13

356 38 17
                                    

Castiel myślał, że praca mu pomoże, że może będzie mógł skupić myśli na tym co ma robić i dzięki temu przestanie myśleć o Deanie, ale to nie było takie łatwe. Może powinien znaleźć pracę bezpośrednio w Phoenix, zamiast w Chandler? Ludzie go kojarzyli, wypytywali o Deana, a on próbował odpowiadać tak, aby nie brzmieć chamsko, czyli wychodziło na to, że mówił prawdę o nim – mówił, że jest porządny, że wciąż go kocha i tak dalej, co tylko pogarszało to jak się czuł. Za dużo znajomych twarzy. W Phoenix na pewno wyglądałoby to inaczej.

Drugiego dnia spotkał Balthazara, co sprawiło, że miał ochotę kogoś skrzywdzić. Poważnie ze wszystkich ludzi, których mógł spotkać z czasów swojej edukacji spotkał swojego byłego?!

— Kogo moje oczy widzą! — prawie krzyknął na widok Castiela. — Ty nie w Kalifornii ze swoim chłoptasiem? 

Castiel westchnął i postanowił, że nawet nie spojrzy na Balthazara, aby nie psuć sobie humoru jeszcze bardziej.

— Balthazar, chociaż raz nie zachowuj się jak dupek i odpuść, co? — poprosił, zaczynając kasować jego rzeczy. — Paliwo też? — spytał.

— Z trójki — odparł, a Castiel dołączył to do rachunku. — Słuchaj, to co mówiłem, gdy zrywaliśmy...

— Siedemdziesiąt osiem pięćdziesiąt — przerwał mu, podając rachunek.

Balthazar wyjął kartę płatniczą i spojrzał na Castiela z prawdziwym współczuciem, które Castiel kątem oka zobaczył. Na moment czuł się naprawdę zagubiony.

— Nie chciałem wtedy tamtego powiedzieć. Mimo wszystko chciałem, żebyś był moim przyjacielem, ale wiedziałem, że coś jest między waszą dwójką i uznałem, że będzie ci łatwiej, jeśli mnie znienawidzisz.

— To nie trzyma się kupy, Balthazar. Wybacz, ale mam klientów — wskazał głową na dwie osoby czekające za nim w kolejce.

— Po prostu dzwoń, gdybyś potrzebował wsparcia, okej?

— Raczej nie zadzwonię — odpowiedział, a Balthazar westchnął i wyszedł. 

Castiel musiał przyznać, że ta teoria miała trochę więcej sensu niż to, że cały czas chodziło mu tylko o seks, chociaż nadal miała luki i nie zmieniała tego, że zdradzał go z Gabrielem, a potem zdradził też Gabriela. Wolał o tym nie myśleć, bo w swoim obecnym stanie naprawdę mógłby się z nim przespać, a wiedział, że wtedy by tego żałował. 

Po co on w ogóle tu wracał? Myślał, że wspomnienia stąd będą łatwiejsze do zniesienia niż te w Los Angeles, a wcale tak nie było.

Najgorzej było jednak trzeciego dnia, gdy zobaczył ich – swoich rodziców. Wyglądali na równie zaskoczonych, co on. 

Ojciec Castiela obejmował swoją... sądząc po tym, że znowu mieli obrączki, żonę. Kobieta była w bardzo widocznej ciąży. Nie odezwali się do niego, więc Castiel przyjął taką samą taktykę – traktował ich jak normalnych klientów, udawał, że się nie znają.

Zobaczył, że jego ojciec coś zapisuje, ale to zignorował. Może pisał kolejny poradnik, którego nikt nie kupi, bo pisał tam bzdury i zapisywał inspiracje? Jedyna z odziedziczonych po ojcu rzeczy, z której Castiel się cieszył to talent pisarski – mężczyzna pisał dobrze, ale jego książki miały zbyt konserwatywny wydźwięk, aby mógł na nich na poważnie zarabiać. Może też powinien napisać książkę? 

— Sześćdziesiąt dwa — powiedział, a ojciec podsunął mu złożony na pół banknot studolarowy.

— Reszty nie trzeba — oznajmił, gdy Castiel miał wydawać resztę. Wyszli zanim zdążył zareagować.

Narzeczony [Destiel AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz