epilog

986 28 8
                                    

clarissa

Musiałam porozmawiać z Charlesem.

Myślałam o tym przez ostatnie dni. Nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Jaką decyzję podjąć. Miałam mętlik w głowie, ale również nie chciałam, aby ktoś mi pomógł. Musiałam zmierzyć się z tym sama.

Amelia i Asher po jutrze wylatywali, więc jutro organizowana była impreza pożegnalna. W ten sam dzień Savannah leciała do swojego brata, a Maddison do Włoch.

Tak więc właśnie dzisiaj musiałam porozmawiać z Charlesem. Nie chciałam psuć imprezy pożegnalnej.

Musieliśmy sobie wszystko wyjaśnić.

Westchnęłam, związując włosy w kucyka. Bruno, lezący na moim łóżku, wpatrywał się we mnie. Uśmiechnęłam się do niego. Pogłaskałam psa i pocałowałam go w głowę.

Wyjęłam telefon z kieszeni spodni, schodząc na dół. Gdzie czekał już na mnie uśmiechnięty od ucha do ucha Jackson.

— Czy mogę zostawić cię samego w domu? — Uniosłam brew.

Jackson przewrócił oczami.

— Czy mogę cię puścić samą na rozmowę z Charlesem? — zawtórował mi.

Zagryzłam wnętrze policzka. W końcu nadszedł ten dzień. Dzisiaj miałam porozmawiać z Charlesem Collinsem.

Cholernie się tym denerwowałam, ale nie chciałam tego pokazać.

— Blondie, nie podejmuj żadnej pochopnej decyzji — powiedział Jackson, kładąc dłonie na moich barkach.

— Jackson, wiem, co mam zrobić.

Nie wiedziałam. Chciałam zrobić, to co uważałam za słuszne. Nie chciałam więcej cierpieć i zadręczać się. Pragnęłam w końcu odetchnąć, nie przejmując się ni czym.

Pożegnałam się z Jacksonem i wyszłam z domu. Wsiadłam do mojego samochodu, zapięłam pas i przekręciłam kluczyk w stacyjce. Pogłośniłam radio, wyjeżdżając z terenu posesji.

W radiu leciała piosenka Pittbula, z którą miałam miłe wspomnienie. Do Give Me Everything Tonight tańczyłam z Charlesem na szkolnym balu. Uśmiech zagościł na mojej twarzy. Nuciłam pod nosem piosenkę, wspominając wszystkie nasze wspólne chwile.

Przez te kilka miesięcy Charles Collins sprawił, że zapomniałam o mojej przeszłości. O byłym chłopaku, narkotykach i bagnie w jakim tkwiłam. Charles sprawił, że naprawdę byłam szczęśliwa, mimo że na początku naszej znajomości się na to nie zapowiadało.

Byłam w stanie mu wszystko wybaczyć, ale może jedynie w moich myślach.

Zacisnęłam mocniej palce na kierownicy.

Charles wybrał miejsce naszego spotkania i oczywiście była to ławeczka na wzgórzu, na której to zaczęła się nasza przygoda.

Przełknęłam rosnącą gulę w gardle, parkując obok jego samochodu. Odpięłam pas. Powoli wyjęłam kluczyk ze stacji. Otworzyłam auta i wysiadłam.

Chłody wiatr otulił moje nagie ramiona. Zakładanie toby na szerokich ramiączkach nie było dobrym pomysłem. Przeklinając w myślach moją bezmyślność, ruszyła do bruneta.

Charles Collins wpatrywał się we mnie z delikatnym uśmiechem. Jego ciemne włosy jak zwykle były w nieładzie. W oczach tliła się nadzieja. Ubrany był w szare dżinsy oraz białą bluzkę z krótkim rękawem.

Odezwałam się pierwsza.

— Hej.

— Cześć, Cece.

Destroy Me [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz