Rozdział XIX

120 5 2
                                    

Wyszłam na korytarz, po czym wyciągnęłam powietrze. Lekarz zrobił parę badań, siedziałam w szpitalu od około godziny. Nic nie stwierdził, byłam załamana, miałam dość.

- Nie martw się na pewno po którymś razie coś wyjdzie, ewentualnie samo przejdzie - położył mi rękę na ramieniu Axel, chwilę po tym jak powiedziałam mu o wynikach. Słabo się uśmiechnęłam, chcąc dodać sama sobie otuchy że będzie dobrze.

- Mam nadzieję - odwróciłam się w jego stronę, uderzyła mnie woń tych charakterystycznych dla niego perfum, delikatne i słodkie. Pachniał zupełnie inaczej niż Jude.

- Podwieźć cię do Juda? - zapytał, lustrując moją zapewne jeszcze bardziej bladą twarz.

- Nie wiem - ponownie wzięłam głęboki oddech, chcąc uspokoić myśli kołatające się w mojej głowie.

- Czyli tak - zaśmiał się, ewidentnie chciał rozluźnić atmosferę, słabo mu to jednak wychodziło.

Chwilę potem siedziałam na tylnim siedzeniu, samochodu ojca Axela. Był czarny i elegancki, taki jaki sobie wyobrażałam kiedy wspomniał po raz drugi o podwózce. Jechaliśmy w ciszy, która mi zupełnie pasowała. Wolałam nic nie mówić, niż tłumaczyć dlaczego jest fatalnie i wszystko się wali.

- Pójść z tobą? - zapytał biało włosy, odwracając się do mnie z przedniego siedzenia. Nie do końca wiedziałam po co miałby iść, żeby dodać mi otuchy? Ale w końcu to był mój chłopak i nie miałam czego się bać, chyba.

- Nie musisz, dziękuję za wszystko - uśmiechnęłam się a przynajmniej starałam się aby to wyglądało jak uśmiech. Wysiadłam z auta i jeszcze raz przecierając oczy, powolnym krokiem ruszyłam przez ogród rozprzestrzeniający się na posiadłości Sharpów. Może jednak chciałam aby Axel przyszedł tu ze mną, mimo że nic by nie zdziałał, może nie czułabym się aż tak przygnębiona i samotna jak teraz.

Tak cholernie bałam się reakcji Juda, na mój widok. Nie spodziewał się raczej zobaczyć mnie o takiej porze, nie było może najwcześniej ale wydawało mi się również że nie było na tyle późno abym nie mogła już go odwiedzić. Szłam tak wolno jak tylko się dało, moje myśli zaczęły wręcz krzyczeć przez co głowa zaczęła mnie niewyrażalnie boleć. Na dodatek zaczął padać deszcz, cały dzień był raczej pochmurny jednak teraz poczułam jak bardzo mnie dobił. Krople deszczu uderzały o mój czarny bawełniany sweterek a równie czarna spódniczka była już po chwili cała przemęczona. Nie zachęciło mnie to jednak aby przyspieszyć kroku aby szybciej zagościć się w rezydencji. Niestety chwila w której musiałam dotrzeć do drzwi zbliżała się nieubłaganie. Z każdym następnym krokiem odczuwałam coraz mocniejszy ból głowy.

Zatrzymałam się przed brązowymi, ozdobnymi drzwiami. Delikatnie zapukałam do drzwi i czekałam, czekałam aż ktoś mi otworzy, liczyłam że Jude jest w domu i to on akurat stanie za chwilę w progu. Moje szczęście zaczęło dopisywać kiedy zamiast Juda zobaczyłam lokaja, uprzejmie i szybko zaprosił mnie do środka. Zaprowadził również do Juda, czułam że nie byłam psychicznie gotowa na tą rozmowę, miałam jeszcze tyle czasu na przemyślenia. Czułam że to wszystko jednak nie ma sensu, nie ma sensu czekać moja decyzja się nie zmieni.

- Wiktoria? - usłyszałam obok siebie głos Juda, był dla mnie jak melodia, kojący i przyjemny dla ucha - chodź natychmiast dam - poczułam jego rękę na mojej. Pociągnął mnie do swojego pokoju - dlaczego tak zmokłaś? Długo byłaś na dworze? - zaczął zadawać pytanie za pytaniem a ja tak na prawdę nie wiedziałam ile dokładnie zajęła mi droga od samochodu do jego domu, zdawałoby się że cała wieczność.

- Czy to ważne? - mruknęłam cicho, stojąc obok nastolatka który w tej chwili szukał czegoś w szafie. Spojrzał na mnie po czym zmarszczył brwi.

- Oczywiście że tak, proszę - podał mi czyste, suche ubrania i ręcznik. Byłam mu za to wdzięczna, było mi niesamowicie zimno. Kwinęłam porozumiewawczo głową i weszłam do łazienki, zdjełam ten śliczny czarny sweterek, który urzekł mnie już od pierwszego spojrzenia i spódniczkę.

Przyjrzałam się dokładnie ciuchom które dostałam od Sharpa. Biała, za duża bluzka z małym logo na prawej stronie klatki i ktorkie spodneki, zapewne też za duże. Otuliłam się niebieskim ręcznikiem, był zaskakująco ciepły, co mnie ucieszyło i chodź trochę rozgrzał moje zmarznięte ciało. Kiedy już byłam prawie sucha, prawie bo moje białe włosy dalej wyglądały jakby ktoś wylał na mnie kubeł wody, ubrałam się w piżamę.
Złożyłam ciuchy w kostkę i weszłam do pokoju, gdzie Jude siedział na kanapie i zapewnie czekał na mnie.

- Jestem - oświadczyłam głupio, przysiadając się do chłopaka - Co zrobić z morkrymi rzeczami? - zapytałam, spoglądając w górę na jego oczy które jak zawsze zasłaniały gogle.

- Połóż je, zaraz ktoś je weźmie - wzdechnął, jakby był zamyślony. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, w końcu to ja tu przyszłam i najwidoczniej to ja powinnam wykazać się inicjatywą.

- Jude - zaczęłam niepewnie, sama nie wiedziałam co dokładnie chce powiedzieć - rozmawiałam z Axelem, cieszę się że już jej nie będę musiała oglądać jednak.. - zacięłam się, moja improwizacja była, powiedzmy sobie szczerze, kiepska.

- Też mnie to cieszy, jednak bardziej to że jesteś tutaj. Przemyślałaś sobie? - wydawał się zupełnie inny niż na treningu po południu, taki przybity.

- Tak, Jude - zrobiłam przerwę i nabrałam powietrza, po chwili je wypuściłam i wbiłam wzrok w chłopaka. Jego czarna bluzka idealnie leżała na jego klatce, wyglądał schludnie, elegancko a zarazem tak zwyczajnie. Patrzył z wyczakniem, ucisk w gardle nie pozwalał mi jednak kontynuować, musiałam się przemóc i zakończyć całe to przedstawienie - Wiesz że cię bardzo kocham, prawda? - zapytałam a jego brwi podskoczyły w górę, najwidoczniej nie spodziewał się że powiem od razu coś takiego - Wierzę ci że to nie twoja wina..

- Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy - usłyszałam jego szept przy moim uchu a już po chwili zamknął mnie szczelnie w swoich ramionach. Objęłam dlońmi jego twarz i przysunęłam ja tak, aby nasze czoła się stykały, delikatnie zssunęłam te pieprzone gogle z jego pięknych, czerwonych oczków - ja ciebie też bardzo kocham, nigdy więcej się nic takiego nie powtórzy. Nie chciałem żeby tak wyszło na prawdę, nie chce żadnej innej, chce tylko ciebie - uśmiechnęłam się słabo, byłam szczęśliwa że w końcu mogę czuć jego dotyk, jego perfumy uderzające w mój nos i widzieć ten jego piękny uśmiech. Część mnie która mówiła aby go zostawić, nie była najwidoczniej zadowolna z takiego obrotu spraw, nic jednak nie było silniejsze od mojej miłości do Juda Sharpa.

- Nie płacz - mruknął kiedy zauważył pojedyncze łzy na moich policzkach. Szybkim gestem otarł je i z widocznym pragnieniem spoglądał na moje usta. Nasze twarze dzieliły dosłownie milimetry, w końcu nastolatek połączył nasze usta w pełnym porzadania pocałunku.

Śnieżny anioł | Inazuma ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz