ROZDZIAŁ JEDENASTY

1.4K 53 14
                                    

Cichy szelest rozbudził mnie na dobre. Otworzyłam oczy, rozglądając się dokładnie po otoczeniu. Edmund leżał na plecach, trzymając jedną rękę na swojej torbie, Zuzanna drzemała smacznie na brzuchu z rękami pod głową, a niedaleko mnie spał skulony Zuchon. Uniosłam głowę, poszukując wzrokiem małej Łucji, lecz nigdzie nie potrafiłam jej dostrzec.

— Piotrek — szepnęłam, ale chłopak nie reagował. Jego ręce oplatały mnie ciasno od tyłu, ciepły oddech łaskotał szyję. Zacisnęłam mocniej palce na jego przedramionach. — Piotrek — powtórzyłam, tym razem nieco głośniej. Blondyn mruknął coś pod nosem, przywierając bardziej do moich pleców. — Nie ma Łucji — Reakcja na te słowa była natychmiastowa. W jednym momencie napięły się wszystkie jego mięśnie, a on poderwał się, analizując dokładnie otoczenie. Zanim zdążyłam się podnieść, Piotr stał już z założonymi tarczą i mieczem, gotowy wyruszyć na poszukiwania swojej najmłodszej siostry. Pociągnął mnie mocno za rękę, przez co i ja stanęłam na równych nogach. Po kilku sekundach byliśmy już w lesie, szukając dziewczynki.

— Nie możesz zamienić się w wilka i jej wytropić? — zapytał, spoglądając na mnie z nadzieją.

— Nie mogę. To dzięki mocom Jadis potrafiłam zmieniać postać. Gdy zginęła, straciłam tę możliwość — wyjaśniłam, nasłuchując uważnie. Mimo tego, że nie miałam możliwości przyjęcia postaci wilka i odnalezienia małej za pomocą wyjątkowo dobrego węchu, wszystkie lata polowania wiele mnie nauczyły. Między innymi tego, jak w najefektywniejszy sposób wykorzystywać słuch i wzrok. Znów ten cichy szelest. Machnęłam ręką na Piotra, żeby był cicho i powoli ruszyłam w kierunku dźwięku. Kiedy stawał się głośniejszy, zaczęłam przyspieszać. Wystarczył tylko jeden ruch. Fragment sukni. Blondyn wyprzedził mnie i ruszył w stronę dziewczynki, przedzierając się przez zarośla. Poruszał się cicho, szybko, zwinnie, niczym drapieżnik polujący na swoją ofiarę. — Pospiesz się, nadchodzi minotaur — szepnęłam, wskazując palcem stworzenie. Chłopak doskoczył do swojej siostry, chwytając ją w ostatniej chwili. Spanikowana Łucja już chciała się szarpać, ale gdy zobaczyła naszą dwójkę, uspokoiła się i ostrożnie wychyliła się zza góry ziemi. Piotr przyłożył palec wskazujący do swoich ust, przekazując nam tym samym, abyśmy były cicho. Skinęłam głową, na co blondyn dobył miecz i zaczął skradać się do stworzenia. Obserwowałam go dokładnie. Był już blisko, gdy nagle znikąd pojawił się brunet. Zaatakował najstarszego Pevensie, który sprawnie odparł jego atak. Złotowłosa poderwała się z miejsca, ale szybko chwyciłam ją za ramię. — Spokojnie, poradzi sobie — zapewniłam ją, spoglądając na jej brata. — Jest najlepszym szermierzem w Narnii — Jak na potwierdzenie moich słów, wytrącił miecz z ręki atakującego go chłopaka, po czym zamachnął się z zamiarem zadania ostatniego ciosu, lecz brunet schylił się, przez co ostrze utkwiło w pniu drzewa. Młodzieniec wykorzystał tę okazję i kopnął niebieskookiego w brzuch, co spowodowało, że ten upadł na ziemię. Jednak nie leżał na niej długo. Kilka sekund później chwycił znajdujący się niedaleko kamień. Widząca to Łucja wyrwała mi się, chcąc zapobiec rozlewowi krwi.

— Nie, przestańcie! — krzyknęła, zanim zdążyłam ją powstrzymać. Chłopcy odwrócili się w naszą stronę. Przyjrzałam się dokładnie młodzieńcowi, który zaatakował Piotra. Chwilę później lekko się skrzywiłam. Telmar. Poznałam po urodzie. Mieli coś charakterystycznego w swoim wyglądzie i nie były to tylko ciemne, niemal czarne, oczy. Gdy zauważyłam, że wyrwał miecz z kory i wycelował go w blondyna, przygwoździłam go do pnia lodowymi szpilkami. Tak bardzo skupiłam się na nim, że nie zauważyłam, kiedy wokół nas zebrali się Narnijczycy. Podobno wielu z nich zginęło, nieliczni ukryli się w lasach, dzięki czemu przetrwali atak Telmarów, lecz ich liczba w żadnym stopniu nie przypominała "nielicznych". Centaury, karły, minotaury, fauny, wilki, tygrysy oraz myszy. Wszyscy gotowi służyć Narnii.

Ostatnia Przygoda [Piotr Pevensie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz