Tej nocy nie umiałam zasnąć. Choć zazwyczaj śpię niczym kamień, teraz gdy tylko zamykałam oczy, miałam przed sobą obraz blondyna, zasłaniającego swoje młodsze siostry oraz małej złotowłosej dziewczynki wpatrującej się we mnie dużymi niebieskimi tęczówkami. Nie wiedziałam dlaczego. Próbowałam sobie to jakoś wytłumaczyć, ale nie potrafiłam. Nie wiedziałam, dlaczego nie mogłam ich sobie wybić z głowy. Z niepojętych dla mnie powodów, zależało mi na nich. Chociaż brunetka nie zrobiła na mnie dobrego pierwszego wrażenia. Przewracałam się z boku na bok, z pleców na brzuch, ale to wszystko było na nic. Zrezygnowana stanęłam w końcu na łapach i rozciągnąwszy się, wyszłam cicho z pokoju. Zeszłam po schodach, aby po chwili pokonać kolejne stopnie, które prowadziły do lochów. W tym zamku było zdecydowanie za dużo schodów. Usiadłam przed wrotami, po czym utkwiłam wzrok w śpiącym chłopcu. Chyba pierwszy raz, odkąd go spotkałam, mogłam dostrzec na jego twarzy pewnego rodzaju spokój. Zdaje się, że sen pomógł mu choć na chwilę zapomnieć o wydarzeniach ostatniego dnia. Gdy tak mu się przyglądałam, przypomniał mi się ponownie Piotr. Jego blond włosy oraz niebieskie oczy, przepełnione strachem i troską o rodzeństwo. Mimo że byli braćmi, w ogóle nie byli do siebie podobni. Wręcz przeciwnie. Powiedziałabym, że byli swoimi przeciwieństwami. Po krótkim namyśle zamieniłam się w kota i przecisnąwszy się przez wąskie kraty, zbliżyłam do chłopca. Jakby wyczuwając moją obecność, przejechał dłonią po twarzy i uchyliwszy powieki, skierował na mnie spojrzenie ciemnych tęczówek. Na jego ustach zagościł delikatny uśmiech, gdy wyciągnął rękę i zaczął mnie drapać za uchem. Początkowo chciałam się wyrwać, lecz kocia natura przejęła górę. To uczucie było po prostu zbyt przyjemne, żeby je przerywać. Nagle jednak czarnowłosy cofnął się gwałtownie, podnosząc do pozycji siedzącej. Zrobił się podejrzliwy.
— Nie możesz być zwykłym kotem — mruknął.
— No, widzę, że główka pracuje — odparłam. — Gratuluję. Twoje rodzeństwo nie było takie błyskotliwe.
— Dahlia? — zapytał z niedowierzaniem w głosie.
— We własnej osobie — Uśmiechnęłam się. — W pewnym sensie.
— Co ty wiesz o moim rodzeństwie, przecież ich nie spotkałaś.
— I tu się mylisz, mój drogi. Byli nawet na tyle mili, że wpuścili mnie do domku. Tylko bóbr mnie rozgryzł.
— Ale mówiłaś...
— Tak, tak. Wiem, co mówiłam. Każdemu zdarza się czasem nagiąć rzeczywistość, nieprawdaż? Możesz być spokojny, nic im nie jest... Na razie. Mów dalej o Aslanie i wkrótce się to zmieni. Im więcej wiemy, tym większe szanse, że ich znajdziemy, a ze świadomością, że Wielki Lew zawitał w Narnii, królowa nie spocznie, dopóki cała wasza czwórka nie będzie martwa.
— Dlaczego więc nie wykonałaś rozkazu królowej i nie przyprowadziłaś ich tutaj? — Widać cała historia nie składała mu się do kupy.
— A miałam to zrobić? Wiesz, jeszcze nic nie stracone. Jak chcesz, to mogę zaraz wyruszyć w drogę — powiedziałam, odwracając się w stronę wyjścia.
— Nie! Nie chodzi o to, tylko...
— Krzycz jeszcze głośniej — skarciłam go. — Nie wiem czemu. Uwierz mi, sama chciałabym wiedzieć. Męczy mnie to od godzin. I nawet jeśli pojawia się we mnie coś takiego jak człowieczeństwo i empatia, to nie mogę was obronić. Módl się zatem, żeby już odnaleźli Aslana.
— Maugrim! Dahlia! — Na dźwięk mojego imienia wyprostowałam się i czym prędzej popędziłam w stronę wrót, przez które się przecisnęłam. Obrzuciwszy Edmunda ostatnim spojrzeniem, przyjęłam ponownie wilczą postać, kierując się ku sali tronowej. Kiedy do niej dotarłam, Maugrim już tam był. Ukłoniłam się nisko przed królową, oczekując na jej rozkazy.
CZYTASZ
Ostatnia Przygoda [Piotr Pevensie]
FanfictionPoprzedni tytuł: There must be another way, I WANT REVENGE Podobno rodzina to jedna z najważniejszych rzeczy w życiu każdego człowieka. Co jednak, jeśli rodzice umarli, gdy miało się zaledwie dziesięć lat, a siostra odwraca się przeciwko siostrze...