Rozdział XVIII

129 8 2
                                    

Po nie przyjemnym zajściu w nocy, w końcu leżałam w łóżku. Ból ustał dopiero po parunastu długich minutach. Postanowiłam iść do lekarza, w końcu nigdy nie miałam jakiś poważniejszych urazów czy chorób. Przed tym jednak musiałam pójść na lekcje i na trening, po jutrze mecz z Zeusem a Mark dalej nie opanował nowej techniki, zupełnie tak jak ja.

Wyszłam z domu, zamykając go na klucz. Ciocia wraz z Wujkiem, wyjechali z samego rana do Korei na ważne spotkanie biznesowe. Wędrowałam powolnym krokiem do szkoły, jedyne czego się bałam to spotkać w niej Juda, tak bardzo go kochałam i chciałam zapomnieć o całej tej nie przyjemnej sytuacji. Część mnie uważała ten pomysł za absurdalny, druga część jednak podpowiadała mi że to dobre wyjście i dzięki temu będę szczęśliwa.

- Hejka Axel - krzyknęłam, kiedy na swojej drodze zobaczyłam białą czuprynę. Natychmiast do niego podbiegłam i mocno przytuliłam.

- Oh, Hej - przewitał się i oddał przytulasa - jak się czujesz? - zapytał, patrząc na mnie swoimi czekoladowymi oczami.

- Tak sobie, wybieram się do lekarza po treningu - wyznałam ściskając uchwyt torby.

- To przez to na poprzednim meczu mam rację? - zapytał, a ja pomału kiwnęłam głową.

- Wczoraj, byłam poćwiczyć wieczorem nad rzeką. W pewnym momencie zrobiło mi się słabo i nie mogłam nic zrobić, nie rozumiem dlaczego tak się dzieje.

- To nie jest zdecydowanie normalne czy coś, jeśli chcesz mogę się przejść z tobą i tak pewnie będziemy szli w tym samym kierunku - uśmiechnął się, zgodziłam się na jego propozycję, nie uśmiechało mi się samej iść, to przerażające.

- Na prawdę ci dziękuję. Axel.. mam pytanie - nie wiedziałam czy dobrze robię, jednak coś po prostu mi kazało - Bo wczoraj Jude i Kira, oni - zaczęłam się trochę jąkać, nie wiedziałam wogule jak zacząć, na szczęście chłopak wybawił mnie z opresji.

- No tak.. domyśliłem się że już wiesz i sam chciałem z tobą o tym porozmawiać - podrapał się po karku i kontynuował - Jeśli rozmawiałaś z Judem wiesz że to nie jego wina. Wierzę mu, nie wiem jak ty.

- Sama nie wiem co o tym sądzić - mruknęłam patrząc to na chłopaka to na drogę.

- Pomogłem pozbyć się Kiry, nie tylko dla was ale i dla reszty drużyny. Miałem o tym nikomu nie mówić ale dla ciebie zrobie wyjątek. Kira planowała rozwalić naszą drużynę, chciała skłócić wszystkich, podsluchałem jak rozmawiała z kimś, niestety nie wiem z kim.

- Nigdy jej nie ufałam - nerwowo się zaśmiałam, zadowolna z tego że znowu miałam rację.

- Poza tym, Jude bardzo cię kocha. Nie odpuści sobie ciebie, jesteś dla niego wszystkim. Wczoraj przyszedł do mnie wieczorem, cały we łzach, szedł od ciebie.

- Oh - zdziwiłam się, nie sądziłam że Sharp aż tak bardzo jest wylewny w uczuciach - Nie wiedziałam - palnełam głupio, ciekawe z kąd miałam wiedzieć.

- No nic, to wasza sprawa w razie co możesz przyjść pogadać - poklepał mnie po ramieniu po czym oboje się zasmialiśmy. Weszliśmy do szkoły i pokierowaliśmy się do klasy, nieszczęście zaczynaliśmy chemią.

Usiadłam obok Axela, przedmną siedział Mark, jak zawsze uśmiechnięty. Nie wiem z czego tak się cieszył, skoro biedactwo nie zdaje z matematyki. Lekcja zaczęła się chwilę potem, ciągnęła się w nieskończoność, jak zawsze nic nie rozumiałam.

- Ej - usłyszałam szept przy moim uchu - Jak to zrobić? - zapytał Axel patrząc, prosząco na mnie.

- Nie wiem, to zawsze Jude robił za mnie zadania - zaśmiałam się słabo, co nie uszło uwadze nauczyciela który już po chwili wziął mnie do tablicy.

Wyszłam z budynku, przebrana w strój piłkarski kierowałam się na boisko. Cały dzień unikałam Sharpa jak ognia a na moje nieszczęście on pojawiał się na każdym moim kroku. Potrzebowałam chwili aby przemyśleć to wszystko, nie było jednak na to czasu. Od razu po treningu musiałam iść do lekarza, moje zdrowie coraz bardziej mnie martwiło.

Trening, przebiegał bez większych przeszkód, no dobra, do czasu. W tamtym momencie poraz pierwszy od długiego czasu zobaczyłam Bayrona. Piłka pędziła z prędkością światła do bramki, kiedy blądyn spadł z nieba i zatrzymał dwie piłki. Moje oczy rozszerzyły się, nie spodziewałam się jego, tutaj.

- Wow, musisz być na prawdę świetnym bramkarzem - zaczął krzyczeć Mark jak zawsze szczęśliwy, jeszcze nie wiedział z kim rozmawia.

- Miło mi, jednak bramkarzem nie jestem - odpowiedział swoim aroganckim tonem Love. Nie chciałam wychylać się z tłumu, dlatego przykucnęłam za Jackiem i Todem.

- Kim jesteś?! - krzyknął zdenerwowany Kevin, zaciskając pięść - Chcesz się z nami zmierzyć?

- Nie rozśmieszaj mnie - zaśmiał się Bayron, czym niezmiernie wszystkich zdenerowował, w tym mnie.

- Bayron - mruknęłam cicho, sama do siebie, przerażało mnie jego zachowanie.

Zobaczyłam tylko przez szparę między chłopakami jak bladyn się wybija i kopie piłke w Marka. Mimo jego starań, piłka wpadła do bramki a on sam upadł na murawę.

- Mark - krzyknął Jude i wszyscy znaleźli się przy bramkarzu. Poza mną, wypatrzyłam się w Bayrona, co on robił?

Niedługo potem Love znikł, tak bardzo chciałam z nim porozmawiać jednak coś nie dawało mi nawet do niego podejść. Spokój i szczera rozmowa z nim, tego właśnie chciałam. Co jednak miałam poradzić kiedy Love ciągle przesiadywał, tak na prawdę nie miałam pojęcia gdzie.

Kierowałam się z Axelem do szpitala na badania, chciałam dowiedzieć się co mi jest. Mojego towarzysza zapewne też męczyła ta myśl, wnioskując po jego zachowaniu.

- Ten chłopak ma niezły tupet - odezwał się w końcu ciemno oki - już go nie lubię.

- Wiem - mruknęłam tak cicho, że sama ledwo siebie usłyszałam. Nie chciałam rozmawiać z nim o moim kuzynie, nie był odpowiednią osobą na takie rzeczy.

- Tylko tyle mi powiesz? - zaśmiał się i podrapał po karku - Myślałam że tobie też się nie podoba.

- Nie o to chodzi, Axi proszę zmieńmy temat - popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem, na co kiwnął głową.

- Przemyślałaś sprawę z Judem? - przewróciłam oczami, kiedy mówiłam żeby zmienił temat nie chodziło mi o jeszcze gorszy.

- Nie wiem, chciałabym być z nim szczęśliwa ale - na chwilę zawiesiłam się aby zebrać myśli - sama nie wiem - w mojej glowie pojawiła się pustka.

Tak bardzo znowu chciałam poczuć spowrotem ramiona Sharpa i jego piękne, mocne perfumy przez które zawsze czułam się jak w domu. Ta potrzeba chyba była zbyt wielka bo pochwili zatrzymałam się i ze łzami w oczach przycupnęłam na ławce.

- Hej, wszystko dobrze? - moje oczy spotkały zmartwione oczy Axela, który w mignieniu oka usiadł obok mnie.

- Nie, nic nie jest w porządku - nagle poczułam jak jedna słona łza spłynęła po moim bladym policzki. Przysunęłam się delikatnie do przyjaciela, potrzebowałam Juda. Poczułam jak nastolatek obejmuje mnie ramieniem, byłam mu wdzięczna.

- Chcesz mi o tym opowiedzieć? - zapytał cicho, dotykając prawie swoimi wargami mojego ucha. Wzdrygnęłam się na to, jak blisko znajdował się mnie.

- Chce Juda, chce do niego - mruknęłam, chciałam powiedzieć coś więcej. Chciałam powiedzieć jak bardzo go kocham i jak bardzo go potrzebuję, jednak kula w gardle skutecznie mi to nie umożliwiało.

Śnieżny anioł | Inazuma ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz