clarissa
Następne dni mijały mi wyjątkowo szybko, co z jednej strony mnie cieszyło, a jednak z drugiej przerażało, ponieważ nieubłaganie zbliżał się ślub Mary i Alberta. Jednocześnie nie mogłam doczekać się tego dnia, jak i cholernie się go obawiałam. Nie potrafiłam podać solidnych argumentów, które poparłyby moje samopoczucie względem tego wydarzenia. Musiałam sama stawić czoła moim okropnym myślą, które jedynie mi wszystko utrudniały. Aby choć na chwilę odciąć się od weselnego zawirowania przywołałam do głowy miły chwile, jakie wydarzyły się w ostatnich dniach.
Urządziłam tylko jedną imprezę z okazji moich urodzin. Nie chciałam robić dwóch osobnych, jednej dla rodziny, a drugiej dla przyjaciół. Uważałam to za bezsensowne, gdyż przyjaciele dobrze dogadują się z moimi bliskimi i nie przeszkadzało im ich towarzystwo, rzecz jasna musiałam się z każdym skonsultować czy aby na pewno nie ma nic przeciwko temu.
Dzień po imprezie urodzinowe przygotowania do ślubu ruszyły pełną parą. Był to dość ciężki, stresujący i męczący czas, ale mimo to czułam się szczęśliwa.
Zgodnie z obietnicą daną matce, musiałam towarzyszyć jej podczas przymiarek sukien. Na moje szczęście towarzyszyła nam babcia Cecelia, przez co nie byłam skazana na towarzystwo samej matki. Szybko okazało się, iż zarówno moja sukienka jak i jej nie wymagają zbyt dużej ilości poprawek, a nam obu bardzo się one podobały i nie miałyśmy co do nich żadnych zastrzeżeń, tak więc resztę dnia spędziłyśmy, buszując po galerii handlowej. Babcia Cecelia uparła się na sklepy z odzieżą dla niemowlaków, także do domu wróciłyśmy z bagażnikiem wypchanym papierowymi torebkami z bodami dla nienarodzonego dziecka. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że ten dzień nie był przyjemny. Po raz pierwszy od bardzo dawna czułam się dobrze, przebywając z Mary w jednym pomieszczeniu.
Razem z Nathanielem chcieliśmy zorganizować naszym rodzicom wieczór panieński i kawalerski, jednak oboje się na to nie zgodzili, tak więc musieliśmy obejść się bez imprezy, na której nam zależało, aczkolwiek uszanowaliśmy ich decyzję i z zawodem wypisanym na twarzy siedzieliśmy w salonie.
Na dzień przed ślubem zjechali się wszyscy zaproszeni goście. Albert i Mary zapewnili każdemu nocleg w czterogwiazdkowym hotelu w Denver, w którym to również miało odbyć się wesele. Przez wzgląd bycia córką Mary oraz jej świadkową razem z nimi musiałam witać wszystkich przybyłych gości, co tak na marginesie było nudne i wykańczające. Praktycznie nikogo z nie znałam, ale udawanie miłej i przyjaźnie nastawionej do każdego szło mi całkiem nieźle.
Pełnienie tego męczącego obowiązku, ułatwiał fakt, iż Nathaniel był tam ze mną. Kiedy my cierpieliśmy, witając kolejne ciotki i wujów, których pierwszy raz widzieliśmy z resztą ze wzajemnością, nasi przyjaciele siedzieli w hotelowej restauracji, zajadając tiramisu, pijąc karmelowe latte — którego im zazdrościłam — i śmiejąc się z nas.
— Gdzie moja torebka?! — krzyknęła babcia, budząc mnie z chwilowego letargu. Potrząsnęłam głową, odrywając wzrok od białej ściany.
Kobieta podniosła mój biały szlafrok, który był w hotelowym pakiecie, leżący na moim hotelowym łóżku w moim hotelowym pokoju. Babcia dzieliła pokój z dziadkiem, a że ja byłam sama, a przygotowania związanego ze swoim wyglądem wolała sporządzać w ciszy, a nie przy dziadkowym narzekaniu, przyszła do mnie. Makijażystka oraz fryzjerka, które zostały zatrudnione przez matkę, już dawno opuściły pokój, przez co my mogłyśmy się w spokoju ubrać.
Zerknęłam na stolik kawowy, przy którym siedziałam i sięgnęłam po czarną kopertówkę z YSL. Zawołałam babcię, która spojrzała w moim kierunku, a kiedy dostrzegła trzymany przeze mnie przedmiot, uśmiechnęła się i westchnęła.
CZYTASZ
Destroy Me [zakończone]
Romance"Zniszczeni szukaliśmy szczęścia w nieodpowiednich miejscach." Clarissa Carter myślała, że przeprowadzka do Fort Collins wniesie odrobinę kolorów do jej życia. Życie w nowym mieście miało być o wiele prostsze i bezproblemowe, jednak dziewczyna nie w...