śledztwo

206 9 1
                                    

**Następnego dnia**Pov. Piotr 

Z samego rana ja, Lucy, Marta i Alex zjawiliśmy się na komendzie i pracowaliśmy pełną parą. Przeglądaliśmy nagrania z kamer, sprawdzaliśmy odciski z mieszkania Gutka i wstukiwaliśmy je do bazy danych. Nagle odezwała się Lucy.
 - Ej! Mam coś! zawołała, a my do niej podbiegliśmy. 
- Znalazłam w naszej bazie danych: Mieczysław Borok ps. Mieczyk.    powiedziała i pokazała nam zdjęcie. 
- Karany za napad i ciężkie pobicie. Siedział 10 lat i wyszedł 2 miesiące temu. 
 - No dobra... ale jaki to ma związek ze sprawą porwania Gutka?   zapytała Marta. 
- A taki, że odciski palca tego właśnie mężczyzny znajdowały się na blacie w kuchni Gucia i "Mieczyk" kontaktował się z Dolańskim cztery razy w ciągu ostatnich 48 godzin. 
- Czyli musi być w to zamieszany.... - powiedziałem. 
- Dobra. Wiemy gdzie się teraz znajduje? 
- Nie. Ma wyłączony telefon, ale zdobyłam jego adres ul. Transmisyjna   odpowiedziała Lucy. 
  -Jedziemy tam! Nie ma na co czekać.  odparłem i pojechaliśmy pod ten adres.

**10 minut później**

 Przybyliśmy na miejsce, w którym powinien przebywać "Mieczyk". Z racji tego, że były to tylko nasze podejrzenia nie mogliśmy wezwać AT-eków, więc mieliśmy bardzo małe wsparcie, bo zaledwie czwórkę mundurowych. Ja z Lucy, Alexem i dwoma mundurowymi poszliśmy od przodu, a Marta i pozostała dwójka mundurowych poszli od tyłu. Kiedy weszliśmy do domu zauważyłem, że nasz podejrzany ucieka przez okno.
 - Stać! Policja! - wrzasnęła Lucy. Kiedy mężczyzna się nie zatrzymał zaczęliśmy pościg.
 - Stój!   krzyknąłem i złapałem go przy ogrodzeniu. 
- Puszczaj mnie! Ja nic nie zrobiłem! Nie macie dowodów!  krzyczał "Mieczyk" 
- To po co uciekałeś, skoro nie masz nic do ukrycia?  zapytała wkurzona Marta. 
- No weszliście mi do domu i zaczęliście mnie gonić to co miałem zrobić?!  próbował się głupio tłumaczyć, a ja skułem go w kajdanki i podniosłem do góry. 
- Na komendzie sobie pogadamy...  powiedziałem groźnym głosem i zaprowadziłem go do radiowozu. W drodze na komendę rozmawiałem z Lucy.
 - Myślisz, że on coś wie?   zapytała, pełnym nadziei głosem, Lucy. 
- Musi... - odpowiedziałem. - Inaczej by nie uciekał... Poza tym kończy nam się czas i jeżeli on nic nie wie to... - łzy poleciały mi do oczu, przez co nie dokończyłem. 
- Piotr znajdziemy go całego i zdrowego zobaczysz...  powiedziała zmartwionym głosem Lucyna. - Mam nadzieję...  odparłem i skupiłem się na drodze. 

**Na komendzie**

 - Lucy? Możesz zrobić coś dla mnie?  zapytałem kiedy wchodziliśmy na komendę.
 - O co chodzi? 
 - Proszę cię, żebyś poszła do komendanta i poprosiła go o to, żeby dał mi wolną rękę na przesłuchaniu... powiedziałem, a ona spojrzała na mnie ze zdziwieniem. 
- W jakim sensie? 
 - Tutaj chodzi o Gutka... nie mam zamiaru robić nic nielegalnego, ale zabiorę ze sobą broń. Nie po to, żeby strzelać, tylko po to, żeby go nastraszyć. 
- Piotr nie wiem czy mogę... odparła, ale ja jej przerwałem. 
- Mamy coraz mniej czasu Lucy! Proszę cię... zapytaj się komendanta i daj mi znać dobrze? 
- Dobrze. - odpowiedziała 
I lekko mnie objęła, po czym poszła do komendanta, a ja udałem się pod salę przesłuchań. "Mieczyk" już w niej siedział, o dziwo z uśmiechem na twarzy. Byłem wkurzony i bardzo się niecierpliwiłem. Lucyna była już u komendanta 10 minut i dalej do mnie nie napisała. Nagle dostałem wiadomość od komendanta: "Masz zielone światło. Tylko nie przesadzaj! Żebyśmy go nie musieli zbierać z podłogi!" 

Komisarz Alex Gutek i Piotr Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz