7.

863 69 0
                                    

- Ile razy mam jeszcze mówić, że nie chcę żadnej pieprzonej ochrony, Malfoy?

Głos Hermiony drżał od słabo tłumionej wściekłości, a oczy ciskały błyskawice.

Draco jednak pozostał niewzruszony. To on tutaj rządził, a ona powinna się podporządkować. Szkoda tylko, że nie trafił na bardziej pokorny typ.

Przez chwilę lekceważąco błądził spojrzeniem po zapisanym pergaminie, jakby dawał do zrozumienia, że jej złość nie robiła na nim żadnego wrażenia.

A potem powiedział poważnym głosem:

- Nie mam już nikogo wolnego, żeby cię niańczył. Ostatnio biuro przeżywa oblężenie nietypowymi sprawami... Wybieraj Granger, wolisz zamieszkać u mnie czy mam cię oddelegować do Pottera?

Wiedział, że nie grał czysto. Nie miał jednak ani czasu, ani tym bardziej chęci, żeby się z nią użerać.

- Potrafię sama o siebie zadbać, ty pieprzony...

Draco doceniał sztukę zaklęć niewerbalnych, nawet tak prozaicznych jak zwykły uciszacz. Wystarczyło leniwe machnięcie ręką i zamilkła.

Szybko zdjęła z siebie czar, miażdżąc go wzrokiem. Na jej policzkach pojawił się cień rumieńca, a zaciśnięte usta skutecznie kryły wszystkie przekleństwa, którymi chciała go obdarzyć.

- Nie jesteś racjonalny, Malfoy. - Ewidentnie próbowała podejść go swoją inteligencją. - Skoro sprawca jest czarodziejem, na pewno wie, że pracuję dla Biura Aurorów, byłby głupi gdyby postanowił mnie zaatakować...

- Moja decyzja nie podlega dyskusji, Granger. Za dużo ludzi ucierpiało już w tej sprawie. Dlatego decyduj: ja czy Potter?

Jego ton nie znosił sprzeciwu i Hermiona w końcu zrozumiała, co było powodem jego niezaprzeczalnego sukcesu. Malfoy budził respekt. Głęboki, niepodważalny, przed którym nikt nie potrafił się obronić. Stalowa nuta, która brzmiała w jego głosie niemal ją przekonała, że to rzeczywiście dobre wyjście.

- Mam spędzać z tobą całą dobę? To niezdrowe... - Wyrzuciła z niesmakiem, a Draco już wiedział, że się poddała.

Całe szczęście.

- Niezdrowe jest to, że palisz jak smok. - Mruknął, a dokument, który do tej pory mieścił się wygodnie w jego dłoni, schludnie wylądował na dnie szuflady.

- Mam to gdzieś.

Ależ była nieznośna! Miał ochotę zgrzytnąć zębami i zrobić z nią porządek, bo nikt tak dobrze nie wyprowadzał go z równowagi jak ona. Była irytująca ponad wszelką miarę, zimna w obyciu i ekspresji. Czasem miał wrażenie, że przemawia do głuchej na wszystko ściany, a nie do racjonalnej policjantki.

A teraz miała z nim dzielić nie tylko gabinet, ale i dom.

Nie widział innej możliwości - ostatecznie sam także był niezłym Aurorem, jednym z najlepszych, a cała rzesza jego ludzi miała przydzielone inne zadania. Draco Malfoy do tej pory co prawda miał na głowie trochę bardziej skomplikowane kwestie niż pilnowanie potencjalnych ofiar psychopatycznych seryjnych morderców, ale cóż - zawsze kiedyś musiał nastąpić ten pierwszy raz.

- Zbieraj się, odwiedzimy twoje mieszkanie, przeniesiemy rzeczy do mojego, a po południu...

Głuche prychnięcie przerwało potok jego słów, a Draco z niedowierzaniem zauważył, że Granger odwróciła się na pięcie i opuściła gabinet trzaskając drzwiami.

I mógłby przysiąc, że słyszał, wcale nie tak ciche i subtelne...

- Pierdol się.

*

- Wiesz, że w każdej chwili mogę zrezygnować, prawda?

Malfoyowi nie umknęło jej zacięte, pochmurne oblicze, nawet w momencie, gdy rozglądał się z ciekawością po odpychającym lokum, w którym najwyraźniej mieszkała.

- Nie, nie możesz. Podpisałaś umowę. - Odparł niedbałym tonem i dalej sunął spojrzeniem po wnętrzu, jakby szukał choć jednego przyjemnego dla oka, przedmiotu.

Jej dom był... Dość odpychający i oszczędnie urządzony. Próżno było szukać dekoracyjnych pierdół - Draco miał wrażenie, że bure zasłonki w oknach stanowiły szczyt jakichkolwiek możliwości.

Nie chodziło o to, że Granger opuściły resztki poczucia estetyki, Malfoy przypuszczał raczej, że było jej to obojętne. Jakby nie chciała się przywiązywać i nawiązywać jakiejś głębszej relacji z otoczeniem. Hermiona Granger w każdym swoim geście przejawiała ogromną niechęć i strach przed przywiązaniem, co niechybnie odznaczało się w skromnym wystroju jej mieszkania.

Salon był ciasny, ponury i słabo oświetlony. Mieścił niewielką wypłowiałą kanapę oraz duży regał zawalony mugolskimi książkami, który wyglądał na najbardziej solidną część umeblowania. Nieco dalej znajdował się skromny aneks kuchenny i nieduży plastikowy stół z dwoma niepasującymi do siebie krzesłami.

Po lewej stronie od wejścia widniały obskurne, wyślizgane, drewniane schody prowadzące na piętro, które wyglądało równie mało zachęcająco co parter.

Draco nie mógł opanować uczucia przejmującej klaustrofobii - on, przyzwyczajony do przestronnych, strzelistych, zdecydowanie luksusowych pomieszczeń, niemal się dusił w tym zatęchłym otoczeniu.

- Możesz się pospieszyć? Na popołudnie mam zaplanowane spotkanie z Ministrem... - Zaczął, ale urwał gwałtownie, bo Hermiona, ewidentnie tracąc nad sobą panowanie, znalazła się bardzo blisko. Tak blisko, że prawie muskała piersiami jego tors, a uniesione wysoko czoło niemal stykało się z jego podbródkiem.

Mimowolnie nasunęła mu się refleksja, że Granger była śmiesznie mała. Z tego co pamiętał, nigdy nie należała do przesadnie wysokich osób, ale na Merlina, przewyższał ją o dobrych kilka cali, tak, że miał świetny widok na burzę miękkich, brązowych kędziorów zdobiących jej głowę. Jej włosy idealnie współgrały odcieniem z oczami, które gniewne i pełne burzowych chmur, barwą przypominały prażone orzechy laskowe.

- Podpisałam umowę na współpracę z Biurem, co nie oznacza, że ci podlegam, Malfoy. Więc, kurwa, skończ mi rozkazywać, bo nie ręczę za siebie.

Draco zamrugał i utkwił w niej rozbawione spojrzenie. Nic nie mógł na to poradzić, to była mimowolna reakcja obronna na jej uroczy styl bycia.

- Nie rozkazuję ci, Granger. Grzecznie proszę. - Odpowiedział, odrobinę poważniejąc i skierował wzrok wprost na jej zaciętą twarz oraz źrenice, które rozszerzyły się pod wpływem złości. - Niedługo jednak przestanę być uprzejmy, więc proszę, rusz dupę, bo nie mam na to czasu.

Spodziewał się kolejnych objawów agresji. Nie spodziewał się za to delikatnego uśmiechu, który skutecznie strącił go z wygranej pozycji.

Coś w nim drgnęło na ten widok, bo grymas jej ust, tak uroczy, przejmujący, niesamowicie rzadki, wzbudzał całą gamę oszałamiających emocji. Draco na przykład czuł się bezbronny. Nigdy by nie przypuszczał, że damski uśmiech odbierze mu zdolność logicznego myślenia.

Szczególnie, że ten uśmiech należał do samej Hermiony Granger.

- Lubię cię takiego. Jesteś o wiele bardziej zabawny niż... Kiedyś. - Wyznała z tajemniczym błyskiem w oku i ruszyła na górę po schodach przeskakując po dwa stopnie.

Z jakiegoś powodu Draco miał wrażenie, że słowo Hogwart nie chciało jej przejść przez gardło. Co nasunęło kolejne rozważania.

Dlaczego Granger, niegdyś chluba i duma szkolnej społeczności, bała się tak bardzo swojej przeszłości? Co za zjawy straszyły jej chłodną duszę, że nie miała nawet odwagi na wspomnienia?

Malfoy, nagle, zupełnie bezwiednie, bardzo zapragnął rozwiązać tę tajemnicę.

Potrzebował tylko trochę więcej poszlak.

Poszlaki i Szepty ▪︎Dramione▪︎ [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz