ROZDZIAŁ TRZYNASTY

1.2K 46 11
                                    

Gryfy zatrzepotały głośno skrzydłami i trzymając mnie, Piotra, Zuzannę, Kaspiana oraz Zuchona w łapach, ruszyły na zamek, otrzymawszy znak od Edmunda, który dostał się do niego wcześniej. Minęliśmy kilka wysokich wież, po czym wylądowaliśmy, gotowi do ataku, ale nikogo nie było, pomijając dwa martwe ciała żołnierzy postrzelonych przez brunetkę jeszcze w trakcie lotu. Rozejrzeliśmy się dookoła i upewniwszy się, że nic nam nie grozi, ruszyliśmy we wskazanym przez Telmara kierunku. Kiedy znaleźliśmy się nad pokojem profesora, blondyn wyciągnął linę i przerzucił ją przez mur tak, że mogliśmy zjechać na dół, lądując przed oknem, przez które mieliśmy się dostać do gabinetu. Gdy przyszła kolej na mnie, chwyciłam się kurczowo sznura, aby nie spaść i powoli zaczęłam zsuwać się w dół. Niebieskooki chwycił mnie, gdy tylko znalazłam się w zasięgu jego rąk i trzymał mnie tak długo, aż bezpiecznie stanęłam na podłodze komnaty. Wnętrze wyglądało, jakby przeszło przez nie tornado. Wszędzie walały się pootwierane książki, pióra, kałamarze, a na biurku znalazła się nawet ludzka czaszka. Brunet podszedł do blatu, z którego ostrożnie podniósł okulary.

— Musimy go znaleźć — powiedział zdecydowanym głosem.

— Nie mamy na to czasu. Nasi czekają, aż otworzysz wrota — przypomniałam mu.

— Gdyby nie on was by tu nie było. O sobie nie mówię — Spojrzałam na Piotra, który zastanawiał się nad pomysłem telmarskiego księcia, aż między jego brwiami pojawiła się mała zmarszczka.

— Sami odwiedzimy Miraza — Wstawiła się na Kaspianem Zuzanna, a ja zaczęłam się poważnie zastanawiać nad tym, co ją właściwie z nim wiąże, że cały czas popiera jego pomysły i działania.

— A ja i tak dotrę na czas do bramy — obiecał Telmar, po czym ruszył w stronę drzwi. Za nim podążył także Zuchon. Po wydętych ustach blondyna stwierdziłam, że nie był zbyt zadowolony z jego działania, ale nie odzywał się, bo wiedział, że nie odniosłoby to większego skutku. Wybiegliśmy zatem w trójkę z pomieszczenia, próbując znaleźć komnatę Miraza, zgodnie z instrukcjami, które przekazał nam wcześniej Kaspian. Biegliśmy długimi korytarzami, aż po ostatnim skręcie w prawo ujrzeliśmy obiecane drzwi. Piotr podszedł i przyłożył do nich ucho, nasłuchując uważnie, a ja mocniej zacisnęłam palce na rękojeści miecza. Kiedy skinął w naszą stronę głową i otworzył drzwi, wparowaliśmy do środka, lecz nie znaleźliśmy tam ani Miraza, ani jego żony, ani nawet łóżka, czy innych typowych dla sypialni mebli. Jedyne, co znajdowało się w pomieszczeniu to małe łóżeczko ustawione pod oknem. Podeszliśmy bliżej, a naszym oczom ukazało się dziecko z takimi samymi jak u Kaspiana ciemnymi oczami oraz kępką czarnych włosów na głowie, które wystawały spod czapeczki. Przeciągnęło się, ziewając głośno.

— Skąd to się wzięło? — zapytał blondyn, przyglądając się mu.

— Mama nie miała z tobą nigdy "tej" rozmowy, co? — Nic nie rozumiejąc, przeniosłam spojrzenie z Piotra na Zuzannę i z powrotem, ale niebieskooki schował już miecz i wybiegł ponownie na korytarz. Szybko poszłam w jego ślady.

— I co teraz? — spytałam, dorównując mu tempa.

— Musimy sami znaleźć tę komnatę, co innego możemy zrobić? — odpowiedział, ani na chwilę nie zwalniając. Zrobiliśmy ostry skręt w lewo i zatrzymaliśmy się gwałtownie przed dużymi, podwójnymi drzwiami.

— Myślisz, że to tu? — szepnęłam, na co wzruszył ramionami.

— Jest tylko jeden sposób, żeby się dowiedzieć.

Wyciągnął zza pasa swój miecz i zbliżył się do wejścia, a po chwili pomachał ręką, abym również podeszła. Dobywając broni, zrobiłam kilka kroków w stronę chłopaka. Kilka sekund później dołączyła do nas także brunetka. Do moich uszu dobiegło ciche kliknięcie, jakby ktoś ładował kuszę.

Ostatnia Przygoda [Piotr Pevensie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz