A myślałem, że to Voldemort jest silny...

13.3K 242 154
                                    

Był wieczór. Księżyc łagodnie oświetlał niebo, na którym nie było śladu chmur, za to przejrzystość ułatwiała ukazanie się migoczących gwiazd. Chłodny podmuch wiatru dawał ukojenie podczas niezwykle ciepłej, majowej nocy. W lesie drzewa delikatnie szumiały przez kołyszenie w które wprowadzał owy wiatr. Nieopodal lasu znajdowały się mury największej szkoły dla czarodziejów- Hogwartu. Tam też, w jednym z okien należących do dormitorium Gryfonów, można było dostrzec szczupłą sylwetkę postaci siedzącej na parapecie. Jej okulary odbijały blask pełni, roztrzepane włosy delikatnie tańczyły z chłodnym podmuchem. Postać była ubrana w pidżame w niebiesko-zieloną kratę. Na jej stopach znajdowały się kapcie, które wyglądały na mocno znoszone, jednak postać zdawała się tym nie przejmować. W końcu była noc, a szkoła dla młodych czarodziejów to nie pokaz mody Coco Channel. Charakterystycznym znakiem były zielone oczy postaci, wpatrzone w ciemne niebo, oraz niekiedy wyłaniająca się blizna na czole o kształcie zbliżonym do błyskawicy. Szczupła dłoń odgarnęła włosy z czoła, przeczesując je niedbale. Z pewnością był to młody chłopak.
Nagle spokój i cisza została przerwana, co spowodowało, że chłopak wzdrygnął się i zaskoczony obejrzał za siebie. Dostrzegł swojego przyjaciela stojącego tuż za nim. Miał rude włosy, których miedziane refleksy były dostrzegalne w blasku satelity. Oczy miał zaspane, twarz nieprzytomną.
-Harry.. Co ty tu robisz o tej porze?-Wychrypiał rudy i ziewnął. Zielone oczy po raz kolejny skierowały się na niebo. Milczał chwilę, jakby się wahał. Ewidentnie czuł niepokój, jednak nie chciał tego ujawniać. Zwykle, gdy tylko wspomni o swoich przeczuciach, nagle wybucha panika, a jego przyjaciele zachowują się jak jego opiekunowie, czego szczerze nie znosił.
-Ja... Nie mogę zasnąć. Myślę... Myślę o Cho.-Odparł po chwili zastanowienia. Zdecydowanie nie był to pokaz aktorstwa na wysokim poziomie, ale zaspany chłopak na szczęście nie ciągnął tematu. Przeciągnął się nieznacznie, aby zaraz znów wrócić do łóżka.
-Matko, dajże spokój. Zastanów się chłopie czego chcesz. Najlepiej rano! Zgaś te świecę. Dobranoc.-Wymamrotał rudowłosy i zamknął oczy pogrążając się niemal od razu we śnie. Harry zerknął na niego tylko. Cieszył się, że jego kumpel nie odkrył jego kłamstwa, chociaż czuł się podle, że wykorzystał do niego dziewczynę, którą od dłuższego czasu daży ogromną sympatią. Jednak teraz nie mógł dać się ponieść marzeniom o chwilach spędzonych ze śliczną azjatką. Miał problem. Czuł, że niebezpieczeństwo jest bardzo blisko. Puki co nic nie wskazywało na to, aby Voldemort miał zaatakować, jednak czuł, że coś jest nie tak. Jakby w murach szkoły od pewnego czasu było na prawdę bardzo niebezpiecznie. Od samego przyjazdu czuł się obserwowany przez kogoś. Jakby ktoś go śledził? Zazwyczaj faktycznie był w centrum uwagi, jednak nigdy nie czuł się tak... Nieswojo. Jakby ktoś wchodził z butami w jego życie. I mu nieustannie zagrażał. Starał się przez dłuższy czas walczyć z tą myślą, ale po chwili zdał sobie sprawę, że nie jest w dormitorium jedyną osobą, która nie jest pogrążona we śnie. Odwrócił się nerwowo i dostrzegł coś, a może kogoś? To coś zamknęło drzwi wejściowe i jakby szybkim krokiem próbowało opuścić wieże Gryfonów. Chlopak wstał, chwycił za różdżkę i w miarę cicho, szybkim krokiem, ruszył za postacią. Dostrzegł cienki materiał szaty. To coś uciekało. Harry rzucił się przed siebie. Słyszał kroki. Tamta postać, czy cokolwiek to było, też przyspieszyło. Czuło, że chłopak podjął się pościgu. Na schodach Harry był już pewien, że to był człowiek. Bez zastanowienia wymierzył różdżką w zakapturzoną postać. Była szczupła, wysoka, a jej postawa była niesamowicie dumna. Jakby kogoś mu przypominała.
-Immobolus!-Krzyknął chłopak, a postać upadła na ziemię. Starała się podnieść, ale było za późno. Harry podbiegł do niej odsłaniając oblicze nieznajomego. Niemal osłupiał widząc niemal białe włosy, jasne oczy i bladą skórę swojego największego wroga w Hogwarcie. Draco Malfoy. Mógł się tego spodziewać, mimo, że nie podejrzewał, aby Malfoy miał na tyle odwagi i sprytu, aby czaić się za nim niemal cały rok. W końcu był maj. Przez niemal całą szóstą klasę jego rówieśnik krył się za różnymi zaklęciami, wywoływał u wybrańca paranoję, a Harry pluł sobie teraz w brodę, że nie podejrzewał go od razu.
Chwycił swojego wroga za kołnierz i pociągnął w górę. Z ust Malfoya leciała stóżka krwi, brudząc bladą twarz i białą koszulę pod spodem szaty, przeplataną zieloną nicią.
-Malfoy, ty szczurze! Wiedziałem, że kiedyś Cię dorwę i będę mógł bez zastanowienia i z czystym sumieniem Ci dowalić!- Syknął chłopak przez zaciśnięte zęby. Ślizgon uśmiechnął się złośliwie.
-Nie miałbyś odwagi czegokolwiek mi zrobić. Dobrze wiesz, że mój ojciec jest w stanie pozbawić Dumbledore'a stanowiska, a Ciebie wolności. Wystarczy, że zobaczy rozcięcie, które mi zrobiłeś i już jest po Tobie i twojej przybranej rodzince! Tej szlamie, Granger, i przygłupie Wasley'u!-Warknął chłopak, choć w głębi siebie wiedział, że to puste groźby. Miał mimo wszystko nadzieje, że Potter odpuści i pozwoli mu odejść wolno. Na daremno. Chwile po jego słowach Harry podniósł go i zaczął prowadzić do kantorka na miotły. Zamknął za sobą drzwi, a zaklęciem zablokował je dla pewności. Musiał przesłuchać tego drania. Musiał wiedzieć, dlaczego od roku nie mógł w spokoju wyjść na dziedziniec, aby nie czuć obleśnego spojrzenia na plecach.
-Czego Ty do cholery chcesz?-Warknął Malfoy, kiedy chłopak posadził go na krzesle. Stanął nad nim i różdżkę przystawił do jego gardła.
-Mów. Dlaczego od roku mnie szpiegujesz?-Syknął Harry, różdżkę mocniej wbijając w krtań Malfoya, na co ten starał się odsunąć. Uśmiechnął się.
-To sprawa między mną a.. NIM. Jesteś trupem Potter. To tylko kwestia czasu. To, że mnie odkryłeś nic nie znaczy.-Malfoy usmiechnął się szyderczo i szybkim ruchem odepchnął Harry'ego nieznacznie. Odsłonił lewe przedramie, na którym widniała czarna blizna, przez mugoli nazwana zostałaby tatuażem.
-Naznaczył mnie. Jestem jednym z nich. Jestem jednym z wygranych. tym razem zgi..-Nie zdążył dokończyć, gdy poczuł silne uderzenie w swoją twarz przez pięść Pottera. Jęknął cicho z bólu, wypluwając krew, która płynęła z jego języka, który niechcący zagryzł. Po raz kolejny na jego twarzy pojawił się uśmiech, którego Harry tak nienawidził. Jego zęby były nieco zakrwawione. Wyglądał jak wampir, który właśnie dokonał konsumpcji ofiary. Wiedział, że Potter niczego nie może mu zrobić, a jego ciosy to tylko oznaka słabości. Zerknął przez małe okno wprost na niebo.
-Zabawne Potter. Jesteś słaby. Tak bardzo słaby i żałosny. Tylko tyle potrafisz? Bijesz jak dziecko.-Syknął ślizgon, co szybko spotkało się z odwetem, kiedy zielonooki kopnął go w brzuch, na co blondyn zareagował jęknięciem. Skulił się na podłodze, czuł kolejne kopnięcia na swoich plecach, klatce, brzuchu. Jednak był przyzwyczajony do bólu. Przez te wszystkie lata ból przestał robić na nim wrażenie. Jego ojciec dobrze go przygotował. Malfoy zaczął głośno się śmiać, przeplatając śmiech z odksztuszaniem krwii. Harry zachowywał się jak w amoku. Dopiero jak Malfoy zamilkł na chwilę zdał sobie sprawę z tego co robi. Wtedy właśnie poczuł pulsowanie na swoim czole. Skulił się z bólu, dotykając blizny. Zamroczył go ból, a w głowie słyszał śmiech. Nie Malfoya. Nie swój. JEGO śmiech.
-Potter... Nie pokonasz mojej mocy... Jesteś słaby. Stracisz to co kochasz...-Usłyszał syczenie w swojej głowie. W tym momencie zdał sobie sprawę, że nie ma kontroli nad swoim ciałem. Opadł bezwładnie na ziemię, gdzie chwilę wcześniej leżał Malfoy. Teraz ten stał nad wybrańcem z różdżką. Uśmiechnął się z obłędem w oczach.
-Mam teraz... Ja jestem Twoim Panem...-Krzyknął Draco po czym nachylił się nad Harrym. Czuł od niego gorąc. Wiedział, że cierpi i chciał to wykorzystać.
-Teraz ja Ci pokażę co to ból. Śmieciu.-Syknął mu do ucha. Harry nie miał siły wstać, za to Draco jednym ruchem podniósł go i posadził na krześle. Stanął na przeciw niego. Czuł władzę. Czuł, że może teraz zrobić dosłownie wszystko. Mógłby go torturować. Bić. Poniżać. Poniżać... To jest to. Ślizgon uśmiechnął się pod nosem.
-Wiesz co Potter... Przez Twoje wybryki straciłem dużo krwii. Zimno mi. Masz oddać mi swoje ubrania-Syknął Malfoy. Potter spojrzał na niego otępiale.
-Malfoy... Co ty...-Wymamrotał, ale zaraz poczuł jak lodowate ręce Dracona rozrywają jego górną część pidżamy. Poczuł chłód. Był niemal ukojeniem po tym co zapewnił mu Voldemort. Czuł się już nieco lepiej. Czuł, że wracają mu siły. Musiał tylko odzyskać swoją różdżkę. To nie było łatwe. Malfoy miał w oczach żądze. Tylko Harry nie do końca rozumiał jej znaczenie. Nie wiedział czy chodzi mu o zadanie bólu, poniżenie czy... Ostatniej myśli nawet do siebie nie dopuszczał. Poczuł jak dłoń blondyna przejeżdża po jego nagim torsie. Pomimo jej chłodu czuł jak płonie ze wstydu. Odwrócił głowę i dostrzegł kawałek kamienia, który został ukruszony ze ściany pomieszczenia. Nie mógł po niego sięgnąć, gdyż dłoń Ślizgona w dalszym ciągu dotykała jego klatki piersiowej, niekiedy sprawiając, że jego oddech się zatrzymywał.
-Malfoy... Czego Ty...-Momentalnie jednak zamilkł. Poczuł jak dłoń zjeżdża niżej, zatrzymując się nieopodal jego krocza.
-Co ty kurwa...-Warknął ciemnowłosy, jednak zamilkł, kiedy poczuł na swojej krtani czubek swojej własnej różdżki, gotowej do użycia przez Draco.
-Poniżam Cię. Robię to co Ty, kiedy okładałeś mnie na tej podłodze.-Warknął Malfoy. Ukrywał na twarzy, że dotykanie ciała wybrańca sprawia mu niewątpliwą przyjemność. Uśmiechnął się i westchnął cucho. Przymknął powieki w fali przyjemnego ciepła, jakie towarzyszyło przy dokładnym zwiedzaniu nagłego torsu rywala. Błąd. W tym momencie Gryfon wykorzystał jego nieuwagę i chwycił kawałek kamienia z ziemi, uderzając w głowę blondyna. Malfoy przez chwilę nie rozumiał co się dzieje, jednak nie pozostał dłużny Harry'emu. Szybko wymierzył mu cios w twarz, na co Gryfon przewrócił się z krzesła, łapiąc przy tym szatę blondyna. W jednym momencie znaleźli się na twardej posadzce, tocząc ze sobą pojedynek na ciosy. Zdawałoby się, że determinacja Harry'ego jest silniejsza niż na oko delikatnego i dumnego Malfoya. Jednak Gryfon szybko został obezwładniony. Jego nadgarstki zostały złapane przez silne dłonie Ślizgona, który usiadł okrakiem na wrogu. Harry patrzył na niego z niemałym zaskoczeniem, kiedy tamten uśmiechnął się tylko, pomimo, że z jego skroni spływała kolejna stróżka krwi.
-Mam dosyć Twoich gierek Potter.-Syknął, zbliżając swoją twarz do twarzy Gryfona.
-Zabiję Cię. Zobaczysz. Ostatnią rzecza jaką zobaczysz przed śmiercią będę ja.-Warknął ciemnowłosy, próbując się wyrwać. Jednak jego rywal wymierzył mu kolejny cios w twarz. Harry poczuł jak jego powieki stają się ciężkie. Tracił siły. Ale nie mógł pozwolić Ślizgonowi wygrać. Nie wiedział jakie ma zamiary. Równie dobrze mógł go zabić. Nieoczekiwanie Malfoy znowu się zbliżył, niebezpiecznie blisko jego ucha.
-Mówiłem, że cię poniżę. Zniszczę Cię Potter. Za cenę swojego własnego honoru-Mruknął mu wprost do ucha. Harry wzdrygnął się. Jego oddech również miał w sobie chłód. Wywołało to na nim ciarki, on sam nie mógł się oprzeć wrażeniu, że pomimo tego jak jest to obrzydliwe... Podobało mu się to. Ale zaczął się wyrywać. Kochał Cho. Nie wiedział co Malfoy miał w zamiarze. Równie dobrze mógł uśpić jego czujność, aby potajemnie zabić go. Może wymyślił to Voldemort... Chociaż to nie było w jego stylu.
-Mal...-zaczął Harry, ale zamknął usta. Właściwie czuł, jakby blondyn miał władzę nam nim i jego ciałem, które powoli oddawało się pod jego kontrole. Ciemnowłosy próbował ostatni raz wyrwać się, jednak Malfoy jednym zaklęciem skrępował go, przez co Harry stał sie bezbronny. Niepokój opanował jego ciało, ale znalazło sie tam jeszcze jedno uczucie, które zaczęło dominować. Ekscytacja.
-Potter... Czyżbyś chciał mi coś powiedzieć? Przed tym jak cię zaknebluje i sprawię, że stracisz wolę życia?-Syknął Draco. Harry zauważył jak zdejmuje z siebie szatę. Pod nia miał starannie uprasowaną koszulę i czarne spodnie, które opinały jego szczpłe nogi. Na pasku widniał symbol węża. Teraz Potter dostrzegł znak. Znak śmierciożerców. Odwrócił spojrzenie, po raz kolejny czując niesamowite obrzydzenie do chłopaka. Nie mógł jednak udawać obojętnego, kiedy Draco zbliżył swoje kolano do jego krocza, a jego twarz była idealnie na przeciw jego twarzy.
-Malfoy... Zabiję Cię. Brzydzę się Tobą Ślizgonie. Cokolwiek zrobisz... Zemszczę się-Powiedział Harry, głęboko i przenikliwie patrząc się w oczy blondyna. Ten zapatrzył się w
ciemnowłosego. Wydawało mu się, że chłopak gdyby tylko mógł udusiłby go w tym samym momencie. Cieszył się, że miał nad nim kontrolę, jakiej pozazdrościłby mu sam
Voldemort, ale w odróżnieniu od niego Draco chciał tylko zniszczyć Harry'ego. Nie unicestwić.
Chłopak wstał. Czuł się bezpiecznie, w końcu jego arcywróg leżał przed nim skrępowany. Zaczął rozpinać złote guziki swojej koszuli. Robił to powoli, jednak nie ociągał się.
Jego spojrzenie było nom stop skierowane na Pottera, który mimo, że nie chciał patrzeć, był wpatrzony w Ślizgona, śledząc każdy jego ruch dłoni. Bał się, chociaż wiedział, że
nie zginie w komórce na miotły. Wiedział, że Draco jest arogantem, pozbawionym skrupułów, ale nie jest mordercą.
W końcu jego koszula leżała na ziemi, obnażając nagi tors. Umięśniony, blady jak sam księżyc, który właśnie w tym momencie zdawał się świecić najmocniej, ukazując
mięśnie na klatce piersiowej chłopaka. Spostrzegawczy Harry dostrzegł też mnóstwo blizn, niekiedy wyglądających jakby ktoś ciął skórę Malfoya do samych kości. Jednak nie
wzbudzało to w zielonookim ani odrobiny współczucia. Wiedział w jakim celu te blizny powstały- miały nauczyć bólu.
-Teraz poczujesz jak to jest być blisko Czarnego Pana-Powiedział nagle Malfoy, zbliżając przedramie ze znakiem w kierunku ust Harry'ego. Ten czuł niepokój, lekkie
pulsowanie blizny, które rosło wraz z bliskością znaku, były torturą.
-Liż.-Powiedział stanowczo Ślizgon, mając tuż przy ustach Harry'ego swoje znamie. Wielkie oczy Pottera zaświeciły. Teraz wyrażnie się bał. Wiedział, czego chce Malfoy. Wiedział jaki ból sprawiłby tak bliski kontakt ze znakiem. Jak blisko byłby wtedy swojego największego wroga, jaki musiałby we
własnej głowie znieść pojedynek. Odwrócił głowę w drugą stronę. Znowu poczuł uderzenie. Najwidoczniej druga ręka Dracona była zdecydowanie stanowcza i nie
przyjmowała odmowy. Krew popłynęła z ust wybrańca, sprawiając Malfoyowi nie lada satysfakcję. Uśmiechnął się.
-Dalej chcesz tak pogrywać? Bądź grzecznym chłopcem, to może Twoi przyjaciele nie będą musieli przechodzić przez serię bólu, jaką planuję im zafundować.-Powiedział Ślizgon,
chwytając za włosy Harry'ego, jednocześnie przyciągając go z ogromną siłą do znaku. Potter nie krył nienawiści. Splunął na twarz chłopaka śliną zmieszaną z krwią. To tylko
rozwścieczyło Malfoya. Jednym ruchem podniósł chłopaka, aby rzucić nim o ścianę. Harry osunął się na ziemię z głuchym dźwiękiem.
-To ostatnia szansa śmieciu. Jeszcze raz, a wyrwę Ci język i obiję te pieprzoną buźkę.-Warknął Draco. Nie był do siebie podobny. Zimny i dumny chłopak, którego wszyscy
omijają, teraz wyglądem przypominał kata, czekającego tylko na moment, aż będzie mógł zniszczyć swoją ofiarę. Odwrócił się plecami do wroga i zrobił krok w stronę drzwi.
Jak go zmusić? Co mam jeszcze zrobić? Czarny Pan mnie zabije, jeżeli użyje na nim zaklęcia niewybaczalnego. Tylko on ma prawo tknąć Chłopca Który Przeżył...
-Chyba, że
wolisz, abym spróbował tego na kimś innym. Może Cho będzie bardziej chętna do tego i owego...-Kiedy Malfoy z szyderczym uśmieszkiem odwrócił się aby zobaczyć minę
Harry'ego, wiedział, że ma go w garści. W końcu wszystkie obserwacje nie poszły na marne. Znał jego słaby punkt. Jego miłość.
Potter siedział pod ścianą. Wiedział, że musi odpuścić. Na nic było mu stawiać się i walczyć. Bez różdżki był bezbronny, z drugiej strony Draco posiadał informacje, które mogłyby zaszkodzić nie tylko jemu, a nie mógł na to pozwolić. Nikt nie mógł przez niego zginąć. Po śmierci Syriusza obiecał to sobie i słowa zamierzał dotrzymać.
-Dob... Dobrze... Zrobię to-Szepnął chłopak, mroźnym jak lód tonem, co tylko jeszcze bardziej uradowało Ślizgona.
-I dobrze.-Mruknął pod nosem, po raz kolejny zbliżając się do Harry'ego. Przejechał dłonią po gładkim policzku chłopaka, aby przedramie zatrzymać po raz kolejny idealnie
przy ustach.-Nie mogę się doczekać, aż będziesz konał pod wpływem tego co Ci zrobię.-Dodał wprost do ucha chłopaka. Gryfon po raz kolejny wzdrygnął się, a jego ciało
pokryły dreszcze. Wyciągnął powoli język, którym delikatnie przejechał po zimnej skórze. Czuł każdy, najdrobniejszy dreszcz na przedramieniu chłopaka. Stęknął. Bolało go,
blizna jakby miał pęknąć od ciągłego pulsowania. Wrzasnął.
-Więcej... Chcę twojego cierpienia!-Jęknął Malfoy, który zdawał się być w stanie ekstazy. Czuł przepływający przez jego ofiarę ból, co niemal sprawiało, że jego ciało
dostawało orgazmu. Nie wiedzieć czemu w jego głowie pojawiły się myśli, które normalnie odrzuciłby z miejsca, karcąc siebie za tak obrzydliwe scenariusze.
Marzył, by usta Harry'ego zarobiły się w jego wargi, po to by za chwilę zajęły się jego męskością. Chciał poczuć jak wchodzi w niego, wypełnia go swoim nasieniem. Chciał czuć jak sprawia, że Potter nienawidzi go
jeszcze bardziej, jak czuje do samego siebie wstyd i odrazę. Upokorzenie...
Harry wrzeszczał z bólu, kiedy nagle ręka Ślizgona zatrzymała się na jego szyi, unosząc go do góry. Poczuł ulgę. Blizna pulsowala coraz słabiej, on sam jednak był
sparaliżowany strachem, nie czując niczego. Dopiero po chwili otworzył oczy, całe opuchnięte od łez, czując coś w rodzaju przejeżdżania po jego uchu kawałkiem lodu. Miał
problemy z oddychaniem.
-Mal... Malfoy... Duszę...-Zaczął chłopak, jednak szybko poczuł ulgę. Nie na długo, gdyż wstrzymał niemal oddech w momencie, gdy ta sama dłoń zaczęła zdejmować jego
spodnie od pidżamy. Zaniemówił i próbując się rozejrzeć odkrył, że kawałek lodu, który pieścił jego ucho to tak naprawdę język Ślizgona, który teraz jeździł zuchwale po
delikatnej szyi Gryfona. Jego ciało zdawało się reagować pozytywnie na te pieszczoty. Jednak nie chciał tego. Próbował się wyrwać, jednak jednym ruchem blondyn powalił
go na ziemię, aby zacząć lizać jego nagi tors.
-Malfoy...-Krzyknął Harry. Na chwilę Ślizgon przerwał czynność, patrząc wprost w oczy wybrańca. Miał wzrok niemal opętany. Chętny rozkoszy. Pełen pożądania.
-Potter... Muszę to zrobić.-Wydyszał chłopak, po czym wrócił do zataczania pętelek językiem na sutkach Harry'ego. Ten jęknął. "Jak przyjemnie..." pomyslał Gryfon, szybko
karcąc się za te myśl, mocnym przygryzieniem języka. Spojrzał niepewnie na ogarniętego żądzą Dracona. Czuł jak jego zimne dłonie bezwstydnie wchodzą pod jego bielizne,
aby muskać opuszkami palców delikatna skórę na jądrach, oraz jego przyrodzenie, które stawało się większe z każdym dotykiem. Potter jęknął głośno, gdy Malfoy ujał jego
członka w rękę, masując go. Szybkim ruchem pozbawił go bokserek.Harry chciał to przerwać, jednak bedąc bezwłasnym mógł tylko i wyłącznie spróbować nie myśleć o tym,
że jego największy szkolny rywal teraz zabawia się z nim jak z seks lalką. Szczególnie nie chciał myśleć o tym jak bardzo zaczyna mu się to podobać, czego nie potrafił ukryć.
Odgłosami jakie wydawał oraz ciałem, które dawało robić ze sobą to wszystko, czego blondyn tylko chciał. Nagle Malfoy przestał i zblizył swoją twarz tuż do twarzy Harry'ego,
który starał się uciec przed jego spojrzeniem. Wyjątkowo przenikliwym.
-Pamiętaj. To nie ma być dla Ciebie przyjemność.-Malfoy wstał. Zaczął rozpinać najpierw pasek, który wysunął ze spodni jednym ruchem.-Dlatego właśnie zamierzam dać Ci
powód do płaczu.-Dodał, podnosząc chłopaka i odwracając go brutalnie do ściany. Zielonooki spiął wszystkie mięśnie, obiawiając sie tego co może teraz nadejść. Szybko
jego myśli wypełniło nieznośne uczucie bólu, które sprawił pas tyrana na jego plecach. Klamra z wężem połyskiwała za każdym razem kiedy unosiła się w górę, tylko po to aby
zadać ból wybrańcowi, który krzyczał ile sił w płucach. Może nie robiłby tego, gdyby czuł jak wielką sprawia przyjemność Malfoyowi, który po kilku batach rzucił pas na ziemię,
aby móc zacząć ściągać spodnie, pod którymi miał zielone bokserki. Równie brutalnie co wcześniej odwrócił wybrańca. Jego twarz była zapłakana, mimo, że mimiką
przypominała zdecydowanie nie ból a nienawiść. To też nakręcało Dracona na spełnianie swoich zachcianek. Zbliżył Pottera do siebie, na tyle blisko, aby czuć jego oddech
na swojej twarzy, co wywołało u niego przyjemny dreszcz. Zbliżył się jeszcze, przez co niemal stykali się czubkami nosów. W powietrzu czuć było coś niesamowitego. Czuć
było pożądanie zmieszane z czystą nienawiścią, która ani na krok nie odstawała od żadnego z nich.
-Draco, przestań...Błagam.-Powiedział cicho Harry. Czuł się całkowicie pokonany. Jednak bał się tego co jeszcze ma w planach Malfoy.
- No proszę. Wielki Potter błagam o cokolwiek? Czujesz się bezbronny?- Zadrwił Draco. Harry wiedział, że rywal jest ślepo zapatrzony w
Voldemorta, ale na obecną chwilę bardziej bał się go bardziej niż przepotężnego czarnoksiężnika, który zabił ogromne ilości osób, w tym jego
rodziców. A jeżeli...
-Voldemort Tobą manipuluje, nie widzisz tego?-Krzyknął, jakby odkrył właśnie coś niezwykłego. Wywołał tym tylko pusty śmiech wroga, który niebezpiecznie
blisko zbliżył się do jego ust, tak, że kiedy ten mówił, on czuł ich dotyk na swoich. "Nie męcz mnie tak"- przemknęło przez jego myśli jak błyskawica.
-Czarny Pan nigdy nie próbowałby mnie wykorzystać do tak beznadziejnego celu jak poniżenie Ciebie. Ja mu pomagam. Zabiorę Ci godność. On odbierze Ci życie.-Wyszeptał
wprost w usta chłopaka. Ich spojrzenia spotkały się ze sobą. Jeden w drugim czytał jak z otwartej księgi. Harry-przerażony chłopak, który boi sie następnych sekund
spedzonych z Draconem, jednak skrycie pragnący kolejnych zuchwałych dotyków. Draco- chłopak, który jest ślepo zapatrzony w zło do którego dołączył. Jednak jego pożądanie przebijało się na pierwszy plan, zupełnie jakby nie liczył się dla niego teraz motyw zemsty.
Nie mogac dłużej wytrzymać wtopił swoje usta w usta Harre'go, próbując wargami zmusić jego usta do pocałunku.
Chłopak z poczatku zdecydowanie odczuwał zdenerwowanie, jednak nie mógł się oprzeć. Z jakiegoś powodu zaczął odwzajemniać pocałunki. Jego język
wsunął się w usta Malfoya, zaczęcając go to dalszych pieszczot. Chciał najszybciej jak się tylko da skończyć ten koszmar w komórce, a z drugiej strony chciał zobaczyć na co stać Ślizgona.
"Co ja kurwa robię! Niech on się opierdoli! Dlaczego ja jeszcze go motywuje?"- Harry był na siebie szczerze wściekły za to co się stało. Pomyślał, że to chwila słabości, zaraz wszystko się skończy. Bardzo się mylił, bo chłopak miał wobec niego bogate plany.
Draco chwycił jego obnażonego członka w dłoń i energicznie poruszał nią w górę i w dół. Harry przerwał pocałunek i jęknął
krótko, czując się coraz mocniej nieswojo, ale oddając się chłopakowi.
-Malfoy... Dosyć... Nie chcę!-Krzyknął Harry po krótkiej chwili. Jego policzki ociekały rumieńcem, on sam nie otwierał oczu, bojąc sie kontaktu z Malfoyem. Nie chciał na niego patrzeć. Cały czas jego niewątpliwa rozkosz mieszała się z obrzydzeniem, powodując uczucie, które trudno było opisać. Jednak nie domyślał się, że jego słowa tylko dolewają oliwy do ognia. Draco nawet nie myślał przestać. Czuł jedynie satysfakcje. Nieco zmieszał go pocałunek, jednak mimo to teraz zaczął rozumieć dlaczego Harry sie tak zachował. Przynajmniej tak mu się wydawało.
-Potter. Puki nie wykrzesam z Ciebie resztek godności to nigdy nie przestanę.-Zamruczał mu do ucha z uśmiechem. Jego oddech i jego delikatna dłoń, która poruszała się jeszcze szybciej przybliżały Pottera do orgazmu jakiego nigdy z nikim nie miał. Nie był nigdy z dziewczyną. A co tym bardziej z facetem. Czuł się upokorzony i słaby, szczególnie przez to jak mocno chciał aby Ślizgon nie przestawał tej zemsty.
Nieznacznie odchylił głowę do tyłu, co Malfoy wykorzystał aby dobrać sie do jego delikatnej skóry na szyi, którą zaczął pieścić językiem i ustami, wywołując kolejne jęki wroga. Dominował. Podobało mu się to i nie miał zamiaru przestać. Z każdą chwilą utwierdzał się w przekonaniu, że nie chodziło o samą zemstę i zniszczenie. Pragnął czegoś nowego, chciał spełnić swoje fantazje. Nie mógł zrobić tego na osobie, która coś dla niego znaczy. Pomimo swojego podłego charakteru potrafił kochać i bronić najbliższych. Tego o czym marzył mógł zrobić tylko komuś kim szczerze gardził, a chciał zrobić znacznie więcej.
Jego dłoń zatrzymała się. Harry odetchnął i otworzył oczy.
-Nie dotykaj mnie. Nie wygrasz ze mną. Jesteś słaby Malfoy.-Powiedział cicho Potter, wbijając tym samym wzrok w podłogę. Jego emocje nieco opadły. Silne podniecenie zamieniło sie w uczucie brudu i hańby. Wiedział, że Draco na tym nie poprzestanie. Czuł od niego ogień, który go trawił od środka, próbował się wydostać na powierzchnie, a używał do tego jego ciała.
Nagle Draco podniósł z ziemi różdżkę Harry'ego.
-Badź grzeczny.-Powiedział po chwili wahania. Uniósł i rzucił tuż nad dłonie wybrańca zaklęcie, uwalniając jego dłonie od skrępowania. Nie schował jednak różdżki. Był gotów na to co mógł zrobić Harry.
-Jeżeli chcesz zobaczyć jeszcze Cho bądź grzeczny.-dodał po chwili zbliżając się powoli do chłopaka. Tamten nie drgnął. Poczuł sie pewnie, pomimo ciążącej nad nim wizji śmierci jego ukochanej. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego co stanie się, jeżeli teraz spróbuje uciec. Czekał wiec posłusznie, aż Draco zrobi to na co ma ochote, licząc że będzie chodziło tu tylko o niego. Poczuł chłodny oddech na swoich ustach, które znów zostały wykorzystane do krótkiego pocałunku, którego tym razem nie odwzajemnił. Nie miał ochoty na igraszki z blondynem, jak seksownie by dla niego nie wyglądał. Miał wcześniej nadzieję, że uda mu sie wybrnąć z tej sytuacji. Jednak kiedy miał juz swobodne ręce i wystarczylo tylko przeczekać, aż Draco skończy się nad nim pastwić, nie czuł potrzeby aby nawiązywać z nim bliższych relacji. Żałował, że wcześniej nie pomyślał tak logicznie.
Z kolei Draco czuł się zadziwiająco komfortowo. Myślał, że zemdli go po złożeniu pocałunku na plugawych ustach Pottera, jednak teraz, kiedy mógł spełnić swoje fetysze, nie miał oporów. Pragnął poczuć jak to jest dominować w całym tego słowa znaczeniu. Zawsze jako podwładny- teraz jako Pan nad samym Harrym Potterem. Uśmiechnął się lekko, odsuwając nieco. Spojrzał w zielone oczy Harry'ego. Próbował odczytać jego myśli, ale tym razem ten wydawał się jakby wypłukany ze wszelkich emocji. Cel osiągnięty.
-Klęknij.-Powiedział Draco, kładąc dłonie na ramionach chłopaka. Jego ton był władczy, nieco rozmarzony. Wiedział jednak, że nie prędko odkryje kolejne przyjemności jakich może doświadczyć tej nocy. Zaczął napierać na ramiona wybrańca, który odwrócił od niego swoje spojrzenie. Był blady, zdawałoby się, że niczego nie czuje, ale jego ciało drżało ogarnięte przerażeniem. Nie chciał. Nie mógł. Wyobrazając sobie to czego może doświadczyć miał odruchy wymiotne. Zapomniał o całej przyjemności jaką sprawiał mu Malfoy chwile temu. Nie przypuszczał, że te sadystyczne zabawy sprowadzą jego usta do kroku swojego wroga, ale z całą pewnością tak było. Czuł nacisk ze strony swojego kata, jego ciało powoli przestało się opierać.
-Tak lepiej.-Pochwalił go nieco zniecierpliwiony chłopak, prowadząc go coraz bliżej swojego przyrodzenia uwięzionego pod cieńkim materiałem. Nie myśląc dłużej lewą dłonią ściągał swoje bokserki, obnażając się tuż przy twarzy Gryfona. Po raz kolejny opanowała go żądza.
-Poliż go.-Rozkazał. Harry spojrzał na niego ze strachem i niepewnością, jednak widzac jego spojrzenie, pełne dominacji, wiedział że nie ma kompromisu. Wyciągnął język, aby przejechać nim po penisie chłopaka. Ten wydał z siebie westchnięcie, odchylajac nieco głowe do tyłu. Uczucie lęku zaczynało go obezwładniać, jednak chłopak nie przestawał. Ujął w dłoń członka oprawcy i trochę pewniej polizał czubek przyrodzenia, jednocześnie zaczynając przejeżdżać po nim ręka. Miał nadzieje, że jak najszybciej skończy się ten koszmar.
Malfoy za to nie miał zamiaru szybko odpuścić. Jęknął cicho pod wpływem pieszczot, które sprawiały mu przyjemność, jakiej nie zaznał przez całe życie. Pragnął więcej i zamierzał to otrzymać. Przejechał reką po włosach wybrańca. Zaczynał czuć, że staje się od niego zależny. Jakby teraz przestał byłby niemal zrospaczony. Dłonią zbliżył Pottera do członka, którego nakazał wziąć mu do ust. Nie musiał długo czekać, gdyż po tych słowach Harry wziął do ust penisa Malfoya, wywołując tym samym jęk Ślizgona. Wybraniec poczuł, że może w ten sposób przyspieszy koniec, więc zaczął energicznie poruszać głową, przy niewielkim wsparciu ze strony Draco.
-Potter... Wolniej. Nie ma pośpiechu.-Szepnął Malfoy, jednak jego słowa zostały zignorowane, przynosząc odwrotny skutek. Jeszcze szybsze tempo Harry'ego zaczęło doprowadzać Draco coraz bliżej finału. Nie mógł on jednak przypuszczać, że Harry mimowolnie zaczął odczuwać podobną przyjemność. Z jakiegoś powodu cała jego nienawiść, złość, niechęć przerodzała się powoli w podniecenie. Jakby cała frustracja przeradzała się w pożądanie. Cały ból którego doświadczył... Chciał to samo okazać Malfoyowi. Zacisnął palce na pośladkach chłopaka, wbijając paznokcie w jego skórę. Draco jęknął głośno.
-Potter... Dość!-Krzyknął Malfoy i odepchnął Harry'ego, który upadł na lodowatą podłogę. Za chwilę Malfoy był nad nim, aby uwięzić go między swoimi ramionami. Przez ułamek sekundy ich spojrzenia spotkały się, aby po raz kolejny wywołać lawinę emocji wokół nich. Nie zostało to nie zauważone przez nich obu. Całe ich emocje spowodowały to, że obaj leżeli na zimnej posadzce, namiętnie całując się. Ich języki drażniły się ze sobą w szalonym tańcu. Dłonie Harry'ego zaczęły dotykać zimnej skóry na klatce piersiowej Dracona, na co ten reagował cichymi jekami przerywając cisze w pomieszczeniu. Harry przyciągnął go do siebie, chcąc poczuć jego bliskość. Jego chłód dawał mu uczucie rozkoszy, za to gorąc Harry'ego przynosił ukojenie dla ciała Malfoya, który zapragnął, aby jego wróg dał mu rozkosz jakiej nie zapomni. Był nieco zdziwiony takim obrotem spraw, jednak czując rozpaloną męskość tuż przy swoim kroczu nie myślał zbyt długo, całkowicie oddając się tej magicznej chwili. Jedną dłoń wsunął we włosy chłopaka, szarpiąc je delikatnie, dając Gryfonowi, i samemu sobie, przyjemność. W tej chwili Harry oderwał usta od Draco, patrząc mu w oczy. Ich spojrzenia, pełne obłędu, chcące rozkoszy i dotyku, połączyły się na chwilę, aby Potter mógł obrócić wroga na plecy i zamknąć go w swoim uścisku. Dominował. Ale w tej sytuacji Malfoy tylko przystał na to, obejmując jego tors udami, przyciągając do siebie rękoma, aby znów wtopić się w jego rozpalone usta. Jedną dłonią dotykał jego nagrzanego ciała, aby znowu zacząć pieścić jego penisa. Harry jeknął z podniecenia, liżąc szyję Ślizgona i zasysając ją, tworząc malinki na bladej skórze. Nie przeszkadzało to blondynowi, który był całkowicie oddany igraszkom z członkiem Harry'ego. Ich jęki roznosiły się po ciasnym pomieszczeniu. Rozgrzne ciała coraz mocniej chciały się połączyć.
-Teraz Ciebie zaboli.-Zamruczał Harry do ucha śmierciożercy. Szybkim ruchem klęknął nad chłopakiem, aby odwrócić go na brzuch. Właśnie w tym momencie Draco zrozumiał, że zaczyna tracić kontrolę, której nie chciał szybko odzyskać. Pragnął tego co chciał zrobić Harry. Poczuł jak tamten zaczyna całować jego posladki, aby jezykiem zacząć bawić się przy jego odbycie. Te pieszczoty podnieciły go jeszcze bardziej, przez co wypiął się mimowolnie w stronę Pottera ułatwiając mu pracę. Jednak Harry nie miał ochoty dłużej zwlekać, więc po chwili bez wahania wsunął swoją męskość prosto w Malfoya, nie próbując nawet być delikatnym. Chciał jego cierpienia. Niewątpliwie Malfoy cierpiał, wyrażając to poprzez krzyk, który wydostał się nawet za mury pomieszczenia. Jego oczy zaczęły wydawać łzy, które płynęły z coraz większym naporem ze strony Harry'ego. Jego biodra poruszały się szybko, wchodził do samego końca. Wiedział, że musi się nieco odegrać. Wiedział, że podzieli los Dracona za niedługo, kiedy ten znowu zbierze siły. Jednak na ten moment korzystał z niego, nie dając mu chwili na odpoczynek. Draco czuł sie bezbronny, jednak podobało mu się. Ten ból był dla niego dobry. Pod jego wpływem z jego ust co chwile wydobywały się głośne jęki. Pragnął poczuć jak jego całego wypełnia nasienie wybrańca. Jednak nie mógł na to pozwolić. Musiał być górą.
-Potter... Teraz... Ja.-Wyjęczał, osuwając się i wydostając spod ciała Harry'ego. Przyciągnął go do siebie, składając długi i namiętny pocałunek. Harry nie pozostał dłużny, znowu zgrywając się z jego ustami.
-Musisz mnie zmusić.-Powiedział cicho po chwili pocałunku. Draco niemal natychmiast szarpnął jego czarne włosy, rzucając go na ziemię. Stanął nad nim, pokazując swoją wielkosć. Było widać, że jest niesamowicie obolały i prawdę mówiąc, ledwo trzymał się na prostych nogach. Ale zdołał mimo to obrócić chłopaka, aby położyć się na nim, jednocześnie palcem drażniąc jego odbyt. Harry spiął się. Nie przeczuwał niczego przyjemnego, więc starał się jak najmocniej odpierać od siebie Draco.
