32

355 20 42
                                    

Dwa miesiące później... 

Uniosłam ręce do góry, aby w kolejnej chwili narysować nimi w powietrzu okrąg, który znajdował się przede mną. Przysunęłam do niego dłoń, a w kolejnej chwili zamachnęłam się drugą. Siła, która powstała przy tym uderzeniu sprawiła, że śnieg, który znajdował się przede mną, został zdmuchnięty do czystej gleby. Kilka drzew prawie zostało wyrwanych z ziemi, a do tego oberwane z kory. Wzięłam głęboki wdech, aby uspokoić swoje zmęczenie treningiem, a następnie się wyprostowałam. W ułamku sekundy odwróciłam się, będąc już gotowa do walki, ale poluzowałam swoje napięte mięśnie, kiedy zobaczyłam stojącą za mną Avę. 

— To tylko ja... — Ruszyła w moim kierunku, ale zatrzymała się, kiedy zobaczyła co zrobiłam z drzewami. — Chyba przyszła najwyższa pora, abyś zeszła do katakumb Świątyni... — Zaskoczyła mnie swoimi słowami. 

Kiwnęłam głową, a następnie wróciłyśmy do naszej kryjówki, abym się przygotowała. Wzięłam wszystko co było mi potrzebne, a następnie weszłam do łazienki. Zdjęłam swoją bluzkę, która tym razem była na długi rękaw. Odkryłam swoje ramiona, tym samym ukazując tatuaże run, które w całości okrywają moje ręce. Kilka znajduję się także na moich plecach, na brzuchu, nogach, a także na szyi. Te runy pojawiają się same. Ava powiedziała, że babcia babci jej babci również je miała. Podobno to jest naprawdę rzadkie, aby runy pojawiały się na ciele. Po chwili rozebrałam się do końca, a następnie zanurzyłam się w wodzie, która wypełniała wannę. 

Zanukrowałam w niej, aż po sam czubek głowy, a pod powierzchnią płynu otworzyłam swoje oczy. Dokładnie widziałam to, jak moje runy się lekko świecą. Ava mówi, że jest to przez nasze oczy, które są znakiem tego, że mamy magiczną krew, bo ona też to zauważyła. Wymurzyłam się z wody, po czym szybko się umyłam i wyszłam z wanny. Wytarłam się ręcznikiem, po czym założyłam na siebie koszulkę na ramiączkach i wojskowe spodnie. Zapięłam pasek na wysokości talii, aby w kolejnej chwili zacząć wycierać swoje włosy. 

— 𝕿𝖎𝖜𝖆𝖟... — Powiedziałam cicho, a moje włosy natychmiast zostały wysuszone przez podmuch wiatru, który stworzyłam. 

Cicho odetchnęłam, po czym ruszyłam do salonu, gdzie czekała na mnie Ava. Po chwili podeszła do mnie, a następnie zawiesila mi przykro pasku jakiś pokrowiec. 

— Co to? — Zapytałam, a ona się uśmiechnęła. 

— Pomyślałam sobie, że przyda się się własna... — W jej dłoniach nagle pojawiła się jakaś księga. — W świecie ludzi jest dzisiaj Wigilia... Tutaj nie obchodzimy tego święta, a wiem, że jesteś raczej przyzwyczajona do tej tradycji... Mam jeszcze jeden prezent dla ciebie, ale... — Przerwała. 

— Musi poczekać... — Kiwnęła głową, a ja opuściłam wzrok. 

— Nika... — Spojrzałam jej w oczy. — Nie tylko ty się boisz. Od wielu lat nikt nie schodził do tych katakumb. Nie mam bladego pojęcia, ile potworów tam się czai. Wiedz, że dla ciebie czas będzie tam płynął inaczej. Nam minie może kilka sekund, minut albo godzin, ale ty będziesz miała wrażenie, jakby minęło tam kilka lub kilkanaście lat. Po tym się w pewnym stopniu możesz zmienić i tego najbardziej się obawiam... — Wypuściłam powietrze. 

— Będzie dobrze... — Odebrałam od niej księgę zaklęć, która była ozdobiona najróżniejszymi kamieniami i znakami. — Tiana... — Odezwałam się do psa, a on podniósł się ze swojego legowiska i do mnie podszedł. 

Ruszyłam w kierunku drzwi, przy których wciągnęłam na swoje nogi buty. 

— Pamiętaj główną zasadę, której cię nauczyłam... — Powiedziała, kiedy już na zewnątrz usiadłyśmy na plecach Tiana, która zamieniła się w demona. 

— Zachowuj spokój w każdej sytuacji... — Kiwnęła głową, a ja dałam znak demonowi, aby ruszył w kierunku świątyni. 

Przez całą drogę do tego miejsca, towarzyszył mi dziwny niepokój. Taki, jakby miało się coś stać. Po jakimś czasie znalazłyśmy się na miejscu. Obie zsiadłyśmy z Tiany, aby w kolejnej chwili ruszyć w kierunku wejścia do katakumb. Było zaplombowane, a do tego zabite deskami. Znajdowało się na nich kilkadziesiąt run Thurisaz. W tym momencie zauważyłam, jak Ava użyła jednego z zaklęć, aby otworzyć wejście. Spojrzała na mnie, a ja kiwnęłam głową, po czym ruszyłam do zejścia. Nim weszłam do środka, poczułam jak moja ciotka złapała za mój nadgarstek. 

— Nie ufaj niczemu, co się tam znajduję... — Kiwnęłam głową na jej słowa, po czym zaczęłam schodzić po schodach. 

Już z tego miejsca byłam w stanie usłyszeć niepokojące dźwięki, które prawdopodobnie wydawały jakieś stwory. W tym momencie poczułam, jak przeszłam przez jakąś barierę. Spojrzałam na swoje dłonie, a następnie swój wzrok skierowałam w kierunku, skąd doszło jakieś harczenie. Zza zakrętu wyszedł jakiś stwór, którego głowa była w całości otworem gębowym z mnóstwem ostrych zębów. Przełknęłam ślinę lekko zaniepokojona, kiedy powoli ruszył w moim kierunku. Nagle popędził w moją stronę, a przy tym głośno ryknął. 

— 𝕿𝖍𝖚𝖗𝖎𝖘𝖆𝖟!— Krzyknęłam i wyciągnęłam ręce przed siebie, aby w kolejnej chwili go zatrzymać.

Zaczął drapać w powierzchnię bariery, swoimi ostrymi niczym brzytwa pazurami. Zacisnęłam zęby z całej siły, kiedy to powoli zaczął rozwarstwiać tarczę. 

— 𝕿𝖎𝖜𝖆𝖟! — Mocnym podmuchem wiatru uniosłam go ponad ziemię. — 𝖀𝖗𝖚𝖟! — Puściłam go na ziemię, po czym przygniotłam skalnymi ścianami po bokach. 

Rozłączyłam swoje złożone ręce, aby w kolejnej móc zobaczyć tego stwora, który był rozpłaszczony na ścianach. Przełknęłam ślinę, kiedy spojrzałam na lejącą się ze ściany krew, pomieszaną ze szczątkami jego zgniecionych wnętrzności. Szybko się otrząsnęłam, aby w kolejnej chwili móc ruszyć dalej. Po chwili znalazłam się na rozgałęzieniu korytarza, gdzie natychmiastowo zobaczyłam dwie ogromne zgraję potworów. Wyciągnęłam ręce w obydwóch kierunkach. 

— 𝕿𝖍𝖚𝖗𝖎𝖘𝖆𝖟! — Ponownie stworzyłam bariery, ale tym razem dwie, które blokowały by przejście tym stworzeniom. 

Z jednym sobie poradziłam w miarę szybko i sprawnie, ale tutaj jest cała horda. A nawet dwie! Nika, myśl! Co robić, co robić?! 

— No proszę, proszę. Kogo moje oczy widzą w Świecie Magii... — Gwałtownie się odwróciłam do kobiety, której głos rozpoznam wszędzie. 

— Kua-Mi... — Wycedziłam przez zęby. 

— Nie tylko... — Odwróciłam się w drugą stronę, a tam zobaczyłam drugą wiedźmę, która próbowała mnie zabić. 

— Linea... — Uśmiechnęła się, kiedy stanęłam w pozycji do walki. 

Zaklęcie z wtedy, którym pokonałam obie i zdobyłam ich kryształy! Wypuściłam powietrze z płuc, aby w kolejnej chwili wziąć głęboki wdech. Poczułam to, jak magia w moim ciele rozchodzi się po nim całym i trafia do każdej runy na mojej skórze. W ciemności zobaczyłam światło, które tworzyły moje oczy. 

— 𝖀𝖗𝖚𝖟! 𝕱𝖊𝖍𝖚! 𝕿𝖎𝖜𝖆𝖟! — Wszystkie te runy zalśniły na mojej skórze. — 𝕬𝖜𝖊𝖑𝖑𝖆 𝖒𝖔𝖗𝖎𝖔 𝖒𝖆𝖎! — Dzięki runie Uruz i Fehu, ziemia wokół mnie zaczęła się roztapiać przez ogień, który stworzyłam.

W kolejnej chwili dołączyłam do tego runę Tiwaz, która rozproszyła powstałą lawę na stwory i jednocześnie ją schłodziła. Do moich uszu natychmiastowo uderzyły jęki cierpienia tych stworzeń, kiedy zostały przypalone tą substancją. Opuściłam barierę, po czym ruszyłam między powstałymi posągami.


Tak
Znowu się bawię w Polsat

KrągOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz