1 - wspaniała niespodzianka

5.3K 155 213
                                    

clarissa

Przeprowadzka z Nowego Jorku zdecydowanie nie była spełnieniem moich marzeń. Przecież miałam tam wszystko, co było mi potrzebne, aby być szczęśliwą. Jednak musiałam z tego zrezygnować. Z trudem przyszło pożegnanie się z wielkim miastem, jak i osobami wywołującymi uśmiech na twarzy. Wyjechanie z miasta, w którym praktycznie się wychowałam, było przymusem. Musiałam to zrobić, aby udobruchać własną matkę, która postanowiła zamieszkać ze swoim narzeczonym.

Podróż samolotem z Nowego Jorku do Denver zajęła nam niecałe cztery godziny. Pozostała jedynie podróż z Denver do naszego miejsca docelowego, Fort Collins. Na lotnisku czekał już na nas biały Land Rover z prywatnym kierowcą, Robertem Hendersonem. Przyszły mąż matki pragnął, abyśmy godnie powitały nasze nowe otoczenie. Tak więc, siedząc w samochodzie, zastanawiałam się nad tym, jak zostanę przyjęta przez mężczyznę oraz jego niespełna osiemnastoletniego syna. Za to moja rodzicielka była dziś wyjątkowo szczęśliwa i siedząc na przednim siedzeniu prowadziła wesołą pogawędkę z kierowcą.

— A młoda co tam tak w ciszy siedzi? — Z zamyślenia wyrwał mnie tubalny głos mężczyzny. Skierowałam spojrzenie na kierowcę, wzruszyłam ramionami.

— Zapewne jest w swoim świecie — westchnęła blondynka. Przekręciłam oczami i odwróciłam głowę. Krajobraz za oknem był naprawdę ładny. Droga odśnieżona, a cała roślinność pokryta białym puchem. Uwielbiam podziwiać zimowy krajobraz, co innego z wychodzeniem na mróz. Po chwili ponownie powrócili do poprzedniego temu rozmowy.

Mary Carter była czterdziestokilkuletnią blondynką o niebieskich oczach. Pomimo wieku na jej twarzy była niemalże bez skazy. Jak każda kobieta miała kilka prawie niewidocznych zmarszczek w obrębie oczy oraz czole. Była szczupła oraz zgrabna, przez co we wszystkim wygląda wręcz olśniewająco. Na co dzień była prawniczką, przez co była elegancko ubrana. Dziś jednak miała na sobie siwy komplet składający się s luźnych dresowych spodni oraz bluzy. Cóż, nawet w tym wyglądała świeżo i młodo. Moje relacje z matką kiedyś były bardzo dobre jednak po pewnym wydarzeniu, które miało miejsce rok temu, wszystko się zmieniło. Nie poświęcała mi czasu, rozmawiała ze mną tyle o ile, a kiedy miałam problem, z którym potrzebowałam pomocy, miała to w dupie. Na szczęście bardzo blisko nas w Nowym Jorku, mieszkali jej rodzice, którzy zawsze byli gotowi mi pomóc.

— Już jesteśmy — oświadczył Robert, stając pod czarną bramą, która jak na zawołanie otworzyła się przed nami.

Biały Land Rover wjechał na podjazd wyłożony brukową kostką. Na środku znajdował się mały ogródek z krzakami, które obecnie pokrywał śnieg. Samochód zatrzymał się, a ja w pośpiechu założyłam zimową kurtkę oraz wrzuciłam wszystkie rzeczy do torebki. Wysiadłam z samochodu, a moim oczom ukazała się wielka posiadłość w kolorze bieli, a na przełamanie użyto czarnych okiennic i dachu. Pomrugałam kilkakrotnie, aby upewnić się, że jest to prawda. Cóż, posiadłość nie była jednak wymysłem mojej wyobraźni.

— Nie liczę na to, że będziesz idealną, grzeczną córką, ale przynajmniej się staraj — powiedziała wprost do mojego ucha. Nawet się nie zdziwiłam, słysząc jej ton pełen wrogości. Przez ostatnie dwa lata zdążyłam się do tego przyzwyczaić.

Choć czasami nadal miałam ochotę się rozpłakać, słysząc niektóre słowa kierowane w moją stronę.

Przymknęłam na chwile powieki, a po chwili ponownie otworzyłam. Szybkim krokiem za rodzicielka w stronę ganku. Na moje szczęście na podjeździe nie było lodu. Nie musiałyśmy nawet pukać, srebrna klamka poruszyła się w dół. W środku willi stał wysoki, dobrze zbudowany blondyn. Jego jasne oczy błyszczały, kiedy uważnie się nam przyglądał, a na twarzy widniał szeroki uśmiech. Albert Chamberlain prowadził własną firmę, przez co pieniędzy mu nie brakowało, a widać to było po jego wielkim domu oraz prywatnym kierowcy. Przekroczyłyśmy próg, wchodząc do ciepłego pomieszczenia.

Destroy Me [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz