ROZDZIAŁ CZWARTY

2.1K 69 8
                                    

— Łucja! — Nawoływanie stawało się coraz głośniejsze i bardziej natarczywe, a w głosie brunetki wyczuwalny był strach.

— Chyba zgubiłam płaszcz! — odkrzyknęła, posyłając mi lekki uśmiech. Odwzajemniłam gest, kierując wzrok przed siebie. Blondyn odwrócił się gwałtownie z ulgą, która znikła jednak w ułamku sekundy, gdy mnie zauważył. Szybkim ruchem dobył miecza i wymierzył we mnie ostrze.

— Łusiu, odsuń się! — krzyknął, lecz mała ani drgnęła.

— Daj spokój. Wszyscy widzieliśmy twoje umiejętności bojowe. Nie umiesz zabijać — powiedziałam.

— Chcesz się przekonać?

— Dalej, zabij mnie. Dasz swojej siostrze świetny przykład, jak traktuje się tych, którzy popełnili w życiu błąd.

— Nie możesz jej odebrać możliwości poprawy, Piotrek. Mama zawsze mówiła, że każdy zasługuje na drugą szansę, pamiętasz? — zapytała, a chłopak zaczął powoli opuszczać ostrze.

— Jakoś ci nie wierzę — mruknął, mierząc mnie wzrokiem.

— Nikt ci nie każe — odparłam, na co zmarszczył brwi i spojrzał na najmłodszą siostrę. Widząc jej zdecydowany wyraz twarzy, westchnął głośno.

— Dobrze, niech będzie.

— W takim razie ruszamy — odezwała się brunetka.

Ruszyliśmy więc wszyscy, chcąc jak najszybciej dotrzeć do obozu Aslana. Szłam na samym końcu pochodu w towarzystwie Łucji, rozglądając się dookoła. Robiło się przyjemnie ciepło, na drzewach pojawiały się kwiaty o pięknych kolorowych płatkach, a wyłaniająca się spod grubej warstwy śniegu trawa była soczyście zielona. Przyroda, po wielu latach zimy, powracała do życia. Już zapomniałam, jak cudowna jest Narnia, gdy biały puch nie pokrywa każdego milimetra ziemi. Nie wiedziałam, czy to przez nadchodzącą wielkimi krokami wiosnę, ale odczuwałam jakąś dziwną radość. I jeszcze te wszystkie zapachy docierające do moich nozdrzy. Wyłożyłam się na trawie, rozkoszując się chwilą. Dziewczynka zaśmiała się i położyła obok mnie.

— Jest pięknie, prawda?

— Przepięknie — odpowiedziałam, rozciągając się.

— Zapewne widzisz coś takiego pierwszy raz w życiu...

— Oj, nie. To wspomnienia mojego dzieciństwa.

— Ale w Narnii panuje zima już od stu lat!

— To bardzo możliwe.

— W takim razie musisz być naprawdę stara, żeby to pamiętać — odparła ze śmiechem.

— Na tyle, że przestałam liczyć — zawtórowałam jej. Muszę przyznać, że już dawno nie było mi tak dobrze. Nagle złotowłosa nabrała gwałtownie powietrza do płuc.

— Zapomniałabym! — zawołała, sięgając do małej kieszonki w swetrze. — To dla ciebie — powiedziała, wyciągając w moją stronę srebrny łańcuszek, po czym zapięła mi go wokół szyi. Spojrzałam na nią pytająco. — To od świętego Mikołaja — wytłumaczyła.

— Chyba się staruszek pomylił. Ja nie zasługuję na prezenty. Chyba że coś się zmieniło i teraz prezentami obdarowuje się morderców.

— To nie pomyłka. Wyraźnie powiedział, że to dla Dahlii. Dostałaś prezent, ponieważ "mimo zmian w zachowaniu, serce zawsze pozostaje takie samo". Powiedział, że dzięki niemu będziesz mogła bez skrępowania zmieniać swoją postać i że ty wiesz, o co chodzi — wyjaśniła, a mój mózg zaczął pracować na wysokich obrotach. Przecież zmiana postaci nie była dla mnie krępująca. Chyba że... Przymknęłam powieki, próbując się skupić. Pazury zaczęły się skracać, palce wydłużać. Znikało też owłosienie, długi pysk oraz stojące uszy. Podniosłam się z przysiadu, spoglądając na swoje ciało. Byłam ubrana w czarny dopasowany strój bojowy, a na nogach miałam wysokie botki tego samego koloru. Wiatr rozwiewał moje blond włosy we wszystkie strony. Były o wiele dłuższe niż je zapamiętałam.

Ostatnia Przygoda [Piotr Pevensie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz