Rozdział 29

146 11 0
                                    

Odsunął się kilka kroków ode mnie.

- Żartujesz, prawda? Powiedz, że to żart. - Powiedział błagalnym tonem.

- Przykro mi, ale nie wiem o co panu chodzi. - Rozejrzałam się. Wszyscy stojący za nami patrzyli na mnie z takim samym żalem jak czarnowłosy.

- Nie... - Opadł na kolana. - Lar... Proszę... - Zaczął szlochać.

- Loki. - Podeszła do niego jakaś rudowłosa kobieta. - Wstań. - Położyła mu dłoń na ramieniu.

Spojrzałam pod nogi, leżało tu pełno ciał. Odskoczyłam lekko w bok, co tu się wydarzyło? Kim są w ogóle ci ludzie i kim ja jestem?

- Kim wy jesteście? I co tu się stało? - Dotknęłam dłonią skroni. -

I... kim ja jestem? Mam w głowie wielką pustkę. - Przeskanowałam wzrokiem wszystkich wokół.

- Jesteś Lara, bogini metalu oraz umysłu. Księżniczka Muedinu, znaczy już królowa, należysz do naszej drużyny, czyli Avengers, ratujemy świat przed złem. - Rudowłosa odpowiedziała na moje pytanie tym samym rezygnując z prób podniesienia z kolan niejakiego Lokiego.

- Lara? Królowa? Avengers? Nic takiego nie pamiętam.

- Chodźmy do wieży, tam spróbujemy rozwiązać ten problem. - Rudowłosa wyciągnęła w moją stronę dłoń.

- Skąd wiem, że mogę wam zaufać? - Zapytałam niepewnie.

- Jesteśmy przyjaciółmi, wszystko ci opowiemy w wieży.

- Dobrze. - Spojrzałam jeszcze na czarnowłosego.

Nadal spoczywał na kolanach, ale chyba przestał już szlochać. Blondyn, dotychczas cicho stojący z boku podszedł do niego.

- Bracie... - Położył mu dłoń na ramieniu.

- Zostaw mnie! - Wykrzyknął i odtrącił jego rękę.

Odsunęłam się o krok, bo lekko mnie przestraszył. Podniósł na mnie wzrok, w jego oczach widziałam czystą rozpacz. Wstał pospiesznie, poprawił ubranie, uśmiechnął się słabo i miałam wrażenie, że sztucznie. Wszyscy ruszyli w stronę ogromnej wieży stojącej nieopodal, nie pozostało mi nic innego, jak iść za nimi.

- Poznajesz? To nasz dom. - Drugi blondyn rozłożył dłonie i obrócił się wokół własnej osi, gdy znaleźliśmy się w czymś, co przypominało kuchnię połączoną z salonem.

- Właściwie to mój. - Odezwał się ktoś stojący za mną, więc nie wiedziałam kto.

- Nie. Nawet nie wiem jak macie na imię. - Spuściłam wzrok.

- Ja jestem Steve. - Powiedział blondyn opuszczając ręce.

- Natasha, ale zawsze mówiłaś do mnie Nat.

- Jestem Bruce.

- Clint.

- Thor.

- A ja Tony. No i to jest Stephen, ale tylko przelotem. A ty jesteś..? - Patrzył na jakiegoś bruneta stojącego obok kanapy.

- Max. - Uzupełnił.

- Właśnie, Max, ale też jest tu tylko przelotem. A ten smutas to Loki. - Wskazał czarnowłosego stojącego gdzieś z boku. Był jakby nieobecny.

- Co mu się stało?

- Kocha cię. Ty jego też. A ty tego nie pamiętasz. - Odpowiedziała dosyć cicho Natasha.

Zrobiło mi się źle. Biedak najpewniej miał złamane serce, najgorsze jest to, że nie miałam jak mu pomóc.

- Chcesz zobaczyć swój pokój? - Zapytała żywo kobieta.

ŚmiertelniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz