Wszystko moja wina

264 10 8
                                    

Pov. Gutek 

 Zamknęli mnie w jakimś pomieszczeniu bez okien. Byłem przywiązany łańcuchem do rury i nie potrafiłem sie uwolnić. W pewnym momencie do pokoju wszedło 3 facetów. Jednym z nich był Dolański, który popatrzył na dwóch pozostałych i kiwnął głową. Wtedy zaczęli mnid kopac i bić. Próbowałem się jakkolwiek bronić, ale bezskutecznie. Stwierdziłem, że jedyne co mogę zrobić to skulić się, żeby chronić głowę. Kopali mnie tak przez pewien czas a ja jęczałem z bólu. Wtedy podszedł do mnie Dolański.
 - Trzeba było dać się zabić, kiedy byłem dobry. powiedział i kopnął mnie prosto w twarz. 
- Teraz umrzesz w męczarniach i nikt ci już nie pomoże. odparł i wraz z drugim mężczyzną podniósł mnie i posadził na jakimś krześle. Przywiązali mnie do niego i przywalili jeszcze raz, tak że straciłem przytomność. Obudziłem sie kiedy poczułem wodę na mojej twarzy. Nie umiałem oddychać i sie nią krztusiłem. Po chwili wyciągnęli moją głowę z wody, a ja łapczywie zacząłem łapać powietrze. Niestety to powtórzyło sie jeszcze parę razy, a płuca bolały mnie coraz bardziej, po kolejnej chwili znów straciłem przytomność. Obudziłem się w tym samym pokoju, przywiązany do tego samego słupa co wcześniej. Miałem mokre włosy i twarz oraz było mi bardzo zimno. Widziałem jak Dolański rozmawia z jedym z mężczyzn, którzy mnie porwali. W pewnym momencie nastała cisza i później usłyszałem dźwięk, jakby ktoś rzucił metalowy prent na podłogę. Odwróciłem sie w tamtą stronę i zobaczyłem mężczyznę, który zmierza w moim kierunku. Miał w ręce metalowy pręt. Zamachnął się i uderzył mnie nim z całej siły. Krzyknąłem głośno z bólu, który przeszył moje całe ciało. Oprawca powtórzył to jeszcze parę razy, a ja miałem coraz mniej siły. Bolał mnie każdy centymetr mojego ciała, chciałem żeby to sie wreszcie skończyło...

 Pov. Piotr 

Przeszukiwaliśmy z Lucyną i technikami mieszkanie Gucia. Jeden z techników wziął do analizy próbkę krwi, która leżała na podłodze. Bardzo martwiłem się, że to może być krew Gucia... Po zebraniu wszystkich dowodów wróciliśmy na komendę. Byłem bardzo zdenerwowany tym wszystkim co się dzieje. Kiedy wszedłem do biura, usiadłem przy biurku, oparłem o nie ręce i schowałem twarz w dłoniach. Lucy podeszła do mnie i lekko mnie przytuliła. 
- Dlaczego Gutek pojechał sam do mieszkania? - zapytała z troską.
 - I co ci się stało w rękę?
 - Eh... - westchnąłem. - Pokłóciliśmy się o tą sprawę, na temat śmierci przyjaciela Gutka po tym jak go od niej odsunąłem... 
- Co zrobiłeś?! Czyś ty zwariował? Jak mogłeś odsunąć Gutka od sprawy dotyczącej morderstwa jego przyjaciela?! Piotr coś ty narobił... - westchnęła zrezygnowana Lucy.
 - Dobra... Co było dalej? - zapytała starając się uspokoić. 
 - Pojechaliśmy do domu i się pokłóciliśmy... Gutek się wkurzył i wyszedł trzaskając drzwiami...
 - No dobra, ale Gutek tak z byle kłótni nie wychodzi trzaskając drzwiami. - powiedziała a ja westchnąłem ciężko. 
- Piotr? Coś ty mu powiedział?! - zapytała Lucyna zdziwiona moją reakcją. 
- Że Jowita umarła przez jego nieuwagę... - powiedziałem tonem zbitego psa, a Lucy poczerwieniała ze złości. 
 - CO?! Czy tobie się w dupie poprzewracało?! Jak mogłeś?!  krzyknęła rudowłosa kobieta i prawie mnie uderzyła. 
- Byłem zdenerwowany i nie panowałem nad tym co mówię... - powiedziałem bojąc się o swoje zdrowie. 
- Nie myślę tak naprawdę! Przecież Gutek to mój przyjaciel!  dodałem.
 - Jak tylko go znajdziemy masz go przeprosić! Popełniłeś chyba największy błąd w swoim życiu mówiąc mu coś takiego! I obiecuję ci, że jeżeli coś mu się stanie to zerwę z tobą i w najlepszym wypadku dostaniesz kopa w krocze!  - krzyknęła, a ja nie wytrzymałem i lekko się zaśmiałem.
 - Bawi cię to?! 
 - Nie... po prostu słodko wyglądasz kiedy się złościsz...  odpowiedziałem zmieszany.
Wtedy do biura wparował wściekły komendant. 
 - Co się do cholery stało?!  krzyknął. 
- Dlaczego nie dopilnowałeś młodego?! 
 - Pokłóciliśmy się i pojechał do siebie do mieszkania... ale przysięgam że 10 min po jego wyjeździe ruszyłem za nim!  powiedziałem podniesionym głosem. Nie dość, że martwiłem się o Gucia i o swój związek z Lucy, to jeszcze komendant przyszedł się wydrzeć!
 - Powinieneś pojechać za nim od razu, a nie dumać nad sobą! Jesteś za niego odpowiedzialny!  wydarł się na Piotra, który zrobił minę zbitego psa. 
- Obiecałeś, że się nim zajmiesz i nie pozwolisz, żeby cokolwiek mu się stało! Tymczasem dowiedziałem się, że odsunąłeś go od sprawy na temat MORDERSTWA jego przyjaciela i pokłóciłeś się z nim, po czym kiedy on wyszedł nie pojechałeś za nim, mimo że wiesz, że grozi mu niebezpieczeństwo! - krzyknął 
- Macie mi go znaleźć jak najszybciej!  dodał i wyszedł wkurzony z pomieszczenia. 
Westchnąłem ciężko i usiadłem za biurkiem . Aleks zaszczekał . Pogłaskałem go i zacząłem się zastanawiać nad tym wszystkim .Muszę go znaleźć .

Wróciłem do domu i zamknąłem dzwi. Ten nieszczęsny dzień w końcu dobiegł końca i był to chyba najgorszy dzień w moim życiu .Gutek niewiadomo gdzie jest ,mój związek jest zagrożony i jeszcze komendant się na mnie wydarł .Zawaliłem po całej linii . Wszedłem do salonu ,przywitała mnie cisza ,całkowita cisza .Kanapa na której zawsze spał Gutek teraz była pusta w na biurku leżał uśpiony laptop i tablet chłopaka. Usiadłem na podłodze i poprostu niewytrzymałem zacząłem płakać .
 -to wszystko moja wina ,po co ja się z nim kłóciłem ??!! mówiłem do siebie . 
-Gdyby nie to już dawno by ze mną był .Aleks jedynie skomlnął i przytulił się do mnie .Jemu też brakowało Gucia .Mineło dopiero kilka godzin a ja już za nim  tęskniłem .

Komisarz Alex Gutek i Piotr Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz