39

395 13 5
                                    

2/3
W tym rozdziale występują sceny, dla osób powyżej 18 roku życia.
Moment ten jest zaznaczony, jak to ktoś nazwał „Pijanym zniczem”, czyli takim oto znaczkiem ->(*)

Pov. Aiden

Głaskałem Nikę po głowie, kiedy to zasnęła. Musiała być naprawdę zmęczona, skoro tak szybko odpłynęła. Dosłownie z nieba nam spadła. Gdyby się nie zjawiła, zapewne byśmy przegrali. W końcu zajęła się Eleanor. Z wiedźmą wygra tylko wiedźma, co znaczy, że my nie mielibyśmy nawet szans. Oparłem się łokciem o podparcie na sofie, a palcami drugiej dłoni wziąłem i zacząłem kręcić koralikiem, którego Nika miała przy włosach. Pasuje jej nowa fryzura. 

— Aiden, nie wiesz może gdzie jest... — Uciszyłem moją mamę, przekładając palec wskazujący do ust, a następnie wskazałem na moją mate. — Rozumiem... Musiała być wykończona. W końcu zużyła naprawdę sporo mocy. — Kiwnąłem głową, a następnie odsunąłem jej włosy, tym samym odsłaniając jej szyję, gdzie zauważyłem jakieś znaki. 

To pewnie runy. Podobne znaki były w jednej z książek mamy Niki, którą próbowała rozszyfrować kiedyś, gdy mieliśmy iść spać. Złapałem jej lewą dłoń, a przy niej splotłem nasze palce. 

Pov. Nika

Nie wiem przez jak długi czas drzemałam, ale w pewnym momencie zostałam obudzona przez Aidena, który jeździł palcami po krawędzi mojego ucha. Łaskotało mnie to, dlatego uchyliłam powieki i na niego spojrzałam. Uśmiechnął się, a ja powoli się podniosłam. 

— Naprawdę nie chciałem cię budzić, ale Meghan poprosiła przez Yanę, żebyśmy do niej poszli. Chce ci coś powiedzieć. — Kiwnęłam głową, a w kolejnym momencie oboje wstaliśmy i ruszyliśmy do przychodni. 

Aiden objął mnie ramieniem, a ja zrobiłam to samo i się do niego przytuliłam. Po dosłownie chwili, oboje weszliśmy do sali, gdzie byli wszyscy, którzy gratulowali Meghan i Erickowi córeczki. 

— Nika... — Zauważyła mnie czerwonowłosa, a ja się do niej uśmiechnęłam. 

— Jak się czujesz? — Zapytałam, kiedy stanęłam obok łóżka, na którym leżała. 

— Nie najgorzej... — Odpowiedziała, a przy tym odebrała od Yany niemowlę. 

— Wybraliście w końcu imię? — Zadał pytanie Aiden, a ona i Eric spojrzeli na siebie, po czym podejrzanie się uśmiechnęli. 

Po chwili oboje spojrzeli na mnie, a ja mrugnęłam kilkukrotnie

— Nika, mamy prośbę. — Zaskoczyła mnie. — Wybierzesz imię? — Szerzej otworzyłam oczy. 

— Ja... Czemu ja mam wybierać? To wasza córka... — Zauważyłam, a oni się zaśmiali. 

— Ale oboje chcemy, żebyś to ty wybrała imię. — Jeszcze bardziej mnie zaskoczyli, a ja tylko spojrzałam na Aidena, który kiwnął głową. 

Spojrzałam na dziecko, a przy tym zastanawiałam się, jakie imię podać. Wyzwanie, to mi dali niezłe. Ja się rok nad tym będę zastanawiała. 

— Hmmm, może Charlotte? — Zaproponowałam, a oni na siebie spojrzeli, a następnie na mnie. 

— Czyli mała Lottie... — Zaśmiałam się, a w kolejnej chwili poczułam, jak Aiden objął mnie w talii. 

Przez resztę dnia świętowaliśmy zarówno zwycięstwo w walce, jak i narodziny małej Charlotte. W pewnym momencie, kiedy wszyscy się śmiali, wyszłam na taras za domem. Musiałam się przewietrzyć. Stanęłam przy schodach, zaraz obok słupa, który podtrzymywał daszek nad gankiem. Skrzyżowałam ręce na piersi, a przy tym podniosłam wzrok na niebo. Było bezchmurne, a jednak mimo tego padał śnieg. Zakrywał on dowody tego, że kilka godzin wcześniej odbywała się tutaj krwawa walka. Że niejedna osoba oddała życie. 

KrągOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz