Nie słyszałam, aby ktoś wchodził do domku, więc pukać mogła tylko jedna osoba. Ciekawe czego ode mnie chciał? Ta myśl tak bardzo nie dała mi spokoju, że wstałam i otworzyłam drzwi. Nie zdziwił mnie widok za nimi. Starałam patrzeć na niego ze złością, ale nie wiedziałam dlaczego nie umiałam się na niego gniewać.
- Przepraszam. - Wydukał ledwie słyszalnym szeptem.
Zatkało mnie. Nie wierzyłam, że to jest możliwe, przeprosił mnie bój kłamstw, Loki Laufeyson. A jednak było. Niepewna co mam powiedzieć stałam tak i patrzyłam w jego piękne oczy.
- Nie masz za co. - Uśmiechnęłam się
- Nie wiem co się ze mną stało, ja.. jeszcze nigdy nikogo nie przeprosiłem..
- I jakie to uczucie?
- Dziwne.
- A jakie to uczucie? - Przytuliłam go, byłam ciekawa co zrobi.
Stał chwilę nie wiedząc co ma zrobić, po chwili jednak odwzajemnił uścisk, a ja wtuliłam się w niego bardziej wdychając jego zapach.
Jakiś wewnętrzny głos powiedział, że już czas go puścić, nie nadużywać jego "dobroci", bo fakt, że dał się przytulić chyba znaczył, że nie jest aż tak nieczuły za jakiego się uważa. Odsunęłam się od niego znów patrząc w jego oczy.
- Więc? - Uśmiechnęłam się czekając na odpowiedź na moje pytanie.
- To było miłe, od bardzo dawna nikt mnie nie przytulał, zapomniałem już jakie to uczucie. - Również się uśmiechnął.
Patrzył chwilę w moje oczy, nie wiedziałam co się dzieje, zatraciłam się w nich. Czy ja...? Nie, nie, nie, to nie prawda. Jeszcze wtedy tak myślałam.
- Odpocznij. - Powiedział po chwili przerywając ciszę. - Jutro zaczniesz trening.
Westchnęłam patrząc na swoje ręce, potem brzuch i nogi. Metal nie chciał mnie słuchać. Uśmiechnęłam się smutno.
- Dziękuję. - Wyszeptałam znów go tuląc.
- Ale za co? - Zapytał zdziwiony.
- Za to, że nie zostawiłeś mnie na pustyni i za to, że przyszedłeś tu ze mną.
- To raczej ty przyszłaś tu ze mną, od początku chciałem tu przyjść.
- Tak, ale przepowiednia mówi o mnie. - Odsunęłam się od zielonookiego.
- I towarzyszu. - Dodał uśmiechając się.
- Ehh, nie mam po co się kłaść, nie zasnę. - Spuściłam wzrok.
- Mogę ci pomóc. - Złapał moją rękę.
- Niby jak? - Znów popatrzyłam w jego szmaragdowe oczy.
- Magia moja droga, magia.
Wyszeptał jakieś słowa, a ja nagle zrobiłam się senna. Wziął mnie na ręce, położył mnie na łóżku i wyszedł.
Obudziłam się, promienie słońca już wdarły mi się do sypialni. Popatrzyłam na zegarek na ręce - wskazywał 07:28. Ciekawe co porabia bóg kłamstw? Zapytałam sama siebie wstając z łóżka i się przeciągając. Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do kuchni, ciekawe czy mają tu kawę? Poranek bez niej będzie okropny. Wczoraj nawet nie do końca przyjrzałam się tym pomieszczeniom. Choć wszystkie meble wyglądały na sprowadzone z innego miejsca, to nie było tu nic co mogłoby korzystać z prądu. Gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam czarnowłosego przy kuchennym blacie robiącego... śniadanie? Myślałam, że on nie potrzebuje jedzenia, a mi raczej by nie zrobił śniadania. A jednak. Odwrócił się w moją stronę z talerzem, nie wiedziałam, że normalne naczynia też tu mają.
CZYTASZ
Śmiertelniczka
FanfictionLara myślała, że jej życie będzie normalne i nudne - tak jak u każdego. Okazało się jednak, że będzie całkiem inne, a to wszystko przez jedną osobę, która wpadła na nią na drodze...