22.

1.2K 66 19
                                    

Konfrontacja miała okazać się bolesna. 

Bardziej dla Hermiony niż Malfoya, a przecież to właśnie Draco miał za sobą wyczerpującą walkę z najlepszym adeptem Goldens Gon.

Blake w ogóle go nie oszczędzał, tak jak teraz on nie zamierzał oszczędzać Hermiony.

W jej brązowych oczach płonęło wyzwanie, determinacja i coś, czego Draco nie potrafił określić, a to coś sprawiało, że nie był w stanie oderwać od niej spojrzenia i pozbyć się pewnej świdrującej myśli.

Cholera, jak on za nią tęsknił!

Wystarczyło tylko kilka dni rozłąki, a on za nią zatęsknił. Za jej sztywnością w odruchach, chłodem, który z taką łatwością przemieniał się w prawdziwy pożar, za tą relacją, którą można by określić tylko jednym prostym słowem - trudna.

Draco jeszcze nigdy nie czuł wagi czyjegoś wzroku w tak intensywny i dobitny sposób.

Oczy Hermiony sunęły po jego obliczu z wyjątkową starannością, jakby chciały zapamiętać wszystko - każdy fragment, krzywiznę, całość składającą się na wyniosłą, męską twarz.

Jakby chciały zapamiętać go całego.

Z jakiegoś powodu Draco Malfoy czuł niepewność w gestach Hermiony, tak dla niej niecodzienną, niemal chaotyczną, bo Granger przecież nie należała do strachliwych osób. Przecież była jedną z najodważniejszych kobiet jaką miał okazję poznać! A może to nie była odwaga tylko bezmyślna brawura? Może to życie ze świadomością, że nie ma się niczego do stracenia? Może taka właśnie była Hermiona Granger? Idąca przez życie bez celu, ale także bez niepotrzebnego bagażu?

Widok jej takiej - uroczo niepewnej, rozbrajająco zagubionej we własnych odruchach, rozczulającej w starciu z emocjami, które rozgrywały się w jej skomplikowanym wnętrzu, to wszystko spowodowało, że na sekundę Draco stracił rezon.

Sekunda ta mogłaby trwać wieczność. Wieczność, w której Draco Malfoy próbowałby odszyfrować reakcję własnego serca. Wieczność, w której starałby się nazwać własne, aż nazbyt oczywiste, uczucia.

Bezwiedny uśmiech wykrzywił jego blade wargi, gdy Hermiona posłała mu spojrzenie znad pięści, które właśnie owijała bandażem. 

Draco cieszył się z jej obecności, cieszył się z widoku drobnej sylwetki, która teraz przygotowywała się do starcia.

Bo to przecież miał być koniec. Czuł, że to koniec, kiedy z tak bolesnym chłodem żegnała się z nim parę dni temu, starannie próbując ignorować martwe ciało, które znajdowało się tuż obok nich.

Hermiona przecież miała przerwać tę znajomość, zamknąć się przed nim, zdystansować, bo uczucie, które jej okazał zdawało się być ciężarem zbyt wielkim.

A jednak tu była. I nie uciekła na jego widok. A to musiało coś znaczyć, prawda?

Draco nie potrafił tego powstrzymać - mimowolnego grymasu radości, ulgi, która rozlała się po kończynach niczym starannie dobrane środki uspokajające. To było silniejsze niż rozsądek, rozum, niż każda logiczna myśl.

- Dobrze cię widzieć.

Hermiona po raz kolejny uniosła oczy znad zaciśniętych pięści, a cień uśmiechu, który zatańczył na różowych ustach, rozjaśnił całą jej surową twarz.

Na chwilę stała się piękna, beztroska, niemal dziewczęca w swoim byciu.

Chwila ta minęła jednak za szybko, była jak mgnienie, które bezlitośnie wtapia się w tło historii.

Poszlaki i Szepty ▪︎Dramione▪︎ [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz