rozdział XIII

160 6 0
                                    

Mecz trwał dalej, niestety zmuszona byłam siedzieć na ławce. Patrzyłam jak chłopcy męczą się z przeciwnikami, niezmiernie bolał mnie fakt że, nie mogę im pomagać. Mruknęłam niezadowolona i dalej wpatrywałam się w piłkę, moje myśli krążyły wokół Zeusa i mojego brata, przez co nawet nie zauważyłam gdy strzelili pierwszego gola. Szczęśliwa poderwalam się i przytuliłam Celie, która była równie szczęśliwa co ja.

W końcu mecz się skończył, wygraliśmy! Podbiegłam czym prędzej do Juda i mocno go przytulilam. Była to jego zasługa jak i całej drużyny, ból głowy jednak wcale nie ustępował, jednak nie przejmowałam się czymś tak mało ważnym.

Czekałam na chłopaków, zaraz miał się zacząć trening. Popijałam pierwszy lepszy soczek który zdążyłam kupić przed szkołą, wpatrzona byłam w telefon, przeglądałam w tym momencie jakieś artykuły czy inne duperele.
Usłyszałam strasznie piskliwy głos tusz za moimi plecami, przestraszyłam się niesamowicie. Bo kto normalny ma taki głos?

- Hejka, co tu robisz? - siedzę, nie widać. Odwróciłam się, za mną stała a bardziej schylała się dziewczyna. Była dość wysoka, wyższa odemnie, miała lekko zielone włosy, wyglądało to komicznie. Uśmiechała się, mimo że uśmiech był wymuszony.

- Czekam na trening, kim jesteś? - odpowiedziałam, dokładniej analizując jej twarz.

- Grasz w niej? - ewidentnie była zdziwiona, tak bardzo jak ja gdy pierwszy raz spotkałam Darka.

- Tak, oczywiście - odwróciłam wzrok spowrotem w stronę telefonu.

- Kira jestem, przyszłam zapisać się jako menadżerka - mówiła szczęśliwa a jej oczy nienaturalnie się powiększyły.

- Mamy wystarczająco menadżerek - odpowiedziałam jej, nie wiedziałam dlaczego ale strasznie działa mi na nerwy.

- Im więcej tym lepiej - nastolatka nie przestawała się uśmiechać, tym swoim komicznym, nieprzyjemnym uśmiechem.

- Wątpię - zaśmiałam się a już po chwili zobaczyłam na horyzoncie Evansa i resztę.

- HEJ WIKA! - usłyszałam krzyk Evansa, machającego mi. Za nim szli jeszcze Jude, Axel, Kevin i Swift.

- Yoo - odpowiedziałam mu i zbiłam z każdym żólwika a Sharpa przytuliłam.

- Hejcia - odezwała się znowu, miałam najszczerszą ochotę przywalić w jej twarz, powstrzymałam się jednak wiedząc że to by nic nie dało.

- Hejka - odpowiedział jej szatyn. Axel stał i patrzył się a to na mnie a to na nią, Nethan spoglądał w telefon a Kevin mruczał coś pod nosem. Zgrana ekipa.

- LUDZIE!! - krzyk Steva Dotarł do nas z drugiego końca boiska - KTOŚ PRZEBIŁ NAM WSZYSTKIE PIŁKI!!

- ŻE CO!? - krzyknął Mark.

Pobiegliśmy do domku klubowego aby zobaczyć zaistniałą sytuację, no cóż, chłopak miał rację. Nie było żadnej piłki.
Zaczęła się dyskusja kto to zrobił i czemu, pewnie pierwszoklasiści robili sobie żarty, nie były one śmieszne jednak to najbardziej prawdopodobne.

Niedługo potem, wyszłam z posesji szkoły, Mark odwołał trening i poszedł z tym do trenera i dyrektora. Reszta rozeszła się chwilę potem, nie szłam z nikim jako że każdy potworzył grupki w których poszli na ramen. Ta lafirynda również, dołączyła się do tej pseudo lepszej i bardziej popularnej.
Nie obchodziło mnie to jakoś mocno, nie jest w stanie mi zagrozić.

- O, Wiktoria - usłyszałam głos Herry.

- Hejka, miło cię widzieć - odpowiedziałam mu, chcąc w końcu wyjaśnić to wszystko

- Gdzie idziesz? Mogę z tobą? - zapytał szybko.

- Do domu, przejdę się sama na razie. A co?

- A no okej - pościł mi oczko, niedaleko stał jego motor więc pewnie zaraz gdzieś pojedzie.

Kroczyłam dalej, alejkami którymi szlam codziennie, codziennie wyglądały pięknie i tak magicznie.

Rozłożyłam się na łóżku, napisałam do Juda czy mógłby do mnie przyjść za jakiś czas, obejrzeć film lub coś innego.

Pingwinek mój <33

- wpadniesz? 16:03

Jude - kiedy?? 16:04

- teraz.

Jude - jestem z Kirą na mieście.

- i co? Chodź do mnie :))

Jude- może jutro wpadnę, na razie jestem w kawiarni.

Lekko wkurzona, zmieniłam czat i napisałam do Nelly z tym samym pytaniem. Odpisała że nie ma czasu, musi załatwić ważną sprawę w szkole.

Było już późno. Dochodziła 3 nad ranem, nie mogłam spać chociaż bardzo chciałam. Czułam się tak źle, jak jeszcze chyba nigdy. Problemy wcale nie ginęły, w miejsce starych pojawiały się nowe i tak cały czas. Czy byłam winna temu wszystkiemu? Najprawdopodobniej nie, jednak tak się czulam, łzy płynęły z moich oczu ciurkiem, cała się trzęsłam a husteczki się dawno skończyły. Wyglądałam tak koszmarnie jak tylko się da.

Mój kochany brat może zginąć, jakieś szanatrze. Przecież to nie jest normalne, żyłam zawsze spokojnie w zgodzie ze wszystkimi, przyszedł on i to wszystko zepsuł. Moje oczy dochodziły do momentu w których już nie miałam czym płakać i były całe czerwone.
Leżałam tak jeszcze jakieś 3 godziny, byłam na tyle zmęczona, że nie wiedziałam kiedy ale usnęłam.

Wstałam dosyć późno, na tyle że na pewno nie wyrobilabym się na żadną lekcje. Mogłam również odpuścić sobie trening, jednak nie wiem czy to miałoby większy sens. Tak czy siak czułam się okropnie dalej. Bayrona, dalej nie widziałam, to kolejna rzecz która mnie męczyła. Gdy już miałam wstać z łóżka, głowa rozbolała mnie tak jak podczas meczu, skrzywiłam się. Sięgnęłam jednak po jakiś lek przeciwbólowy i szybko go łyknęłam.

Ruszyłam w stronę łazienki aby umyć się i przebrać z piżamy w dalej luźne, ale inne ciuchy. Kiedy można było powiedzieć że doprowadziłam siebie do ładu, ponownie wróciłam na łóżko i w końcu wzięłam telefon do ręki. Jude dzwonił o równej 8 rano za to Axel i Mark 15 minut temu.

- Ile ja bym dała żeby nie spotkać tego wariata - mruknęłam sama do siebie chowając twarz w dłoniach.

Resztę popłudnia spędziłam na odrabianiu lekcji, czytaniu książki i rysowaniu. Chciałam odciąć się od całego świata, być sama ze sobą. Nie wiedziałam z kąd taka nagła zmiana, jeszcze wczoraj czułam się znakomicie przynajmniej do momentu w którym nie poprosiłam Juda aby przyszedł do mnie. Najzwyczajniej w świecie olał mnie, co mnie bardzo zabolało.

Usłyszałam pukanie do drzwi, miałam cichą nadzieję że ktoś jest w domu i nie będę musiała sama schodzić na dół. Kiedy jednak dzwonienie nie ustępowało, podniosłam się i poszłam zrobić to czego tak bardzo nie chciałam. Kiedy uchylilam je delikatnie, zobaczyłam Herę, lekko się uśmiechnęłam do niego i wpuściłam do środka.

- Hej, po co przyszłeś? - zapytałam patrząc moimi zmęczonymi oczami w jego.

- Mieliśmy to sobie wyjaśnić, nie sądzisz że wypadałoby? - uniósł jedną brew mierząc mnie spojrzeniem.

- Pewnie, chodź do mnie - machnęłam ręką na znak aby szedł za mną. Gdy byliśmy już u mnie, nastała niezręczna cisza, którą postanowił wreszcie przerwać.

- Impuls, nim się kierowałem - mruknął cicho - było to spowodowane boską wodą - dodał jeszcze ciszej przez co prawie go nie zrozumiałam.

- Co to takiego? - zapytałam, dosiadając się do niego.

- To napój bogów, nie mów nikomu błagam.

Śnieżny anioł | Inazuma ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz