Jego ciało opadło bezwładnie, sprawiając kolejną dawkę bólu. Przymknął powieki, czując jak jego żołądek zaciska się nerwowo, a kończyny stopniowo odzyskują siłę po nieprzyjemnym doświadczeniu. Dopiero gdy otworzył oczy i ujrzał ciemne pomieszczenie, zasłonięte okna, a na środku pokoju, w którym niegdyś znajdowały się fotele, zdobione świeczniki, zdjęcia rodzinne, szafki i księgi, teraz dostrzegł jedynie dwa, surowo wyglądające krzesła, które nie przypominały, czy nawet były podobne do czegokolwiek, co mogło reprezentować tak zamożny ród, do którego należał, zdał sobie sprawę, że jego kiedyś piękny, bogato zdobiony salon, stał się salą przesłuchań. Nie pomagał fakt, że gdy ociężale podniósł się z popiołów komina, otrzepując niechlujnie ubranie, nie wyczuł obecności kogokolwiek, poza nim samym. Było to podejrzane, sprawiało, że na jego kończynach włosy jeżyły się, a myśli w głowie na nowo zaczęły szaleć. Dlaczego do cholery jest tu sam? Przecież wyraźnie dostał wezwanie, by pojawić się właśnie w tym miejscu. Zawsze, gdy czuł ból, miał pojawiać się właśnie w tym domu, który kiedyś był jego domem, a teraz stał się kwaterą śmierciożerców, czymś na kształt burdelu, porównywalnym do nory Weasleyów, chociaż pewnie i tam było więcej ciepła i czegoś, co przypominało prowizoryczne schronienie, niż jego własna posiadłość, od której kiedyś biło bogactwem i budziła ona szacunek każdego przechodnia. Teraz była zaledwie cieniem poprzedniczki, a Ci sami, co podziwiali, obchodzili to miejsce szerokim łukiem, zdając sobie sprawę, że jest to miejsce, we którym przelewa się więcej niewinnej krwi, niż widział każdy z więźniów w Azkabanie razem wziętych. Właśnie, więźniowie Azkabanu. Gdzie jego ciotka, ta sama, która tak lubowała się w przypominaniu mu za każdym razem, czym grozi nieprzestrzeganie zaleceń, czy ociąganie się w wykonywaniu zadania, które powierzał mu Czarny Pan. Właśnie, czy jest tu On? Nie musiał jednak długo szukać odpowiedzi, bo gdy ruszył do przodu, wychodząc na środek pomieszczenia, rozglądając się badawczo, zza swoich pleców usłyszał charakterystyczny głos, na który dźwięk jego serce stanęło.
-Jesteś chłopcze... A już myślałem, że zapomniałeś o mnie.- Odezwał się nie kto inny, jak Voldemort, ukazując swoje oblicze, z najciemniejszego zakamarku w pokoju. Draco od razu odwrócił się w jego kierunku, będąc przerażonym tym spotkaniem. Tym bardziej że zawsze ktoś z jego rodziny czy znajomych uczestniczył we wszelkich rozmowach z ich Panem, a nawet gdy nie było jego rodziny, to był z nim Snape, który miał za zadanie bacznie przysłuchiwać się rozkazom Voldemorta, aby później skrupulatnie zdawać raporty o poczynionych postępach chłopaka. Dlaczego wezwał go, więc kiedy Snape prowadził lekcje? Skąd wiedział, że Draco jest z dala od niego?
-Panie, to zaszczyt widzieć Cię tutaj...-Zaczął jak najbardziej pewnie mówić do swojego władcy, ale natychmiast na swoim gardle poczuł coś w rodzaju niewidzialnej liny, która zaczęła dusić go, uniemożliwiając dalsze słowa. Był pewien, że to jego koniec. Dowiedział się o wszystkim, Hamilton jakimś cudem musiał mu powiedzieć, że jest z Dumbledorem i musiał się domyślić o jego zdradzie. Instynktownie jednak złapał się za gardło, szukając na oślep źródła utraty oddechu, ale tak jak podejrzewał, nie przedmiot stopniowo pozbawiał go tlenu. Rozpaczliwie zaczął szarpać się, upadając na kolana, a z jego ciała powoli zaczęły uchodzić siły. Zarówno siły witalne, jak i do walki o swoją egzystencję. Spojrzał na twarz swojego oprawcy, w którego ślepiach nie odnalazł absolutnie niczego. Nie odnalazł złości, furii, czegokolwiek, co potwierdzałoby jego wersję o dowiedzeniu się o sekretach ślizgona.
-Chłopcze, zamilcz.- Odparł surowo mężczyzna, po czym opuścił dłoń, którą kierował cały czas w stronę swojego poplecznika. W tym momencie Draco poczuł olbrzymią ulgę. Padł na ziemię i krztusząc się, zaczął łapać rozpaczliwie powietrze, a chłód podłogi dawał mu chwilowe ukojenie. Dalej czuł ogromny lęk, ale musiał wykazać się męstwem, udawać i zaprzeczać każdemu oskarżeniu, spróbować wyjść z tego cało. Poczuł, jak w oczach stanęły mu łzy, ale prędko przetarł dłonią oczy, po czym z ogromnym trudem podniósł się z posadzki, patrząc na Swojego Pana w milczeniu. Ten podszedł powoli do chłopaka, okrążając go, badawczo mu się przyglądając w całkowitym milczeniu. Po chwili dopiero stanął za nim i zaczął monolog.
CZYTASZ
Drarry - Próba sił (+18)
RomanceA co, gdyby trochę zamieszać w chronologii i wydarzeniach, sprawiając, że Harry będzie musiał walczyć nie tylko z Voldemortem, ale i z niebezpieczeństwem, które czeka go w murach Hogwartu? Specjalne podziękowania dla SmileyStory, za zrobienie nowej...