Rozdział IX

323 15 9
                                    


   - WIKA, BAYRON WSTAWAJCIE, ŚNIADANIE! - rozbrzmiał po domu głos ciotki.

Niechętnie wstałam z łóżka i poszłam szybko się ogarnąć aby następnie zejść na dół na rzekome śniadanie, no a potem, oczywiście do szkoły. Zwykły, kolejny dzień. Siedząc na lekcjach moje myśli były pogrążone w wydarzeniach ze wczoraj.

- Wiktoria! - zawalał Evans gdy mijałam go niedaleko na korytarzu - Mogłabyś pomóc potem w sprzątniu? Proszę.

- Czemu ja? - zapytałam, nie oczekując żadnej sensownej odpowiedz od kapitana - okej, mimo to nie mogłby ci pomóc menadżerki? Mam parę spraw jeszcze do załatwienia.

- No właśnie nie - nastolatek się zamiatał - Mają dużo na głowie, odnośnie turnieju i innych takich, bardzo nas w końcu wspierają.

- Rozumiem Mark, kiedy mam przyjść? - nie uśmiechało mi się sprzątać w tym śmietniku, co jednak miałam poradzić jestem mało asertywną osobą.

- Najlepiej odrazu po lekcjach, Wiczka.

- Okej Evans - pokręciłam głową z dezorpatą, w tym momencie na korytarzach rozbrzmiał dzwonek a my pędem rzuciliśmy się do klasy na drugim końcu szkoły.

   -MARK! Jestem! Gdzie się podziewasz?! - krzyczałam gdy już po skończeniu zajęć przyszłam na zaplanowane ,,sprzątanie''- Evans?!
Rozejrzałam się dokoła wyszukując brązową czuprynę, w szkole nie było już zbyt wielu uczniów więc nie powinno być trudno go znaleźć. Nigdzie go jednak nie było, w klubie a nawet na bosiku, zniesmaczona jego idiotycznym zachowaniem usiadłam na jednej z opon znajdujących się wewnątrz pomieszczenia.

- Wika? Widziałaś gdzieś Marka? - Uniosłam głowę, słysząc znajomy, lekko irytujący głos.

- ostatnio? Na lekcjach, wiesz? - odpowiedziałam sarkastycznie i
Poczułam wibracje w telefonie. Nie to że nie lubiłam Axela, po prostu liczyłam na tego słodkiego piłkomaniaka.

|=|*

Mark - nie mogę przyjść i wam pomóc, przepraszam!

Ja- Kurcze Mark, to co teraz?

Mark- przyjechała do mnie ta wredna ciotka i mama nie chce mnie wypuścić

Ja- okej, to co przekładamy? Czy mamy sami sprzątać? I co tu robi wogule Axel?

Mark- nie byłoby problemu gdybyście sami to ogarnęli?

Mark - Axel też został przeze mnie zwerbowany haha.

Mark- pa

Ja- dobra... Na razie.

|=|

- Axel, mamy trochę problem - zaczęłam już spokojniej - Mark nie może do nas przyjść więc musimy sami to ogranąć. Posłuchaj żeby było sprawnie bo mi się spieszy i tobie zapewne też, podzielmy się obowiązkami i zaczynajmy.

Weszłam do środka i zaczęłam układać piłki pororzucane po pomieszczeniu a jeżowaty wziął miotle i zaczą zamiatać.
Pracowaliśmy w błogiej ciszy co też mi odpowiadało ale wszytko co dobre szybko się kończy więc jasnowłosy chciał zacząć jakąś rozmowę.

- Wiki, jak sądzisz wygramy ten mecz? No wiesz nie martwisz się że coś może się stać... Że Dark może coś zaplanować? - to pytanie wybiło mnie z rytmu, faktycznie czułam że coś się stanie, Jude również, jednak u Axela tego się zupełnie nie spodziewałam.

- Musimy wygrać, spokojnie - zawiesiłam się, myślałam w tym momencie co odpowiedzieć na to jego przeklęte pytanie o Darku, na szczęście zaczął mówić o czymś zupełnie innym.

Śnieżny anioł | Inazuma ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz