Pov.Piotr
Dzisiaj razem ze wszystkimi byłem na koncercie. Był to specjalny koncert dla osób niewidomych. Główną rolę odgrywał Gutek bo to on grał. Kiedy koncert się skończył wszyscy byliśmy brawo. Rozmawiałem chwilę a następnie zostawiłem Gutka z Jowitą.
Pov.Gutek
Koncert się skończył, wszyscy przyszli mi gratulować. Byłem przeszczęsliwy. Nawet szef był zadowolony.
Nie wieże udało mi zaprosić Jowite na randkę!! Nie mogę się doczekać.Następnego dnia.
Piotr.
Jak zwykle się nie wyspałem bo Alex chciał być z samego rana na komendzie. Gdy lezałem na fotelu przyszedł cały uśmiechnięty Gutek.
- Dzień dobry
- A dzień dobry odpowiedział z uśmiechem
- Nawet nie muszę pytać jak było. Powiedziałem z uśmiechem
- Było wspaniale, wieczór i w ogóle a już ona! Jest cudowna. Piękna, słodka mądra, wrażliwa też jest. Wymieniał dalej. Po chwili wstałem z fotela.
- CO ty się tak na mnie gapisz? Zapytał
Dotknąłem czoła chłopaka
- Uuu Guciu tak jak podejrzewałem jesteś chory. Stwierdziłem
- A ty głupi. Powiedział śmiejąc się
- Ciężko chory, nieuleczalny to jest gorączka miłosna. Powiedziałem
- Stan ciężki, z Gucia nie będzie niestety żadnego pożytku. Powiedziałem do Aleksa na co pies zaczczekał.
Po chwili chłopak powiedział że Jowita zostawiła telefon u niego w samochodzie. I że to dobry pretekst by do niej z powrotem pojechać. Oczywiście zgodziłem się. Po chwili komórka zadzwoniła. Gutek odebrał.
- Jowita twój telefon jest bezpieczny, zostawiłaś go u mnie w samochodzie. Powiedział. Jednak po chwili jego uśmiech zmalał
- Tak Aspirant Bielski przy telefonie. Powiedział a ja również lekko się zmartwiłem. Alex zaczął skomleć a Gutek spojrzał na mnie z niepokojem.Przez cały czas starałem się uspokoić Gutka. Chłopak był bardzo tym wszystkim przejęty. Byliśmy już pod domem Jowity.
- A kiedy Pan się zoriemtował że córka zniknęła. Zadałem pytanie ojcu Jowity
- Wróciłem późno do domu, myślałem że śpi kiedy rano wszedłem do jej pokoju nie było jej.... Łóżko nietknięte jakby w ogóle nie spała w domu. Ja... Ja się nawet ucieszyłem że się spotyka z kimś i że z policjantem że będzie bezpieczna i w dobrych rękach. Powiedział siadając.
- Przepraszam nie udało mi się jej ochronić ale zapewniam Pana że wchodziła do środka. Odezwał się Gutek.
Spojrzałem na chłopaka. Obwinial się za wszystko nie słusznie.
- Guciu to nie Twoja wina, spokojnie. Powiedziałem.
Następnie ojciec powiedział że spotykała się z jakimiś ludźmi z fundacji. Gutek przeszukał komputer. Nagle Alex gdzieś pobiegł. Pobieglismy za nim. W krzakach znaleźliśmy szalik i laske Jowity. Teraz mieliśmy pewność że Jowita została porwana.
Następny trop zaprowadził nas do domu Roberta Badyry. Ledwie powstrzymywałem Gutka przed zrobieniem czegoś głupiego. Otworzyła nam żona. Maria. Kobieta nie wiedziała gdzie był mąż. To jednak znów był ślepy trop. Na komendzie wszyscy po raz kolejny się naradzaliśmy.Śledztwo nabiera tempa gdy Alex w rzeczach Marii znajduje kwit parkingowy. Porywacze zadzwonili również do ojca dziewczyny który powiadomił o tym policję.
- Dzwonili do Dolsnskiego. Grożą Jowicie śmiercią. Te słowa wystarczyły, Gutek nerwowo przeczesał włosy. Piotr spojrzał zmartwiony na chłopaka. Wiedzieli gdzie mogła być przetrzymywana Jowita. Od razu się tam udali. Wszyscy byli gotowi. Gutek przeskoczył przez bramę następnie Piotr. Kolejne dżwi otworzyli im anty terroryści. Piotr póścił Alexa i razem z Gutkiem zaczęli przeszukiwać cały budynek. Piotr pierwszy wszedł po schodach jednak ktoś psiknął mu gazem w oczy i upadł, natomiast Gutek został popchnięty i spadł ze schodów.Pov.Piotr
Ocknąłem się w jakimś pomieszczeniu. Ręce miałem skutecznie związane . Kawałek dalej zobaczyłem również przywiązanego Gutka z raną na głowie z której leciała krew. Nigdzie nie widziałem Alexa.
- Gutek. Szepnąłem
Po chwili chłopak otworzył po woli oczy. Nagle dżwi się otworzyły.
- Proszę proszę obudziliscie się. Powiedział Robert a za nim stanęła Maria z uśmiechem.
- Będziecie mogli ujrzeć swoją porażkę. Powiedziała i po chwili odsłoniła duży pojemnik z wodą w którym była Jowita skuta łańcuchami. - Jowita!! Krzyknął Gutek
- CO jej zrobiłaś?!!!! Warknął
Kobieta zaśmiała się.
- Jowita jestem tutaj!!! Jestem tu!!
- Już zapóźno. Powiedział Robert.
- Odepnij ją. Powiedziała
- Nie NIE!!! Zostaw ją!!! Proszę nie!!! Krzyczał Gutek i próbował uwolnić się z łańcuchów.
- Błagam Nie!!!!! Krzyczał
Kobieta po chwili odpieła łańcuchy i dziewczyna spadła na dno pojemnika. -JOWITA!!!!!!! NIEEEEE!!!!! Wrzasnął Gutek.
- Zapłacisz za to rozumiesz!! Zabiłaś niewinną dziewczynę. Powiedziałem.
- Zabije Cie słyszysz!! Krzyknął Gutek. Usłyszałem jak po chwili chłopak płacze.
- Jowita.
- Przyzwyczajaj się. Takie jest życie. Zabiera ci bliskich w momencie kiedy najmniej się spodziewasz. Powiedziała.
- Guciu spokojnie. Powiedziałem próbując uspokoić chłopaka ale wiedziałem że to nic nie da.
- Wyjmij ją. Powiedziała
Robert po chwili wyjął dziewczynę i żucił martwe ciało na podłogę.
- Masz już swoją zemstę to po co ci my?? Zapytałem.
- Muszę pozbyć się świadków. Powiedziała.
- Bierz chłopaka. Nakazała
- Zostaw go!!! krzyknąłem gdy złapał Gutka. Chłopak próbował się wyrwać ale tamten mu przyłożył i po chwili również tak jak Jowite włożył do zbiornika i związał.
- Nie waż się robić mu krzywdy!!
- Spokojnie nie zabije go od razu. Zaśmiała się.
- Mamy mnóstwo czasu. Dodała z uśmiechem.20 minut później
Patrzyłem bezsilnie jak Gutek się trzęsie z zimna.
- Guciu Wytrzymaj proszę. Zaraz napewno przyjdzie pomoc. Mówiłem.
Chłopak spojrzał na mnie i pokiwał głową.
- Proszę wypuść go!! On nic nie zrobił! Powiedziałem do kobiety.
- Może i nie.
- Nie pogarszaj swojej sytuacji.
- Nie obchodzi mnie ona.
Po chwili usłyszałem jak Gutek kaszle. A następnie ksztusi się wodą.
-Sz- szeffie. Powiedział słabo.
- Wypuść go proszę!!! krzyknąłem.
- Odepnij go. Mrukneła. Robert odpiąl Gutka który od razu wpadł głębiej w pojemnik.
- GUTEK!!!! Wrzasnąłem
- Błagam nie!!! Krzyknąłem
- Wyjmij go. Powiedziała.
Po chwili Gutek leżał na ziemi. Dygocząc z zimna. Był cały przemoczony, zmęczony i zmarznięty.
- Pozwól mi się nim zająć. A policja nie będzie cię szukać. Powiedziałem coraz bardziej zaniepokojony tym że Gutek się nie rusza.
Kobieta zaśmiała się głośno.
- A co ci tak zależy? Zapytała
- To mój przyjaciel. Powiedziałem.
Spojrzałem na Gutka. Chłopak patrzył na mnie i próbował wstać ale słabo mu to wychodziło.
Po budynku rozległ się hałas.
- Napewno dobrze zamknełaś? Zapytał Robert kobiety.
- Musimy iść szkoda że nie zobaczę jak twój partner umiera z wychłodzenia.
Następnie wyszli. Jednak przedtem rozległo się szczekanie
- ALEX TU JESTESMY!!!!! Wrzasnąłem. Po chwili Pies zaatakował męszczyzne a kobieta uciekła.
- Alex przyjacielu, proszę pomóż. Powiedziałem.
Pies zaskomlał i zaczął szarpać zębami sznurek. Po chwili poczułem swobodę na dłoniach.
- Dzięki przyjacielu. Powiedziałem do psa.
- Gutek!!! Krzyknąłem i podbiegłem do chłopaka.
- Hej szefie. Maria uciekła. Powiedział słabo.
- To nie jest teraz najważniejsze. Powiedziałem i zdjąłem z niego mokrą kurtkę i odkryłem swoją. Alex skomlał i przytulił się do Gucia.
- Zimno. Szepnął i wtulił się we mnie Gdy go przytuliłem.
- Już spokojnie Gutek. Wszystko będzie dobrze. Powiedziałem
Pogłaskałem go po włosach.
- Cholera gdzie oni są!!!! Minęło pół godziny! Warknąłem.
Alex zaczął szczekać.
Spojrzałem na chłopaka. Leżał wtulony we mnie. Już dawno przestałem go traktować jak żółtodzioba.
- Alex gdzie jest telefon?! Alex szukaj komórki. Powiedziałem.
Pies po chwili przyniósł mi rzecz.
- Mówi komisarz Górski dajcie mi tu karetkę!!! Szybko!! Lucyna Badyra zwiali. Gutek jest ranny. Powiedziałem i rozłączyłem się. Następnie ignorując ból w nodze wziąłem Gucia na ręce i wyszliśmy na dwór. Atecy skuli Badyre i jego żonę. Atecy wzięli martwe ciało Jowity.
Gdy karetka przyjechała ratownicy przejęli Gutka a ja złapałem się za głowę. Alex najwyraźniej chciał pojechać z Guciem ale złapałem za smycz.
- Spokojnie Alex on wyzdrowieje. Idziemy do tej wariatki. Powiedziałem i wróciliśmy na komende.
- Mam nadzieję że Gutek wyjdzie z tego. Powiedziała Lucyna przytulając mnie.
- Też mam taką nadzieję. Odpowiedziałem.
Po przesłuchaniu tej wariatki nerwy mi puściły i Lucyna musiała mnie uspokajać.
Wyszedłem wściekły z pokoju przesłuchań.
- Jeżeli on umrze to....
- To co zastrzelisz mnie??
Cały czas myślałem o tym. Kim był dla mnie Gutek? Moje przemyślenia przerwały odgłosy z wnętrza komendy i radosne szczekanie Alexa.
- Alex co jest?? Zapytałem i zobaczyłem Gucia glaskającego go.
- Gutek.
- Hej szefie. Uśmiechnął się.
Podszedłem i przytuliłem go.
- Dobrze że nic Ci nie jest. Powiedziałem.
- Wybaczcie że wam przerywam ale trzeba porozmawiać z ojcem Jowity. Facet jest tym załamany i wściekły i właśnie jedzie na komende. Powiedziała Lucyna również przytulając Gucia.
Po około kilku minutach męszczyzna już był na komendzie.
- Jak to nie żyje!!! Wykrzyknoł.
- Proszę pana staraliśmy się ją uratować! Powiedziałem.
- Bardzo nam przykro. Powiedziałem
- Przykro?? Wam jest przykro, ja straciłem jedyne dziecko, swoją córkę! Krzyknął.
- Jak mogłeś jej nie ochronić?!! Zwrócił się do Gucia
- Była pod twoją opieką!! Jak mogłeś jej nie uratować przecież jesteś policjantem!!
- Zapewniam Pana że starałem się. Powiedział skruszony Gucio.
Męszczyzna nagle zamachnął się i uderzył chłopaka w twarz. Pod wpływem ciosu chłopaka poleciał na biurko.
- Proszę natychmiast opuścić komende!! Już!!! Krzyknąłem odpychając go i zasłaniając Gucia. Męszczyzna po chwili wyszedł. Gutek otrząsnął się z szoku i pobiegł do łazienki.
- Gutek!!! Krzyknąłem.
Alex zaszczekał.
- Dobrze dam mu chwilę. Powiedziałem i pogłaskałem psa.