-Rozluźnij się.-Zamruczał mu do ucha Ślizgon. Potter posłusznie starał się nie spinać, oddając się woli jego wroga. Poczuł jak dłoń chłopaka oddala się, zatrzymując na jego członku, którego zaczął pieścić. Jego męskość za to zaczęła wchodzić w Harry'ego, mszcząc się i wywołując u niego jęk bólu. Poczuł jak łzy napierają do jego oczu, zas on sam starał sie jak najmocniej się da rozluźnić. Nie chciał czuć tego co teraz. Chciał czuć przyjemność. Ręka Malfoya znacznie to ułatwiała.
-Rozluźnij się.-Powtórzył Ślizgon drżącym głosem. Sam wydał z siebie jęk. Mial ochotę już teraz wypełnić go nasieniem, ale chciał zrobić to w inny sposób. Powtrzymywał się. Wyszedł ostrożnie z Pottera. Odwrócił go na plecy, a sam klęknął nad jego twarzą, niemal wpychając mu swoją męskość do ust. Nie pozostał jednak przy tym egoistą. Sam nachylił się nad penisem chłopaka łapczywie biorąc go do ust. Harry nie pozostał dłużny tym piszczotom, wkładając meskośc Malfoya i liząc ją szaleńczo. Obaj jęczeli przy tym, nakręcając się wzajemnie. Harry poczuł drgania czonka wroga. Sam czuł, że za chwilę skończy w ustach Dracona. Nie musiał długo się powstrzymywać, gdyż po chwili jego nasienie wypełniło usta blondyna. Ten potrzebował jeszcze chwili aby zemścić się za ten czyn i odpłacić pięknym za nadobne. Nieco spermy Malfoya wyciekło z jego ust, wywołując u tamtego szyderczy uśmiech. Oboje byli spełnieni i każdy sprawił drugiemu równie dużo cierpienia co przyjemności. Po chwili wstali i spojrzeli na siebie. Ostatni raz zbliżyli się, aby złożyć na swoich ustach pocałunek.
-Już straciłeś wolę życia?-Mruknął Malfoy do ucha Hrry'ego. Tamten przeczesał jego włosy palcami i uśmiechnął się nieco. Faktycznie czuł się poniżony, ale i zagubiony... Spełniony zarazem.
-Musisz się bardziej postarać Malfoy.-Powiedział cicho, wywołując kolejny uśmiech u Malfoya. Odsunęli się od siebie, zaczynając się ubierać w milczeniu. Nie patrzyli na siebie. Oboje nie mieli sobie niczego do powiedzenia. Może tylko, że przykro im że nie będą mogli uznać tego za miłe wspomnienie a za swojego rodzaju pojedynek, w którym obaj są przegrani. Harry chwycił różdżkę, a Malfoy uważnie obserwował go aż do momentu kiedy ten stanął przy drzwiach.
-Idę pierwszy. Wyjdź później, aby nie wzbudzać podejrzeń.-Powiedział oschle. Tak jakby nic sie nie wydarzyło. Ale Draco najwidoczniej też nie chciał okazać emocji, na pewno nie pozytywnych.
-Mówisz do kogoś, kto przez rok Cię szpiegował, a Ty nie miałeś o tym pojęcia. Nie pouczaj mnie i spadaj stąd puki możesz.-Mruknął Malfoy i odwrócił się plecami. Harry ostatni raz spojrzał się w jego stronę.
- Wiesz... Jakbyś miał w planach po raz kolejny spróbować mnie zniszczyć... Wyślij sowę- powiedział i uśmiechnął się nieco szyderczo. Ślizgon podszedł do niego i poprawił niesforne kosmyki na czole chłopaka.
-Następnym razem będziesz błagać, abym skończył.- Po tych słowach złożył krótki pocałunek na ustach kochanka, który został z entuzjazmem odwzajemniony. Zaraz po tym Harry wyszedł, pozostawiając Malfoya samego w ciemnej komórce.

-Gdzieś Ty był?!-Zapytał Ron, który obudził się przez trzaśnięcie drzwiami przez Harry'ego. Tamten nie przypuszczał, ze minęło tyle czasu. Gdy wychodził było ciemno. Teraz świtało. Nie wiedział co ma odpowiedzieć.
-Ja... Musiałem iść się przejść.-Mruknął i położył się do swojego łózka. Ron uwaznie obserwował go przez chwile.
-I ze zwykłego spaceru wróciłeś z obitą twarzą?- mruknął rudzielec, spadając na krawędzi łóżka kumpla. Harry zaczął się irytować na przyjaciela, chociaż wiedział, że jego upierdliwość to troska.
-Opowiem Ci jak wstanę, ale teraz spadaj!- bąknął Potter i odwrócił się plecami do kumpla. Moze i Ron by się uparł i zdążył temat, ale uznał, że pobicie to skutek wizyty w pubie i spotkanie kilku czarodziejów ze złymi intencjami. Jednak była sobota, nie było zajęć. Rudzielec też chciał się wyspać, bo ostatnio nie było na to zbyt wiele czasu przez zbliżające się sumy.
-Dobra, stary. Pamietak tylko, ze mozesz na mnie liczyć.-Mruknął rudy i poszedł dalej spać. Potter nie mógł myśleć teraz o niczym innym jak o tym w jakim celu tak naprawde Malfoy go wykorzystał. Dlaczego na to pozwolił? Czy on jest aż tak inny od reszty? Nie zastanawiając się długo zamknął oczy. Nie chciał o tym myśleć. Mając nadzieję, że się obudzi i okaże się że to sen, położył się. Sen przyszedł szybko. Był wyczerpany. Miał nadzieje, że więcej nie będzie tego znosić. Mimo, że nie marzył o niczym innym jak o słodkiej zemście.

Drarry - Próba sił (+18)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz