Pov. Aiden
Od dwóch tygodni praktycznie cały czas pracuję. Nie robię sobie prawie żadnych przerw. Nika pewnie też ciągle trenuje. Nie mogę się lenić, kiedy kobieta, którą kocham ponad życie, cały czas ciężko się stara, aby nauczyć się magii. Wziąłem kolejne dokumenty do przejrzenia, ale po raz kolejny w dniu dzisiejszym przeszkodziła mi Meghan. Spojrzałem na nią z lekka już wkurzony tym, że zatruwa mi godziny, które mógłbym wykorzystać do pracy tym, że nie może się na coś zdecydować.
— Co tym razem? — Odłożyłem dokumenty na blat mojego biurka. — Jak znowu zapytasz się mnie o lepszy wybór pieluch dla dziecka, to naprawdę, wyproszę cię za drzwi i poproszę, żeby cię nie wpuszczano do mojego gabinetu... — Podrapała się po głowie.
— Przyzwyczajaj się, bo jak Nika wróci i zajdzie w ciążę, to będziesz mieć powtórkę z rozrywki... — Przetarłem twarz dłonią.
— Nie wiemy nawet kiedy Nika wróci, więc możemy przejść do tego, co teraz ode mnie chcesz? — Zapytałem, zgrabnie omijając temat Niki.
Muszę skupić się na czymkolwiek innym, niż moja mate, albo znowu będę rozpaczał, przez nie wiem jak długo.
— Razem z Erickiem zastanawiamy się już nad imieniem... Chciałabym, żebyś mi doradził... — Kiwnąłem głową.
— To powinna być wasza decyzja... — Zauważyłem, a ona się lekko uśmiechnęłam.
— Wiem... Ale nikt nie zakazuje mi, aby zapytać kogoś o zdanie... — Uśmiechnęła się, po czym usiadła na jednym z dwóch foteli, które stoją przed moim biurkiem.
— Jakie to imiona? — Zapytałem, a ona przetarła swoje kolana.
— Dla chłopca mamy Alexander albo Charles... A dla dziewczynki... Angie lub Sissie... — Wypuściłem powietrze przy napływie śmiechu.
— Wszystkie te imiona są śliczne, ale... Ostateczna decyzja należy do was... — Powiedziałem, a ona zaczęła się nad czymś zastanawiać.
— A gdyby to było twoje dziecko? — Uni osłem brwi zaskoczony.
— To byłoby kazirodztwo... — Zaśmiała się, co również i ja zrobiłem.
— Mam na myśli, które byś wybrał, gdyby chodziło o twoje dziecko... — Opuściłem wzrok.
— Szczerze? — Kiwnęła głową. — Nie mam bladego pojęcia... Nie potrafię myśleć o zakładaniu rodziny, kiedy jej nie ma obok mnie... Mam przez to wrażenie, jakbym był tu tylko w połowie... — Uśmiechnęła się.
— Wiesz, że specialnie cię o to zapytałam? — Spojrzałem na nią zaskoczony. — Rodzice, w sumie to wszyscy się o ciebie martwimy, Aiden. Od kiedy Nika zniknęła, odsuwasz się od nas. Jesteś samotny i smutny, dlatego nie powinieneś siedzieć teraz sam. To są objawy tego, że usychasz z tęsknoty. Wiem jakie to uczucie, bo mam dokładnie to samo, kiedy Eric kilka dni wcześniej przyjeżdża tutaj, gdy tylko dostajemy wolne. Mogę ci pomóc z tym uczuciem, ale ty sam też musisz tego chcieć. Nie powinieneś być teraz sam, a przede wszystkim nie powinieneś zatapiać swoich smutków w pracy... — Kiwnąłem głową.
— Co mam niby zrobić? Wszystko mi ją przypomina, Meghan. Każda jedna rzecz. W nocy ledwo mogę spać, bo czuję jej zapach na łóżku... — Przyznałem, a ona uważnie mi się przyglądała.
— Jaki zapach, Aiden? — Zapytała nagle, a ja opuściłem lekko wzrok.
— Jabłko w karmelu... I odrobina magii... — Uśmiechnęła się na moje słowa. — Co? — Zapytałem nie rozumiejąc.
— Po prostu mi o czymś przypomniałeś... — Zmarszczyłem brwi. — Pierwszego dnia w redakcji, czułam się tam trochę zagubiona. Nikogo tam nie znałam, nie wiedziałam co gdzie jest, a do tego przez nasz wilczy słuch, docierały do mnie wszystkie hałasy. Nie potrafiłam się na niczym skupić. Za bardzo byłam przyzwyczajona do spokoju, jaki tu u nas zwykle panuję. To wtedy poznałam Nikę. Wpadłam na nią przez przypadek w łazience kiedy już nie mogłam znieść tych wszystkich kliknięć w klawiaturę komputera, klikania skówek od długopisów, szeleszczenia kartek, rozmów telefonicznych z informatorami nieznanego pochodzenia i hałasu, który dochodził zza otwartych okien. Wyglądała inaczej, niż teraz. Włosy jej sięgały praktycznie do połowy tyłka, co sprawiało, że była jeszcze niższa. Do tego zawsze miała na sobie koszulę i czarną marynarkę, a do tego zwykłe jeansy i adidasy. Obie byłyśmy w tamtym czasie na stażu, ale po przeczytaniu jej artykułu, praktycznie natychmiastowo została jedną z lepszych dziennikarek. Wracałyśmy tą samą drogą. Całkiem niedaleko siebie miałyśmy mieszkania. Po drodzę natknęłyśmy się na budkę z jabłkami w karmelu... — Podniosła na mnie wzrok, kiedy tylko doszła do tego momentu.
Zaśmiałem się cicho.
— Trochę lepiej, jak się komuś wygadałeś? — Kiwnąłem głową.
— Wiesz co? — Spojrzała na mnie zaciekawiona. — Jak byliśmy mali, to najbardziej na świecie chciałem cię zagryźć... — Zaśmiała się. — Ale teraz, jak oboje jesteśmy dorośli, to cieszę się, że cię mam. Mogę z tobą pogadać o wszystkim, a dodatkowo znasz Nikę, której ja pewnie nigdy nie poznam. Tęsknię za nią, jak cholera, a ciągle pracuję, bo wmawiam sobie, że Nika też pewnie przez cały czas ciężko trenuję... — Oparła się łokciami o blat.
— Jak chcesz poznać ją od jeszcze bardziej innej strony, to mogę ci o niej opowiedzieć wszystko, czego się dowiedziałam od początku mojej znajomości z nią... — Powiedziała, a ja spojrzałem jej w oczy.
Oboje mamy taki sam kolor oczu. Złote, niczym płynne złoto. Uśmiechnąłem się lekko, a na jej twarzy pojawił się podejrzany grymas.
— Chcesz się sam natrudzić, aby ją poznać od każdej strony... — Zauważyła, a ja kiwnąłem głową.
— Wątpię, że ona by chciała, abyś opowiadała mi o jej osobie, kiedy nie możemy zapytać, czy jej to odpowiada... — Opuściła głowę, po czym wstała z fotela.
— Jak będziesz potrzebował z kimś porozmawiać, to przyjdź... — Ponownie kiwnąłem głową, a ona ruszyła do drzwi, które otworzyły się, nim złapała ona za klamkę.
— Sam? — Podniosłem się z krzesła, a moja siostra wyszła z pomieszczenia.
— Przyszła wiadomość od watahy Błękitnego Księżyca... — Podał mi czerwoną kopertę, a ja widząc jej kolor, natychmiastowo zrozumiałem to, co nadchodzi. — Aiden... Kolor koperty... — Zaczął, kiedy otworzyłem list.
— Tak... Nadchodzi wojna... — Powiedziałem, kiedy skończyłem czytać to, co znajdowało się w wiadomości. — Rey potrzebuję naszej pomocy, a my podamy mu pomocną dłoń... Zwołaj wojowników, niech zaczną się przygotowywać... Nie możemy walczyć na terenie jego watahy, bo łowcy ustawiają w tamtym miejscu pułapki... Niech omegi przygotują kilka domków dla członków jego stada, przyjmiemy ich, dopóki walka się nie skończy... — Kiwnął głową.
— Kiedy wojna ma nadejść? — Zapytał, a ja spojrzałem na list.
— Boże Narodzenie... — Po chwili ruszył się wszystkim zająć, a ja wybrałem numer do Reya.
Dam, dam, dam!
Hehehe, sory, musiałam.
Znowu jestem Polsatem, wiem.
Ale i tak mam nadzieję, że rozdział się podobał!
CZYTASZ
Krąg
WerewolfKorekta rozdział prolog + 2/7 Pierwsza część sagi o istotach nadnaturalnych. Jeden wyjazd zmienił całe jej życie. Spotkała istotę, która jest w niej zakochana po uszy, poznała sekrety swojej rodziny, a także dowiedziała się kim ona tak naprawdę jes...