Obudziłam się w jakimś nieznanym mi miejscu. Tiana leżała obok mnie. Pogłaskałam jej futro i dopiero teraz oprzytomniałam. Gwałtownie się podniosłam rozglądając się po pomieszczeniu. Szare ściany, jedne drzwi prowadzące prawdopodobnie na korytarz oraz drugie chyba do łazienki, ciemne drewno mebli i paneli podłogowych, biały dywan na podłodze i wielkie łóżko na którym leżałam. Nagle dobiegł mnie dźwięk kroków a po tym otwieranie drzwi. Za nimi stał mężczyzna. Był wysoki. Na moje oko tak około metr dziewięćdziesiąt. Około 27 lat. Może młodszy. Ciemne włosy, zabliźnione rozcięcie na prawej brwi i piękne, złote oczy. Pod jego ubraniami było widać idealnie zarysowane mięśnie. Jego koszulka dosłownie opinała się na jego torsie. Zamknął drzwi a następnie podszedł do mnie. Tiana natychmiast się podniosła i zaczęła na niego warczeć jednak chłopak nic sobie z tego nie zrobił.
- Jak się czujesz? - Zapytał aksamitnym głosem od którego moje serce zaczęło robić fikołki.
- Ja... Znaczy... Wszystko... Wszystko w porządku... Chyba... - Powiedziałam lekko onieśmielona jego osobą. Cholera! On wygląda jak jakiś grecki bóg. Teraz gdy podszedł bliżej zauważyłam jak bardzo jest przystojny. Lekko kwadratowa szczęka, prosty nos, uwydatnione kości policzkowe. On wygląda jak jakiś model!
- Przepraszam jeśli cię nastraszyłem... - Zwrócił się lekko zakłopotany. To było całkiem urocze. Ale zaraz, zaraz.
- Czym mnie nastraszyłeś? Nie rozumiem... - Zapytałam mając jedną brew uniesioną do góry. O co mu chodzi?
- No cóż... Raczej zwykły człowiek boi się spotkania z wilkiem... I... Chciałem cię przeprosić jeśli cię nastraszyłem... Nie chciałem tego zrobić... Poprostu ucieszyło mnie to, że w końcu znalazłem swoją mate i... Najpierw robiłem... Dopiero później myślałem... - O czym on gada do cholery? Zaraz, muszę wszystko przetworzyć.
Jechałam do taty, przed samochód wyskoczył mi wilk, zepsuło mi się auto, wystraszyłam się wilka po czym zemdlałam a jak się obudziłam to byłam tutaj. Chwila, gdzie ja właściwie jestem?
- Eeee... Gdzie tak właściwie jesteśmy, jeśli mogę zapytać? - Zaczęłam niepewnie. - I co się dokładnie stało jeśli wiesz?
- Nie wiem jak ci to wytłumaczyć... - Zaczął - To miejsce to dom główny watahy której jestem alfą. Nazywamy się Watahą Wiecznej Pełni. A ty straciłaś przytomność po tym gdy zobaczyłaś mnie pod postacią wilka... Odrazu mówię.. To nie jest żaden żart... - Powiedział zanim zdążyłam o to zapytać. Usiadł obok mnie i patrzył mi w oczy gdy ja próbowałam sobie wszystko poukładać w głowie. Zaraz...
- Czyli to jakaś sekta? - Wyrzuciłam zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- To nie jest żadna sekta... Mówię poważnie... A jeśli mi nie wierzysz to mogę ci to udowodnić... - Powiedział patrząc mi prosto w oczy. Kiwnęłam głową na co on wstał z łóżka i przeszedł na środek pokoju.
Jego oczy zaczęły błyszczeć a ciało aż się gotowało. Po chwili jego ciało obrosło futro a on padł na podłogę. W tamtym momencie usłyszałam łamanie kości a po chwili przede mną stał ten sam wilk którego prawie potrąciłam. No bez jaj! On mówił poważnie?!
- Mo...możesz zmienić się spowrotem? Mam kilka pytań... - Kiwnął łbem i po chwili usiadł on obok mnie już w postaci człowieka.
W głowie aż mi się kotłuje od pytań ale nie wiem od czego zacząć.
- A więc... Co chcesz wiedzieć? - Zapytał gdy zauważył moje nadmierne zastanowienie na twarzy.
- Zmieniasz się w wilka... - Kiwnął głową - Czy to znaczy, że jesteś... - Nie wiem jak to ubrać w słowa. To aż zbyt absurdalne żeby było prawdziwe.
- Likantropem... Chociaż ludzie zwykle używają określenia Wilkołak... - Odpowiedział zanim zdążyłam się wypowiedzieć. W sumie to dobrze bo chciałam go nazwać odmieńcem.
- Dlaczego tu jestem? - Zapytałam gdy udało mi się w miarę uporządkować i uspokoić myśli.
- Jesteś moją mate... - Zaraz, że czym? - To... Jeśli miałbym to jakoś wytłumaczyć jest to taka jakby bratnia dusza... - Bratnia dusza, jasne. Że co do cholery?!
- Jak...jak masz na imię? - W końcu mi się nie przedstawił.
- Aa... Gdzie ja podziałem swoją kulturę i maniery... - Zaśmiał się z samego siebie. Jego śmiech był całkiem uroczy kiedy naturalnie ma się lekko zachrypnięty głos tak jak on. - Jestem Aiden... Aiden Noah Moore.. - Powiedział z uśmiechem na twarzy przez co aż zabrakło mi tchu. Jak można mieć aż tak czarujący uśmiech? - Teraz moja kolej... Jak ty masz na imię? - Zapytał.
- Je.. jestem Nika... Nika Black... - Powiedziałam nieśmiało zakładając za ucho grzywkę która opadła mi na twarz.
- Nika... - Powiedział spokojnym głosem. Nigdy w życiu nie słyszałam żeby moje imię brzmiało tak dobrze gdy ktoś je wymawiał. - Ładnie... - Dopowiedział po chwili przez co spojrzałam na niego zaskoczona.
- A... To jest Tiana... - Powiedziałam patrząc na owczarka który już się uspokoił. W sumie to jest spokojna od kiedy Aiden zmienił się w wilka. Czyżby się go bała?
- Taaa... Ją już poznałem... Próbowała mnie zaatakować ilekroć się do ciebie zbliżyłem... Yyy... Tylko nie zrozumtego źle... Sprawdzałem czy nic ci nie jest... - Zaczął się bronić gdy krzywo na niego spojrzałam.
- Tiana to pies obronny... To raczej oczywiste, że będzie broniła swojej właścicielki... - Westchnęłam po chwili zabijania go wzrokiem i powiedziałam co według mnie uznawałam za prawdę. - Posłuchaj... - Zaczęłam - .. Jestem zwykłą dziewczyną która nie ma bladego pojęcia co się stało... Nie znam się na czymś takim jak likantropia, mate czy jeszcze inne rzeczy... W końcu po długim okresie czasu dostałam dwa tygodnie urlopu i chciałam odwiedzić ojca.. Dlatego jeśli pozwolisz to ja się będę już zbierać... Do Tacomy mam jeszcze spory odcinek drogi... - Starałam się to ubrać w takie słowa aby go tym nie zranić.
- Tak się składa, że jesteśmy na obrzeżach Tacomy... Więc jeśli chcesz to możemy tam pojechać... W sensie do twojego ojca... - Jak bym pojechała do mojego ojca z chłopakiem to by myślał, że jade mu wręczyć zaproszenie na ślub i przedstawić mu jego przyszłego zięcia.
- To.. Chyba nie jest najlepszy pomysł... Mój ojciec jest dosyć nadpobudliwy... W pozytywnym sensie... I pomyśli, że skoro jest ze mną jakiś chłopak to przyjechałam dać mu zaproszenie na ślub i przedstawić mu zięcia... - Powiedziałam po chwili zastanowienia.
- Moi rodzice też chętnie cię poznają... W sumie to już stoją pod drzwiami i podsłuchują... - Odpowiedział patrząc na drzwi a konkretniej na szparę pod nimi. - Jak tak bardzo chcecie ją poznać to zapukajcie i wejdźcie! - Powiedział lekko podniesionym głosem.
Po chwili zza drzwi wyłoniła się trójka ludzi. Starsza kobieta o ciemnych, kasztanowych włosach i brązowych oczach. Starszy mężczyzna o czarnych włosach i złotych oczach. I dziewczyna o czarnych oczach i czerwonych włosach. Zaraz...
- Meghan? - Zapytałam
- Nika?! - Zapytała tak samo zdziwiona jak ja tyle, że jakieś dziesięć razy głośniej.
CZYTASZ
Krąg
Hombres LoboKorekta rozdział prolog + 2/7 Pierwsza część sagi o istotach nadnaturalnych. Jeden wyjazd zmienił całe jej życie. Spotkała istotę, która jest w niej zakochana po uszy, poznała sekrety swojej rodziny, a także dowiedziała się kim ona tak naprawdę jes...