Piotr wyjął telefon. Minęła godzina. Cholerna godzina. Męszczyzna cicho warknął. Przez ten czas nie słyszał nawet jednego radiowozu który by przyjeżdżał koło lasu. Wiatr wiał coraz mocniej, zaczęło mu doskwierać zimno choć miał ciepłą kurtkę. Zaczął się zastanowiać co musiał czuć Gutek który miał cienszą kurtkę. Chłopak dalej spał i czasami mamrotał coś pod nosem. Piotr rozejrzał się wokół siebie. Wszędzie było ciemno, bateria w telefonie niedługo padnie. Muszą się pośpieszyć.
******
Lucyna przejrzała akta sprawy.
Marta piła kawę siedząc na leżance i próbowała dodzwonić się do Piotra.
- Dalej nie odbiera. Powiedziała.
- Coś musiało się stać. Powiedziała niespokojna Szmid.
Alex który wrócił ze szkolenia leżał na swojej leżance i wbił smutny wzrok w biurko właściciela.
- Nie mogli tak poprostu zniknąć!
- Sprawdziliśmy kamery i nic. Chłopaki jeżdżą po Łodzi jak coś znajdą to dadzą znać i...... Poczekaj.
Marta odebrała telefon.
- Wypadek samochodowy na ulicy ********** koło lasu.
- To niedaleko tej kliniki z kąd chłopaki zabrali Konarską.
- Oddzwonię szpitale a ty jedz szybko. Powiedziała Marta.
- Alex chodź!!! Krzykneła dziewczyna wybiegając razem z komendantem.Pov.Piotr
Po mału wstałem i próbowałem obudzić Gucia.
- Guciu. Gutek obudź się!
Chłopak nie reagował co mnie zaniepokoiło. Dotknąłem czoła chłopaka, było ciepłe.
- Masz gorączkę. Westchnąłem i podniosłem go a następnie zacząłem iść.
- Jak wrócimy na komende to przeswięce komendanta. Powiedziałem. Po chwili usłyszałem cichy chichot.
- Nie wątpię w to szefie.
Uśmiechnąłem się lekko.
- Jak się czujesz Guciu? Zapytałem
- Bywało lepiej. Mruknął cicho.
- Zaraz będziemy. Napewno musi tu być klinika. Powiedziałem.
Szliśmy tak z kilka minut. Po chwili usłyszałem jakieś dźwięki. Odwróciłem się i po chwili potknąłem o wystający korzeń. Oboje sturlalismy się. Poświeciłem telefonem i zobaczyłem że chłopak się podnosi.
- Chyba kogoś widzę. Powiedział
- Guciu jest ciemno to przez gorączkę. Powiedziałem i wziąłem go pod ramię.
Po chwili wyszliśmy z krzaków. Jakieś 30 metrów dalej była klinika. O dziwo czynna. Nagle usłyszeliśmy strzał.
Gutek wyciągnął broń i wycelował w drzewo.
- Guciu nie, zostaw. Nie masz siły. Powiedziałem i zabrałem mu broń.
- Musimy się schować i poczekać. Zacząłem sprawdzać czy mam zasięg. Jeżeli się uda to zadzwonię.
Usłyszałem szelest. Ktoś znów strzelał. Chciał nas wykurzyć z lasu.
- Musimy się schować. Powiedziałem. Po chwili Gutek wstał i gdzieś pobiegł. - Gutek co ty robisz!!! Krzyknąłem.
Chłopak biegł do kliniki.
Ja nie mogłem przez nogę. Miałem tylko telefon i jego broń.
Nagle usłyszałem szczekanie psa i nie mogłem uwierzyć bo rozpoznałem je.
- ALEX!!!!! Wrzasnąłem.
Po chwili Pies przybiegł szczekając.
- Przyjacielu jesteś!!!
Pogłaskałem go.Pov.Gutek
Otworzyłem ledwo dżwi i wszedłem do środka.
- Dziendobry co się Panu stało? Zapytała przerażona pielęgniarka
- aspirant Bielski. Proszę zadzwonić po karetkę. Mój przyjaciel jest ranny w lesie. Proszę mi pomóc. Powiedziałem i opadłem z sił. Usiadłem na podłodze. Kobieta natychmiast zrobiła to o co prosiłem. Po około pięciu minutach usłyszałem dźwięk syren. Uśmiechnąłem się lekko. Wyszeptałem ciche dziękuję gdy kobieta przyniosła mi wody.
Nagle do środka wbiegł Alex. Szczekając i ciesząc się że mnie widzi.
- Powiedz że znalazłeś Piotra.
Pies zaszczekał.
- Brawo Alex. Pogłaskałem psa.
- Gutek!! Lucyna przytuliła mnie i po chwili przyszedł Piotr.
Pov.Piotr
Ratownicy wzięli Gucia do karetki. Mnie po przebadaniu puścili do domu. Rana na nodze nie była poważna. Gutek miał kilka bandaży ale nic zlamanego nie było. Zdałem szybko relacje konendantowi i zaczęły się poszukiwania Konarskiej. Atecy pojechali do ich domu. My też mieliśmy wracać. Lucyna gdy zawiozla naszą trójkę do mojego domu wcisneła mi i Guciowi herbatę i kazała zjeść kanapki. Alex położył się przy Guciu który spał wtulony w psa.
- Nie masz pojęcia jak się balismy. Powiedziała
- My też. Spojrzałem na śpiącego chłopaka.
- Nie wiem co by było gdyby nas jednak Złapali.
- Miejmy nadzieję że to już będzie ostatnie ich show. Powiedziała rudowłosa.
- Chciałbym w to wierzyć. Mruknąłem i wypiłem napój.