Rozdział 10

215 18 1
                                    

Świeciłam się tak samo jak wtedy, gdy byłam na pustyni z Lokim. Znów się uniosłam, ale tym razem była mała różnica: potrafiłam mówić i się ruszać.

- Co się dzieje?! - Wykrzyczała Wdowa.

- Nie wiem, stało się to tylko raz, kiedy mój król mnie wzywał! - Odkrzyknęłam.

- Jaki król?! - Zapytał ktoś inny, niestety światło wszystko mi zasłoniło, a po głosie nie byłam w stanie rozpoznać kto to.

- Król Muedinu! Planety metalu! - Uniosłam sie jeszcze wyżej. Teraz byłam kilka metrów nad ziemią.

Metal z mojej bransoletki wrócił do pierwotnej płynnej formy i zaczął wirować.

- Zrób coś z tym! - Znów ktoś krzyknął.

- Nie potrafię! - Metal nie słuchał mnie, w tej chwili był posłuszny tylko królowi.

Przestał wirować wokół mnie i osiadł na mnie jako mój strój, w tym momencie wszystko się skończyło - przestałam świecić i się unosić, spadłam z wysokości kilku metrów na ziemię. Jedyne na co się zdobyłam to cichy jęk, nie wiedziałam o co tutaj chodzi, powinnam się teraz unosić do kosmosu. Nagle na niebie zauważyliśmy jakiś błysk, wstałam szybko i zaczęłam mu się przypatrywać. Gdy był już bardzo blisko poznałam go, to był mój król.

Osiadł delikatnie na ziemi, pokłoniłam mu się, kątem oka widząc, że Thor i Loki zrobili to samo. Kilku mieszkańców wioski, którzy stali nieopodal również się pokłonili, tylko reszta bohaterów nadal stała ze zdziwieniem wymalowany, na twarzy. Widząc co się dzieje po chwili i oni się pokłonili, dopiero wtedy król przemówił.

- Wstańcie. - Wszyscy się podnieśli. - Jak możesz się domyślić, skoro przyszedłem osobiście, jest to ważna sprawa.

- Naturalnie mój królu. - Odpowiedziałam, chciałam okazać mu jak najwięcej szacunku. - Co to za sprawa? - Dodałam.

- Przybyłem tu porozmawiać z wami. - Zwrócił się do Avengers, dotychczas stojących w ciszy.

- Z nami? - Upewnił się Kapitan.

- Tak, nie możecie ich zamknąć w więzieniu, to przyszli bohaterowie, wiem jak to brzmi, ale oni będą walczyć razem z wami, nie przeciwko wam.

- Że co?! - Wykrzyknął Loki - Ja mam być jakimś marnym bohaterem? Z całym szacunkiem królu ale nie pomyliłeś się?

- Nie mój drogi, wiem jak to brzmi, ale taka jest prawda. - Znów zwrócił się w stronę bohaterów. - Co z tym zrobicie to wasza sprawa, ale oni są wolni - wskazał na mnie i boga kłamstw - mówię to ja, bóg metalu i król jego planety, jeśli moje słowo to dla was za mało, to możecie iść zapytać Wszechojca. - Zakończył swoją wypowiedź i nie czekając na niczyją odpowiedź został z powrotem uniesiony przez metal, po chwili już go nie było.

- Czekaj czekaj - Tym razem głos zabrał Tony - mam rozumieć, że ta dwójka ma zostać puszczona wolno, co więcej mają zostać Avengersami?

- Z jego słów wynika, że tak, ale poradzę się jeszcze Wszechojca. Poczekajcie chwilę. - Odpowiedział Gromowładny, odszedł od nas kawałek i nagle zniknął w fali kolorowego światła.

Staliśmy tak chwilę, a ja usiłowałam zrozumieć, co właściwie się stało. Ja bohaterem? Jestem tylko zwykłym rysownikiem, robię komiksy, a nie walczę ze złem. Kłóciłam się ze swoimi myślami, kiedy znów pojawiła się kolorowa smuga światła i wyłonił się z niej Thor.

- To prawda, skoro Wszechojciec tak mówi, to musi być prawda. - Powiedział podchodząc do nas. - Dodał jeszcze, że albo oboje, albo żadne.

ŚmiertelniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz