Początek końca.(7)

1K 60 39
                                    

Poniedziałek. Od wydarzeń, w których uczestniczył Draco, minęły godziny, a jednak chłopak czuł, jakby ten czas ciągnął się przez wieczność. Być może przez to, że od kiedy wyszedł z gabinetu Dumbledora, nie widział Zabiniego. Chciał dowiedzieć się, co takiego powiedział mu starzec, bo cała ta niepewność powodowała w nim frustracje. Do tego wszystkiego non stop myślał o Potterze i Hamilltonie, którzy obściskiwali się za jego plecami. Wiedział, że Harry nie ma żadnych zobowiązań względem jego osoby, jednak nie wyobrażał sobie, co musiało dziać się w jego głowie, kiedy uznał, że świetnym pomysłem będzie pocałować tego plugawego drania, Davida. W głębi młody Ślizgon czuł się zraniony, ale zaczęła wychodzić z niego jeszcze jedna cecha, która wcześniej nie dawała się tak mocno we znaki- chciwość. Cóż, jego natura kazała mu odbić Pottera z rąk Hamilltona i pokazać, kto tu rozdaje karty, ale z jakiegoś dziwnego powodu wcale nie chciał tego robić. Po pierwsze, David mógł wszystkim rozgadać ich sekret, a po drugie nie był pewien, czy jest, o co walczyć.

Nawet nie zdawał sobie sprawy, że kiedy był pogrążony w myślach i chęci dosłownego unicestwienia tego pasożyta, jakim był David, tuż obok niego dosiadła się osoba, której nie miał ochoty widzieć, chociażby ze względu na wyrzuty sumienia, które miał, względem niej.

-Wybaczam Ci, Draco. Możemy wszystko naprawić, tylko powiedz, czego ode mnie potrzebujesz.- Powiedziała bez owijania w bawełnę Pansy, chwytając bladą dłoń, która jak oparzona wyrwała się z jej uścisku. Chłopak wstał od stołu i spojrzał na dziewczynę z całkowitym niezrozumieniem.

-Parkinson, po tym wszystkim, co stało się wczoraj, Ty przychodzisz po więcej? Nie masz do siebie za grosz szacunku. To, co się wczoraj stało, to nasz definitywny koniec!- Niemal wykrzyknął, co sprowadziło na nich oczy co najmniej polowy uczniów, którzy jedli tego ranka śniadanie przed zajęciami. Dziewczyna podniosła się z ławy i stanęła naprzeciw swojego byłego chłopaka, będąc gotową do konfrontacji. Przysunęła się do chłopaka, aby wyszeptać mu do ucha kilka gorzkich słów, po których Malfoy zaniemówił.

-Miałam nie wyciągać tego, czego się dowiedziałam, ale nie dajesz mi wyboru. Wiem, kim jesteś. Wiem, że byłam przykrywką- Stał tak w bezruchu, czując, jak grunt sypie mu się pod nogami, a cała jego bariera opada, jak zamek z piasku.

-Co?- Wydał z siebie tylko, a Pansy wyminęła go bez dalszych słów i opuściła wielką salę. Teraz niemal gapili się na niego wszyscy, poddając się myślą o tym, czego musiał dowiedzieć się Draco, że stoi teraz jak wryty, niezdolny do postawienia choćby kroku przed siebie. W jego uszach pojawił się szum, nie słyszał szeptów i szmerów uczniów, którzy wpatrywali się w niego jak w obraz, częściowo ze współczuciem, a częściowo z satysfakcją. Nie usłyszał nawet tego, że za nim stała osoba, którą najmniej chciał teraz widzieć.

-Malfoy, musimy pogadać.- Usłyszał strzępy wyrazów, które pochodziły z ust nikogo innego, jak chłopaka, przez którego to wszystko się posypało. Draco jednak czuł, co się szykuje, więc chwycił torbę z książkami i pergaminami, po czym bez słowa ruszył w kierunku wyjścia, prowadząc za sobą postać znienawidzonego Gryfona. Szli tak w ciszy przez jakieś dziesięć minut, aż nie znaleźli się na boisku.

-Czego, Weasley?- Warknął z niesmakiem Draco, będąc zażenowanym tym, jak bardzo głupio musiała wyglądać scena, jak wychodzi z wielkiej sali w towarzystwie tego szczura. Mimo to czuł, że Weasley też nie byłby tu, gdyby nie miał czegoś poważnego.

-Malfoy, wiemy obaj, jakie mamy o sobie zdanie. Ale z jakiegoś pojebanego powodu myślę, że jesteś jedyną osobą, która może mi odpowiedzieć na kilka pytań. Nie bądź frajerem i powiedz mi, co tu się odpierdala?- Zapytał wprost, nieco agresywnie, rudowłosy, po czym wpatrywał się w idealne oblicze Draco, dostrzegając, jak mocno zmienił się ten chłopak. Kiedyś zazdrościł mu tego, jak wygląda, jaki jest arystokratyczny, jednak teraz widział w nim cień siebie sprzed lat. Jego dopasowany niegdyś golf, teraz wisiał na nim jak worek. Czarne, bardzo wąskie spodnie teraz zdawały się nie opinać go, a powiewać na nim. Był dosłownie widmem przeszłości tamtego chłopaka, którego poznał rudzielec. Nie zmieniło się tylko jedno- jego podły charakter.

Drarry - Próba sił (+18)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz