ROZDZIAŁ SZESNASTY

1K 38 9
                                    

Tuląc do siebie, niczym najcenniejszy skarb, skórzaną torbę, weszłam do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Zajęłam miejsce na łóżku i podwinąwszy nogi, objęłam je, odkładając brodę na kolanach. To nie było normalne zachowanie. Nie, tak nie zachowuje się osoba po utracie kogoś. Albo? Nie wiedziałam tego, ale czułam, że moje reakcje były jakieś intensywniejsze. Że wszystko przeżywałam mocniej, a to powodowało, że zaczynałam tracić nad sobą kontrolę. Nie panowałam nad swoimi emocjami. Byłam niczym wulkan, który w każdej chwili może wybuchnąć. Dzisiaj naskoczyłam na Edmunda z powodu błahostki, której już nawet nie pamiętałam. Zapamiętałam za to jego reakcję i gdy o tym myślałam, robiło mi się głupio. Nie wiedziałam, co się ze mną działo. Przejechałam wierzchem dłoni po wykonanej ze skóry torbie, po czym otworzyłam jedną z przegródek, aby wyciągnąć z niej notes oprawiony w taki sam materiał. Położyłam go przed sobą i powoli wertując kartki, przyglądałam się jego zawartości, a znajome pieczenie w oczach wracało z każdą sekundą.

— Co ty ze mną zrobiłeś? — powiedziałam, kierując wzrok na pokryte lodem ciało Piotra. Przecież moje życie było kiedyś prostsze. Może nie proste, ale prostsze. Nie miałam się o kogo martwić, nie było nikogo, kim miałabym się opiekować. Jedyną osobą, o którą musiałam dbać, byłam ja sama. A potem pojawiła się czwórka rodzeństwa, za którą z czasem zaczęłam czuć się odpowiedzialna, a później darzyć ją miłością. W szczególności blondyna. Zdobył moją sympatię, chociaż początkowo zdawało mi się, że nie zostaniemy nawet dobrymi znajomymi. Za to teraz siedziałam skulona, kurczowo ściskając w rękach jego torbę oraz notatnik i wypłakiwałam litry łez, rozpaczając nad jego śmiercią. Tęskniłam za nim. Każdej minuty, sekundy. Już miałam pogrążać się dalej w rozpaczy, gdy usłyszałam czyjś krzyk roznoszący się po korytarzu.

— Nadciągają Telmarowie! — Przetarłam dłonią oczy, zrywając się z miejsca i czym prędzej podbiegłam do drzwi. W wąskim pomieszczeniu roiło się od Narnijczyków, którzy biegali wte i wewte. Przeczesywałam wzrokiem tłum, ale nie mogłam wychwycić żadnej znajomej twarzy, gdy nagle przed oczami mignęła mi dobrze znana czarna czupryna.

— Edmund! — zawołałam, wpychając się między faunów, po czym chwyciłam chłopaka za nadgarstek, aby się zatrzymał. — Co tu się dzieje? Czemu wszyscy biegają jak zwariowani?

— Telmarowie są już na polanie — wyjaśnił, odwracając się w moją stronę. — Trzeba czym prędzej obmyślić jakiś plan działania. Od ataku mogą nas dzielić minuty. Muszę się tym zająć — Wypowiadał te słowa w takim pośpiechu, że z trudem go zrozumiałam. Był wyraźnie roztrzęsiony i zestresowany, gdy ruszył dalej korytarzem, nie zwracając na mnie już większej uwagi.

— Hej! — krzyknęłam za nim, ale nie zareagował.

— Wasza Wysokość! Wasza Wysokość! — nawoływał Ryczypisk, biegnąc za nim. Wtedy zaczęły pracować trybiki w mojej głowie, a ja uświadomiłam sobie pewną rzecz. To on teraz był królem. Jedynym królem. Nie było już Wielkiego Króla Piotra. Edmund zajął jego miejsce. Podążyłam za tą dwójką do pomieszczenia, w którym znajdował się stół, a wokół niego zaczęli się już gromadzić najbardziej zaufani ludzie. Wykorzystałam ogólne zamieszanie, panujące na początku, gdy wszyscy szukali dla siebie odpowiedniego miejsca, aby odciągnąć na bok młodego Pevensie.

— Zawsze możesz na mnie liczyć. Wiesz o tym, prawda? — zapytałam go. — Będę cię wspierać tak jak wcześniej Piotra.

— Dzięki — powiedział, ściskając moją dłoń. — To naprawdę wiele dla mnie znaczy — Kąciki jego ust uniosły się delikatnie.

— Jaki jest plan, Wasza Wysokość? — odezwała się mysz, a chłopak podszedł do stołu i oparł się na nim rękami, wzdychając ciężko. Wlepił wzrok w jeden punkt, zastanawiając się nad czymś, po czym skierował na mnie spojrzenie ciemnych tęczówek. Miałam wrażenie, jakby w ułamku sekundy był w stanie wyczytać moje myśli, gdy wypowiedział na głos to, co od kilku godzin chodziło mi po głowie.

Ostatnia Przygoda [Piotr Pevensie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz