5.

917 67 0
                                    

Kiedy Granger zaciągnęła go do mugolskiej części Londynu i wprowadziła do jakiejś obskurnej, mało przyjemnej, hali, Draco Malfoy zaczął gorączkowo się zastanawiać, czy przypadkiem nie upadł na głowę zgadzając się na ten szalony pomysł.

- Hej, mała, przyprowadziłaś kochasia?

Wielki, czarnoskóry facet, który siedział nieopodal wejścia i przeliczał pieniądze grubymi paluchami, powitał ich krzywym, pozbawionym kilku zębów, uśmiechem.

- Wal się, Mike. - Hermiona w odpowiedzi pokazała mu środkowy palec, co tamten przyjął z kolejnym, mało urokliwym, uśmiechem.

- Też się cieszę, że cię widzę, dziecino.

Draco uparcie milczał, obserwując otoczenie z uwagą i wnikliwością tak charakterystyczną dla swojego zawodu. Nie chodziło o to, że spodziewał się jakiegoś czarnoksiężnika czającego się na niego w kącie brudnego pomieszczenia, po prostu to miejsce nie wzbudzało ani cienia zaufania.

Hermiona jednak zupełnie nie przejmowała się jego zachowaniem, ani widokiem spiętych męskich ramion. Nie zważając na Malfoya, usiadła na pobliskiej ławce i zaczęła ściągać z siebie ubrania.

Widok jej odkrytego ciała skutecznie sprowadził go na ziemię. 

Nie chciał się gapić, to raczej ślizgońska ciekawość właśnie dawała o sobie znać w najmniej oczekiwanej sytuacji. Gdy Granger zdjęła koszulkę zostając w samym sportowym staniku i bawełnianych szortach, poczuł coś niesamowicie znajomego. Jakieś nieokreślone ciepło pomieszane z elektrycznym impulsem, które rozlało się po jego kończynach stawiając w pogotowiu wszystkie zmysły.

Była naprawdę szczupła, choć linia delikatnie zarysowanych mięśni ramion i brzucha nie umknęła jego uwadze. Nie umknęło mu nic, bo z tego właśnie słynął i to stanowiło podwaliny jego nienaruszalnej pozycji zawodowej. Przez to Malfoy nie przegapił też imponującego tatuażu, który zakrywał połowę jej prawego boku zahaczając o kawałek pleców i fragment płaskiego brzucha.

- Nie możesz się w tym bić. - Powiedziała, wskazując na jego białą koszulę i eleganckie spodnie, co tym samym przywołało go do rzeczywistości.

- Bić? - Rozejrzał się nieprzytomnie i zobaczył, że w hangarze znajdują się trzy niewielkie ringi, a na jednym z nich, mimo późnej pory, dwóch facetów uprawiało walkę na pięści.

- Nie będę się z tobą bił, Granger... Jesteś kobietą, do cholery!

Poczuł, że popełnił błąd dokładnie w momencie, gdy zimny uśmiech wykwitł na jej drwiącym obliczu.

- Boisz się, że skopię ci tyłek. - Odparła zjadliwie i nie przyjmując jego protestu, wygrzebała w odrapanej szafce parę męskich spodni dresowych. - Myślę, że powinny być dobre, jesteś podobnych gabarytów, co Blake. Nie mam dla ciebie nic na górę, trudno, możesz ćwiczyć bez... - Mówiła i rzuciwszy mu ubranie, zaczęła bandażować pięści.

- Kompletnie zwariowałaś.

Naprawdę tak myślał, ale nie zamierzał tchórzyć. Rzuciła mu wyzwanie, a on, wiedziony męską dumą, nie zamierzał się przed nim uchylać. Po prostu będzie dla niej delikatny. W końcu, z nich dwojga, to on był większy i zdecydowanie silniejszy. Da jej fory.

Powoli i dość niechętnie zaczął rozpinać koszulę obserwując jak Hermiona podchodzi do dużego worka treningowego i zaczyna rozgrzewkę.

Nie mógł zaprzeczyć, że ta zwariowana osoba zaskakiwała go na każdym kroku, co powodowało, że nie potrafił się za bardzo odnaleźć, nie wiedząc co go czeka w jej obecności. To nie była ta sama Granger, którą tak skutecznie gnębił w Hogwarcie. To nie było słodkie, potargane dziewczę, z wypiekami na policzkach pochłaniające kolejne woluminy odsłaniające przed nią magiczne tajemnice. To zdecydowanie był najdziwniejszy twór, jaki Draco miał okazję spotkać w całym swoim życiu.

Poszlaki i Szepty ▪︎Dramione▪︎ [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz