- Teraz w lewo, dobrze pamiętam? - szepnął blondyn w moją stronę, na co skinęłam głową. Mimo tego, że Narnia bardzo się zmieniła, całkiem dobrze sobie chłopak radził. Gdyby nie to, że żyłam tutaj ponad sto lat, nie poznałabym większości miejsc, ale długa służba u boku Jadis sprawiła, że mogłam przejść przez tę krainę z zamkniętymi oczami. Zupełnie, jakby w mojej głowie znajdowała się mała mapa.
- Nie poznaję tego miejsca. Gdzie my w ogóle jesteśmy?! - zawołała za nami Zuzanna.
- Bo wy kobiety nie macie kompasu w głowie! - odkrzyknął jej starszy brat. - Chociaż są wyjątki - dodał, widząc moje spojrzenie i trącił mnie delikatnie ramieniem. Przewróciłam oczami, a kąciki moich ust momentalnie powędrowały do góry. Chłopak uśmiechnął się szeroko, ukazując szereg białych zębów, po czym skinął głową, przyspieszając kroku. Ruszyłam za nim. Po długiej wędrówce zatrzymałam się zdyszana, opierając plecami o przyjemnie chłodną skałę. Piotr stał wśród wysokich kamieni i wyraźnie zdezorientowany, rozglądał się uważnie. - Przecież się nie zgubiłem - mruknął.
- Nie - odparł Zuchon, podchodząc bliżej. - Ale za to zgubiłeś drogę - Łypnęłam na niego spode łba. Urażony Pevensie odwrócił się w jego stronę.
- Ostatnio widziałeś Kaspiana w Drżącej Puszczy, a żeby tam dojść, trzeba przejść przez Bystrą Rzekę - powiedział uniesionym głosem.
- Ale o ile się nie mylę, to w tej okolicy nie ma brodu - Spokój tego karła naprawdę mnie zadziwiał.
- Czyli wszystko jasne. Mylisz się - wycedził przez zęby blondyn i zeskakując z podwyższenia, na którym stał, wybrał się w dalszą drogę. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Spojrzawszy znacząco na Narnijczyka, potruchtałam za chłopakiem.
- Nie ma się co przejmować Zuchonem - odezwałam się, dogoniwszy go.
- Nie przejmuję się nim - odburknął.
- Mhm - mruknęłam, spoglądając na niego z uniesionymi brwiami.
- Po prostu mnie irytuje - wyjaśnił, kierując na mnie niebieskie tęczówki.
- Och proszę cię, kogo on nie irytuje?
- Łucji? - zapytał, udając głupiego, na co oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Łucji chyba nikt nie może zirytować. Ona wszystkich lubi. Z każdym chciałaby się zaprzyjaźnić.
- Tak - westchnął. - Boję się, że kiedyś ją to zgubi. Czasami mam wrażenie, że jest za dobra na ten świat...
- Jest jeszcze dzieckiem, Piotrze. Nie zdążyła się jeszcze zawieść na innych. Nie została jeszcze oszukana. Nikt nie złamał jej jeszcze serca - odparłam cicho.
- Niech tylko ktoś spróbuje złamać jej serce, to osobiście tego kogoś złamię.
Teren zaczynał być coraz bardziej stromy, a ziemia z łatwością osuwała się spod stóp, przez co nasza wędrówka została znacząco utrudniona. W pewnym momencie blondyn wyciągnął w moją stronę rękę, którą po chwili wahania ujęłam, a on mocno uścisnął moją dłoń. Dzięki temu uzyskałam większą stabilność, a kiedy mimo tego poślizgnęłam się i o mały włos zsunęłam kilka metrów w dół, Piotr przytrzymał mnie, chroniąc przed upadkiem. Nawet po tym, jak teren znów stał się w miarę równy, chłopak nie puszczał mojej ręki. Nie wiedziałam, czy zapomniał, że ją trzymał, czy też specjalnie jej nie puszczał, ale nie protestowałam. Szliśmy tak jeszcze znaczny kawałek, gdy do naszych uszu dobiegł cichy szum wody. Przyspieszyliśmy kroku, ale w pewnym momencie Pevensie zatrzymał się gwałtownie. Ostrożnie stanęłam obok niego i spojrzałam w dół. Przed nami znajdowała się wielka przepaść, na której dnie płynęła szukana przez nas rzeka.
CZYTASZ
Ostatnia Przygoda [Piotr Pevensie]
FanfictionPoprzedni tytuł: There must be another way, I WANT REVENGE Podobno rodzina to jedna z najważniejszych rzeczy w życiu każdego człowieka. Co jednak, jeśli rodzice umarli, gdy miało się zaledwie dziesięć lat, a siostra odwraca się przeciwko siostrze...