Przełknęłam ślinę, spoglądając na widniejącą przed nami wyspę. Złowrogo wyglądająca zielona mgła unosiła się wokół niej, próbując odstraszyć każdego, kto zabłąkał się w jej okolice. Statek zbliżał się do niej z każdą chwilą.
— Co nas tam właściwie czeka? — zapytał Tavros, patrząc przed siebie.
— To, czego się boimy — odpowiedział mu Edmund.
— I przed czym chcemy uciec — dodał Kaspian.
— Wcielenie zła — stwierdziłam. Kątem oka zauważyłam, jak Telmar i rodzeństwo Pevensie wlepiając we mnie spojrzenie.
— Tavros. Czas otworzyć arsenał — Drinian zwrócił się do minotaura, odchodząc od steru i podszedł do barierki. — Kusznicy! Przygotować się! — krzyknął do załogi, która od razu zabrała się do pracy.
— Zapalić latarnie! — zawołał Narnijczyk, zmierzając powolnym krokiem na główny pokład.
— I my się szykujmy — mruknął brunet. Oparłam się o barierkę obok kapitana, przyglądając się trzem władcom, kiedy schodzili po schodach, kierując się w stronę pomieszczenia rufowego. Kiedy blondyn zamykał za nimi drzwi, mogłabym przysiąc, że zobaczyłam jego niebieskie tęczówki, które przez krótką chwilę zatrzymały się na mojej postaci. Westchnęłam, gdy drzwi już się zamknęły i spuściłam wzrok na podłogę. Od mojego wczorajszego wybuchu nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Nienawidziłam, gdy się kłóciliśmy. Nie mogłam zwlekać dłużej z rozmową. Nie mogłam przeciągać panującej między nami ciszy w nieskończoność. Nie mogliśmy przecież rzucić się w wir walki, pozostawiając sprawy w takim świetle. Nie możemy udawać, że nic się nie stało, gdy za chwilę złe moce zrobią wszystko, aby nas jeszcze bardziej ze sobą skłócić. Każdego z każdym. A do wszystkiego doprowadziłam tylko i wyłącznie ja, targana przez zazdrość i obawy przed utratą osoby, którą kocham najbardziej na świecie. Odepchnęłam się od balustrady i zbiegłam po stopniach, ruszając żwawym krokiem w stronę pomieszczenia rufowego. Stanęłam przed nimi i podniosłam dłoń. Zawahałam się chwilę, ale szybko się otrząsnęłam i zapukałam. Drzwi uchyliły się, a w nich stanął Piotr, spoglądając na mnie z góry.
— Możemy porozmawiać? — spytałam, wpatrując się w jego niebieskie tęczówki. Skinął delikatnie głową, otwierając szerzej drzwi. Weszłam do środka.
— Już wychodzimy — odezwał się Edmund i zapinając pas z bronią wokół talii, podążył za Kaspianem na pokład. Stanęłam naprzeciwko starszego Pevensie, wpatrując się we wsunięty na mój palec pierścionek zaręczynowy. — Przepraszam — szepnęłam, podnosząc na niego wzrok i zauważyłam, jak kącik jego ust delikatnie drgnął. — Tak bardzo cię przepraszam za tę całą sytuację. I za te wszystkie słowa, które ci wczoraj wykrzyczałam w twarz. Ja nie wiem, co we mnie wstąpiło.
— W porządku. W pewnym sensie stwierdziłaś po prostu prawdę. Chociaż mogłaś to też zrobić w delikatniejszy sposób.
— W tym rzecz, że to nie była prawda, Piotrek — odparłam. — Nawet jeśli faktycznie opuściłam Narnię dla was i zaczęłam życie w innym świecie, w którym wszystko się różni od tego, to ani przez chwilę tego nie żałowałam. To wszystko, co ci wczoraj wytknęłam, było nie na miejscu. To było największe kłamstwo, jakie w życiu wypowiedziałam. Nie opuściłam domu. Opuściłam Narnię, mam tego świadomość, ale... kiedy patrzę na ciebie, czuję to. Patrzę na ciebie i czuję, że jestem w domu. Pokazałeś mi, że dom to nie jest miejsce. Dom to ludzie, którzy mnie otaczają i dopóki jestem z tobą, to zawsze będę w domu. Nie chcę, żeby to zniknęło, tym bardziej przez moje okropne zachowanie. Ja naprawdę... — Czułam, że słowa zaczynały więzić mi w gardle. Musiałam mu to powiedzieć. Nie mogłabym skupić się na walce z mgłą, gdyby moją głowę przez cały czas zaprzątał Piotr. Nie mogłam przystąpić do walki, podczas której mogliśmy zginąć, wiedząc, że mam jakieś nieskończone sprawy. Łzy mimowolnie zaczęły cisnąć się do moich oczu.
CZYTASZ
Ostatnia Przygoda [Piotr Pevensie]
Hayran KurguPoprzedni tytuł: There must be another way, I WANT REVENGE Podobno rodzina to jedna z najważniejszych rzeczy w życiu każdego człowieka. Co jednak, jeśli rodzice umarli, gdy miało się zaledwie dziesięć lat, a siostra odwraca się przeciwko siostrze...