy tym oddechając. Przełknęłam ślinę, po czym podniosłam wzrok na czarnowłosą.
— Dam jeszcze radę... — Odezwałam się, ale ona pokręciła głową na boki.
— Jesteś już zmęczona... Krew ci leci z nosa, ledwo już stoisz na nogach... Musisz odpocząć... Nauka używania magii nie jest prosta i szybka, nawet z twoją umiejętnością szybkiego zapamiętywania... — Wyprostowałam się.
— Miałaś mi nie dawać ulg... — Powiedziałam, a ona odwróciła wzrok w bok.
— Nie daję... Jesteś pierwszą osobą, którą trenuję w taki, a nie inny sposób... — Wyznała, a ja spojrzałam na nią zdeterminowana.
— Mogę trenować dalej... — Już miała mi coś powiedzieć, ale jej przerwałam. — Muszę trenować. Obiecałam Aidenowi, że wrócę jak najszybciej, a nie uda mi się tego zrobić, jeśli teraz zrobię sobie przerwę. Nie przestanę trenować, dopóki nie stanę się silniejsza. Dopóki nie będę w stanie pokonać Eleanor. Dopóki nie będę w stanie obronić najbliższych mi osób. I dopóki nie uda mi się pomścić mamy... — Ciocia w tym momencie szerzej otworzyła oczy.
— Nika... Twoje oczy... — Podeszła do mnie, jednocześnie coś mówiąc pod nosem.
Po chwili machnęła ręką ku górze, tym samym wyczarowując przede mną coś na wzór lustra. W tym momencie zauważyłam to, jak moje oczy świecą się na jasny błękit, jaśniejszy nawet niż zazwyczaj. Przyglądała bym się sobie dłużej, gdyby nie uderzył we mnie ból na samym środku moich ramion. Złapałam za to miejsce przy obydwóch rękach, a następnie je przetarłam. Gdy spojrzałam co to takiego, zobaczyłam czarne tatuaże. Na moich dłoniach również wszystkie były teraz w tym kolorze.
— Tiwaz... — Powiedziała cicho Ava. — I Sowelo... — Spojrzała na mnie.
— Co? — Zapytałam nie rozumiejąc.
— To runy... Kolejna... — Zwróciła uwagę na moje dłonie. — Thurisaz to runa obronna... Tworzysz z jej pomocą bariery... Sowelo to runa uzdrowienia... Możesz z jej pomocą kogoś uleczyć... I ma jeszcze inne zastosowanie, ale to jest główne... A Tiwaz... Jej żywiołem jest wiatr... Możesz go kontrolować... Dodatkowo jest to runa, która wspiera, kiedy dążymy do jakiegoś celu... — Opuściła wzrok. — Znam sposób, aby przyśpieszyć twój trening... — Spojrzałam jej w oczy, kiedy nagle to powiedziała.
— Co to za sposób? — Przełknęła ślinę.
— Jest to bardzo niebezpieczne, ale w rezultacie jaki zyskujemy, skuteczne jak diabli... Świątynia, w której trenowałyśmy dwa tygodnie temu... W jej katakumbach znajduje się mnóstwo bardzo niebezpiecznych stworzeń, które tylko czekają na to, aby kogoś zabić... Dla nas, jako wiedźm jest to miejsce, gdzie zamiast formułek na pamięć, trenujemy praktykę... A przynajmniej kiedyś tak było... Każdą młodą wiedźmę się tam wysyłało, kiedy była na to gotowa... Stephanie tego zakazała, bo nielicznym udawało się z tamtąd wyjść w jednym kawałku... Gdyby tu była, udusiła by mnie gołymi rękoma za to, że wogóle ci o tym mówię... Ale jeśli chcesz bardziej przyśpieszyć trening... — Zacięła się.
— ... To muszę tam zejść i pokonać wszystkie stwory... — Kiwnęła głową, a ja opuściłam wzrok. — Byłaś tam kiedyś? — Pokręciła głową na boki.
— Moja matka nigdy mnie tam nie puściła... Uważała, że nie jestem na to gotowa... — Kiwnęłam głową, a w kolejnej chwili podjęłam dwie decyzję.
— Zejdę tam... A gdy wrócę, zasiądę na Tronie Świata Magii... — Zaskoczyłam ją. — Jeśli to zrobię, będę mogła ochronić bliskie mi osoby... — Powiedziałam, a ona uważnie mi się przyglądała.
— Aidena i pozostałych? — Kiwnęłam głową. — Tego chłopaka znasz nieco ponad miesiąc... — Uśmiechnęłam się.
— Dziesięć dni mu wystarczyło, aby sprawić, że się w nim zakochałam... — Wytarłam swój nos z krwi, która nadal z niego ściekała. — Teraz muszę zrobić wszystko, aby wrócić z katakumb żywa, bo w przeciwnym wypadku nie powiem mu tej jednej najważniejszej rzeczy... — Powiedziałam, patrząc jej w oczy.
— Ty go... — Opuściłam wzrok, kiedy poczułam ciepło na mojej twarzy.
— Kocham? Tak... — Przyznałam, a ona się lekko zaśmiała.
CZYTASZ
Krąg
Hombres LoboKorekta rozdział prolog + 2/7 Pierwsza część sagi o istotach nadnaturalnych. Jeden wyjazd zmienił całe jej życie. Spotkała istotę, która jest w niej zakochana po uszy, poznała sekrety swojej rodziny, a także dowiedziała się kim ona tak naprawdę jes...