ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI

691 30 18
                                    

Kaspian otworzył szeroko drzwi, a ja na chwilę zaniemówiłam. Pomieszczenie było przepiękne. Podobnie jak w pozostałych częściach statku dominowało tutaj drewno, lecz poza tym pojawiły się również jasne akcenty. Ściany pokrywały malowidła przedstawiające rodzeństwo Pevensie, kiedy byli już dorośli i panowali nad Narnią w czasach Złotego Wieku. Na półkach znajdowały się należące do Zuzanny łuk, strzały oraz róg i kilka innych przedmiotów, które kojarzyłam z Ker-Paravelu.

— Aslan — szepnęła złotowłosa, opuszkami palców dotykając wiszącej na ścianie tarczy z wizerunkiem Wielkiego Lwa. — Łuk i strzały Zuzanny! — Podeszła do nich szybkim krokiem, przyglądając im się z zafascynowaniem. Ja natomiast podeszłam do jednego z malowideł, które przedstawiało stojącego na wzgórzu wilka. Wzdrygnęłam się delikatnie, kiedy czyjeś ręce nagle objęły mnie od tyłu w talii, ale od razu się uspokoiłam, czując znajomy zapach.

— Wiesz, byłaś bardzo ładnym wilkiem. Nigdy ci tego nie powiedziałem — mruknął blondyn tuż przy moim uchu, powodując, że przez moje ciało przeszył przyjemny dreszcz.

— Już się tak nie podlizuj — odparłam z uśmiechem, odwracając głowę w lewo, aby pocałować go w policzek.

— Prawdę mówię — powiedział, opierając brodę na moim ramieniu. Pokręciłam głową, powstrzymując się od śmiechu. W pewnych momentach nie rozpoznawałam samej siebie. Cały czas pamiętałam Dahlię, którą byłam kiedyś i gdy patrzyłam na to, co teraz działo się w moim życiu, nie mogłam uwierzyć, że działo się to naprawdę. Że Piotr po prostu pewnego dnia się w nim pojawił i zmienił mnie do tego stopnia, że sama dla siebie stałam się obca, ale w dobry sposób. Zostawiłam za sobą wrogość, rządzę zemsty. A przynajmniej ich większość. Nie wyeliminowałam ich całkowicie, ale od poznania Piotra i jego rodzeństwa, zaczęłam zastępować je lepszymi zachowaniami. I choć czasami mogłam pokazać pazury, przeważnie starałam się być miła. I z czasem zaczęło mi to przychodzić naturalnie. Nie musiałam się już starać. Powróciłam do zachowań sprzed śmierci rodziców, sprzed okresu służby w zamku, kiedy przez kilka lat żyłam z rodzinką borsuków w małej, przytulnej pieczarze. — Mój miecz — Zmarszczyłam brwi, wyrwana z zadumy i podążyłam za jego wzrokiem, który spoczywał na opartym o jedną z szafek ostrzu.

— Tak. Strzegłem go, jak przyrzekłem — zapewnił Kaspian, sięgając po broń, po czym wręczył ją blondynowi. — Proszę — Niebieskooki chwycił rękojeść i z zafascynowaniem zaczął przyglądać się ostrzu, które połyskiwało w blasku słońca, którego promienie przedostawały się do pomieszczenia przez duże okna. — Dla ciebie też coś przechowałem — Brunet zwrócił się tym razem do Edmunda, który obserwował swojego brata z niezrozumiałym dla mnie wyrazem twarzy. Telmar otworzył jedna z szafek i rzucił jakiś przedmiot, który czarnowłosy zwinnie złapał. Kiedy dokładnie mu się przyjrzałam, rozpoznałam srebrną latarkę, nad którą Edmund tak bardzo ubolewał, kiedy ostatnim razem opuściliśmy Narnię.

— Dzięki — mruknął, włączając urządzenie, a promień światła padł na jego twarz, przez co delikatnie się skrzywił.

— I dla ciebie też — Spojrzałam zdziwiona na mężczyznę. Jak to dla mnie? Przecież nie posiadałam praktycznie niczego oprócz...

— Mój strój — szepnęłam, podchodząc do niego powolnym krokiem. W rękach trzymał starannie złożone ubrania, a na nich ułożony był srebrny naszyjnik. — Naprawdę wszystkim się zająłeś. Zaskakujesz mnie — odparłam, chwytając ostrożnie materiał i przejechałam po nim opuszkami palców, a na mojej twarzy mimowolnie zagościł uśmiech. — Dziękuję.

— Co wy z nią zrobiliście? — Kaspian zwrócił się do rodzeństwa Pevensie, wskazując mnie palcem.

— Obdarzyliśmy ją odrobiną miłości — powiedział Piotr, obejmując mnie ramieniem, po czym złożył na czubku mojej głowy delikatny pocałunek. — No i odseparowaliśmy ją od Telmarów, to znacznie pomogło — dodał, wywołując na mojej twarzy jeszcze szerszy uśmiech. 

Ostatnia Przygoda [Piotr Pevensie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz