Stałam za Tonym i patrzyłam jak wpisuje kod aktywacyjny do celi mojego brata. Obok mnie stał Loki, w sumie to nie wiem po co tu ze mną przyszedł, bo w końcu chyb mnie nie lubi, ale mniejsza o to. Cela otworzyła się, Chris wyszedł i stanął obok mnie.
- Jak się czujesz? - Nie wiedziałam o co mogłam zapytać.
- Nie powiedziałaś mi kim jesteś. - Odparł szybko.
- Twoją siostrą, jestem Lara. - Powiedziałam ciepło.
- Rodzice o tobie opowiadali. Zawsze chciałem cię poznać. - Uśmiechnął się.
- Ja nawet o tobie nie wiedziałam. Więc? Jak się czujesz? - Ponowiłam pytanie.
- Dobrze. Chyba. Niezbyt wiem jak się tu znalazłem, moje ostatnie wspomnienie kończy się, kiedy poszedłem na zwiad.
- Jaki zwiad?
- Pomagam naszym rodzicom, może i nie mam mocy, ale jak to stwierdzili nie zostawią mnie, poza tym jestem dosyć przydatny. Tego dnia szedłem na zwiad, nagle przede mną pojawił się jakiś facet, rzucił o ziemię czymś podobnym do granatu, a ja upadłem i nic więcej nie pamiętam.
- Rozumiem. Jeśli powiesz mi gdzie są mama i tata to mogę cię tam podrzucić. - Z nadzieją wyczekiwałam jego odpowiedzi.
- Nie możecie się spotkać. Jeszcze nie. Kiedy przyjdzie na to czas sami cię odnajdą, tak jak ostatnio. A jeśli chodzi o powrót do nich, to sobie poradzę. Wybacz, że nie zostanę dłużej, ale muszę już wracać. - Wyciągnął z kieszeni jakieś małe urządzenie. - Na razie starsza siostrzyczko. - Puścił mi oczko, po czym zniknął.
Spojrzałam na dwie pozostałe osoby znajdujące się w pomieszczeniu.
- Teleporter. Sprytne. - Skomentował Stark.
Odwróciłam się na pięcie i w milczeniu poszłam w stronę windy, Tony i Loki zrobili to samo. Na górę jechaliśmy w ciszy, ja z Lokim wysiedliśmy na piętrze sypialnianym, zaś pan wynalazca pojechał wyżej, zakładam, że do pracowni.
- To był ciężki dzień. - Rzuciłam stając przy drzwiach mojego pokoju.
- Racja. - Bóg kłamstw chyba nie był skory do rozmowy.
Zignorowałam to i weszłam do pomieszczenia. Nie miałam pomysłu, co mogłabym robić, dlatego podeszłam do barku, wyciągnęłam szklankę i butelkę whisky i usiadłam na jednym z foteli. Nalałam sobie trunku, odstawiłam butelkę na stolik i pociągnęłam spory łyk złotej cieczy. Spojrzałam na zegarek - wskazywał siedemnastą dwadzieścia jeden. Dopiłam zawartość szklanki, uzupełniłam ją do pełna, wstałam i odłożyłam butelkę na miejsce. Podeszłam do szafy, wyciągnęłam z niej piżamę, weszłam do łazienki i odkręciłam wodę w wannie. Odłożyłam ubrania i wróciłam się po szklankę. Zrzuciłam z siebie całą odzież i postanowiłam rzucić ją na podłogę w pokoju, żeby ten cały robot sprzątający ją zabrał. Weszłam do gorącej wody, postawiłam szklankę na brzegu wanny i zamknęłam oczy.
Zaczęłam rozmyślać, co tak na prawdę wydarzyło się przez ostatnie dni. Porwał mnie jakiś wariat, który chciał odebrać mi moce i oddać je mojemu bratu. Dlaczego po prostu nie postanowił przejąć nade mną kontroli tak, jak nad Chrisem? W końcu finalnie i tak byłam pod jego władaniem. Ale po kolei. Potem zamknął mnie w jakiejś komorze i wyssał mi moc. Avengers zamknęli go w celi, a on najwidoczniej liczył się z porażką, bo zastawił fiolkę z moimi mocami dwoma zaklęciami. Następnie Tony się potknął i wpadł na Lokiego, przez co ten upuścił fiolkę, a ja weszłam pod władanie tego psychopaty i pobiłam moich przyjaciół. Uwolniłam go, przyszedł Loki, stałam się znów wolna i zabiłam tego gościa. Nawet nie wiem jak miał na imię. Mniejsza. Uwolniłam Chrisa z celi, a on wrócił do naszych rodziców. Zrobiło mi się smutno, bo ja nie mogę się z nimi zobaczyć, a on jest z nimi na co dzień. Pozostało mi tylko czekać, bo w końcu powiedział, że spotkam się z nimi w odpowiednim czasie, czy jakoś tak. Sięgnęłam po szklankę i zrobiłam kolejny duży łyk.
CZYTASZ
Śmiertelniczka
FanfictionLara myślała, że jej życie będzie normalne i nudne - tak jak u każdego. Okazało się jednak, że będzie całkiem inne, a to wszystko przez jedną osobę, która wpadła na nią na drodze...