ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIĄTY

582 25 4
                                    

Uchyliłam delikatnie powieki, czując przyjemne ciepło promieni słonecznych na mojej twarzy i uśmiechnęłam się mimowolnie, widząc, jak wpadają do kajuty przez duże okna. Czułam delikatny ciężar na mojej talii, a spojrzawszy w tę stronę, dostrzegłam dłoń Piotra. Odwróciłam ostrożnie głowę, kierując wzrok na śpiącego blondyna, a kąciki moich ust powędrowały jeszcze bardziej ku górze. Lubiłam na niego patrzeć, kiedy spał. Wyglądał wtedy tak bezbronnie i beztrosko. Przyglądałam mu się przez dłuższą chwilę, rozkoszując się tym widokiem i jego bliskością, kiedy nagle zacisnął mocniej powieki, po czym uchylił jedną z nich.

— Coś nie tak, że tak mi się przyglądasz? — zapytał nieco zachrypniętym głosem, na którego dźwięk moje ciało przeszył dreszcz.

— A co? Nie mogę? — odpowiedziałam pytaniem na pytanie, na co mężczyzna delikatnie się uśmiechnął.

— Oczywiście, że możesz — odparł, obejmując mnie mocniej w talii i odwrócił przodem do siebie. — Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do tego, że dane mi jest budzić się z takim widokiem — Przyciągnął mnie bardziej do siebie i pocałował delikatnie w nos. Zaśmiałam się, kręcąc głową.

— Przestań już tak słodzić — mruknęłam, odgarniając kosmyk włosów z jego czoła i położywszy dłoń na jego policzku, wpiłam się w jego ciepłe, nieco spierzchnięte usta. Blondyn bez chwili zastanowienia odwzajemnił pocałunek, pogłębiając go z każdą sekundą. Nawet się nie zorientowałam, kiedy zawisł nade mną. Wsunęłam palce w jego miękkie włosy. Nagle odsunął się ode mnie, a ja poczułam ogarniający moje ciało chłód. — Co? — zapytałam, spoglądając w jego niebieskie tęczówki, które błądziły po mojej twarzy.

— Chyba musimy się zbierać. Za chwilę zaczną na szukać — powiedział, pocałował mnie krótko i z tym swoim cwanym uśmieszkiem wstał z łóżka, kierując się w stronę komody.

— Ej, tak się nie robi — Z oburzeniem przyglądałam się, jak zarzucił na siebie koszulę i powoli zaczął zapinać guziki. Usiadłam na materacu, patrząc na niego przez chwilę, po czym sama wstałam, próbując wydostać się ze za wielkiej dla mnie koszuli blondyna.

— Do twarzy ci w niej — Usłyszałam za sobą, na co przewróciłam oczami. Odwróciłam się i wzdrygnęłam lekko, kiedy zauważyłam, że stoi zaledwie dwa kroki ode mnie. Podszedł, schylił się i pocałował mnie delikatnie, a ja poczułam, jak moje serce zabiło mocniej. Westchnęłam cicho i stanąwszy na palcach, zarzuciłam ręce na jego szyję, pogłębiając pocałunek. Jejku, co ten człowiek ze mną robił? Czułam, jak jego ręce oplatają mnie mocno w talii. — Kocham cię, wiesz o tym? — odezwał się, kiedy oderwaliśmy się od siebie, aby zaczerpnąć powietrza.

— Ja ciebie też — odpowiedziałam, a Piotr dotknął mojego nosa swoim i wrócił ponownie do komody, kontynuując ubieranie się. Przygryzając delikatnie dolną wargę, uniosłam kąciki ust i chwyciłam za swój strój, biorąc się za jego zakładanie. Gotowa podeszłam do mężczyzny, który czekał już z wyciągniętą ręką. Ujęłam ją, a blondyn okręcił mnie wokół osi i puszczając oczko, otworzył drzwi, wyprowadzając nas na korytarz. Weszliśmy po schodach i wyszliśmy na pokład. Przez chmury przebijały się promienie słońca. Po pochmurnej nocy zaczęło się wreszcie rozpogadzać. Wiatr rozwiewał moje włosy we wszystkie strony, ja zaś próbowałam za wszelką cenę założyć je za ucho. Piotr przyglądał mi się, śmiejąc się pod nosem z moich nieudolnych starań.

— To nie jest śmieszne — powiedziałam, spoglądając na niego w poważnym wyrazem twarzy, którego prawdopodobnie nie zauważył z racji tego, że włosy zakryły moją twarz.

— Wręcz przeciwnie, kochanie. To jest bardzo śmieszne — odparł, za co dostał ode mnie kuksańca. Rozejrzałam się dokładnie po pokładzie. Załoga jak zwykle krzątała się, wykonując powierzone im zadania i żywo rozmawiając. Widać po wczorajszej wygranej, wszystkim dopisywał dobry humor. Kaspian stał przy sterze wraz z Drinianem, dyskutując i co jakiś czas pokazując coś na trzymanej przez kapitana mapie. Powędrowałam dalej wzrokiem i zauważyłam Edmunda, który pochylał się nad mieczem, powierzonym mu przez bruneta. Ruszyłam w jego stronę żwawym krokiem. Kiedy do niego doszłam, towarzyszył mu już także Ryczypisk.

Ostatnia Przygoda [Piotr Pevensie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz