Bóg kłamstw popatrzył na mnie z rezygnacją. Mogliśmy zostać tutaj około dwa tygodnie, zanim znajdą nas Avengers.
- Co chcesz teraz zrobić? - Popatrzyłam w szmaragdowe oczy, wyrażały one smutek, ale i nadzieję.
- Wynajmiemy jakiś hotel czy coś, potem uciekniemy i tyle.
- Nie będę kradła.
- To niby jak chcesz zapłacić? - Zdenerwował się.
- Jaka tutaj obowiązuje waluta?
- Co? - Z jego twarzy zniknęła złość, teraz można było w niej zobaczyć zdziwienie i rozbawienie.
- Wiesz czy nie? - Zaczęłam tracić cierpliwość.
- Tutaj płaci się chyba w pengerach*, ale co to ma do rzeczy?
- Posłuchaj, mam telefon, a razem z nim kartę płatniczą, jeśli jest jakaś szansa, że da się tu jej użyć to chcę to sprawdzić.
- Wiesz co ci powiem? Mam cię już dosyć. Sprawdzaj sobie co tam chcesz, ale beze mnie. - Popatrzył na mnie obojętnym wzrokiem.
- Ale... - Nie zdążyłam dokończyć, bo nie miałam komu. Loki po prostu odwrócił się i odszedł. Znowu. No to po mnie.
Nie wiedziałam co mam zrobić, nawet gdybym chciała go znaleźć, nie miałam na to szans. Na ulicy było zbyt wiele osób, czarnowłosy bóg kłamstw zlał się z tłumem. Z rezygnacją poszłam przed siebie. Rozglądałam się po wszystkich budynkach z nadzieją, że znajdę jakiś hotel czy coś podobnego. Po chwili moim oczom ukazał się budynek, miał na sobie napis Hotel & Bar. To było to czego potrzebowałam, weszłam do środka.
Moim oczom ukazał się bar znajdujący się w rogu pomieszczenia, za którym stał starszy mężczyzna z zarostem, resztę przestrzeni zajmowały stoliki, tylko kilka z nich było zajęte. Podeszłam nieśmiało do baru.
- Przepraszam, mówi pan po angielsku? - Zapytałam przepełniona nadzieją.
- Oczywiście. - Mężczyzna odpowiedział ze szczerym uśmiechem, a mnie ulżyło.
- To świetnie, eeee... - nie wiedziałam jak zapytać czy mogę zapłacić kartą - chodzi o to, że jestem z Midgardu i mam Midgardzką kartę płatniczą. Czy da się nią tutaj zapłacić?
- Jasne, że się da. - Mężczyzna uśmiechnął się jeszcze bardziej. - Ja również jestem z Midgardu, stąd znam angielski. Co podać?
- Kawę i jakieś ciastko.- Usiadłam na jednym z wysokich krzeseł, które stały obok baru.
- Już się robi, powiedz, co się stało? - Odwrócił się tyłem do mnie, po chwili podał mi zamówienie.
- Co to za pytanie?
- Widać, że jest pani, smutno. - Miał rację.
- Żadna pani, jestem Lara. - Uśmiechnęłam się smutno.
- Robert. Więc? Co się stało? Uwierz mi, że jeśli to z siebie wyrzucisz zrobi ci się lepiej. - Upiłam łyk kawy, była pyszna.
- Mój towarzysz mnie zostawił, powiedział, że ma mnie dosyć i będzie mu lepiej beze mnie... - Spuściłam głowę.
- Miał z tym jakiś powód?
- Chyba, nie poszło zbyt po naszej myśli i on chciał wynająć na jakiś czas hotel, a potem zniknąć nie płacąc. Ja powiedziałam, że mam pieniądze tylko muszę się dowiedzieć, czy da się płacić tutaj kartą, wtedy powiedział, że ma mnie dosyć...
- Rozumiem, chciałaś dobrze.
- Ta, szkoda, że on nie zrozumiał moich intencji. Najgorsze jest to, że bez niego nie wrócę do domu.
CZYTASZ
Śmiertelniczka
FanfictionLara myślała, że jej życie będzie normalne i nudne - tak jak u każdego. Okazało się jednak, że będzie całkiem inne, a to wszystko przez jedną osobę, która wpadła na nią na drodze...