O mały włos, a straciłabym głowę. W przenośni. Postanowiłam zostać dłużej na treningu, wszyscy rozeszli się już do pokoi, a ja znów włączyłam ten program do walki, na którym ćwiczyłam żeby wygrać z Lokim zakład. Tyle, że tym razem włączyłam najtrudniejszy możliwy poziom walki, czyli dwudziestu przeciwników z czego każdy ma dwa pistolety i jeszcze dwa sztylety za paskiem. No i do tego wszyscy atakują na raz, a ja nie mam żadnej broni. Muszę przyznać, że w ostatnim czasie weszłam na o wiele wyższy poziom walki, nauczyłam się kilku trików i treningi nie są już dla mnie katorgą, tylko zabawą. Właściwie to dopiero dziś rano, kiedy uciekłam do łazienki przed Lokim wpadłam na pomysł, żeby znów włączyć sobie ten trening. Chciałam jakiegoś wyzwania, bo walka z towarzyszami już nim dla mnie nie była. Dlatego włączyłam najwyższy poziom trudności i faktycznie musiałam się nieźle namęczyć, żeby wygrać. Chciałam chwilę odetchnąć, dlatego usiadłam na ziemi pod ścianą, wyprostowałam nogi i zamknęłam oczy. Chciało mi się pić, ale nie chciało mi się iść po wodę do kuchni, dlatego starałam się ignorować pragnienie. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do pomieszczenia, ale zignorowałam to i nawet nie otworzyłam oczu.
- Pomyślałem, że może się przydać. - Otworzyłam oczy i zobaczyłam nikogo innego jak boga kłamstw z butelką wody.
- Czytasz mi w myślach. - Wyciągnęłam przed siebie rękę.
- Nie tak prędko. Chcesz się napić? Musisz mi zabrać tę butelkę w uczciwej walce bez broni i mocy. - Odsunął się kilka kroków.
- No weeeź. - Powiedziałam błagalnym potem.
- E-e. Nie oddam ci jej. Albo mi ją zabierzesz, albo się nie napijesz.
- Albo pójdę sobie po inną.
- Ale wtedy nie będzie zabawy. No dawaj, już raz mnie pokonałaś, więc zrobienie tego drugi raz nie powinno sprawić ci trudności.
- Jak tam chcesz. - Wstałam i ustawiłam się w pozycji do walki wywołując na jego ustach uśmiech.
No tak. Treningi nie sprawiały mi problemu, bo nie walczyłam z Lokim. Odkąd z nim wygrałam starałam się z nim nie walczyć, bo nie wierzyłam, że znów wygram. Teraz zadanie było prostsze, bo nie musiałam go obezwładnić, tylko zabrać mu butelkę. Tak marzyłam o tej wodzie, że nie zważałam na żadne taktyki, czy tym podobne. Po prostu podeszłam do niego, a gdy odsunął ode mnie rękę, w której trzymał wodę nadepnęłam na jego stopę z całej siły. Niby nie było to jakieś super zagranie, ale dało mi cenną sekundę, podczas której złapałam wolną rękę boga kłamstw, wykręciłam ją i obróciłam całe jego ciało w taki sposób, że butelka z wodą była tuż przy mojej klatce piersiowej. Łatwo poszło. Zbyt łatwo. Zanim zdążyłam ją zabrać Loki upuścił ją i kopnął na drugi koniec pomieszczenia, to dało mu jeszcze jakieś szanse odzyskania jej, ale nie za wielkie. Nadal trzymając czarnowłosego odwróciłam się w stronę przeciwną do tej, w którą poturlała się woda, podstawiłam nogę pod jego stopy i popchnęłam z całej siły. Bóg kłamstw poleciał na ziemię, a ja puściłam się biegiem w stronę butelki. Byłam może z metr od niej, ale Loki rzucił się na mnie i oboje polecieliśmy na ziemię, teraz to ja byłam obezwładniona przez niego, bo leżał na mnie i złapał moje ręce. Odwróciłam się na plecy, żeby widzieć jego pewną siebie twarz.
- Zapomniałeś o jednej bardzo ważnej rzeczy. - Zdmuchnęłam kosmyk włosów z twarzy.
- Tak? Niby o czym? - Mocniej wgniótł mnie w ziemię.
Leżeliśmy w taki sposób, że moje kolano było dokładnie między jego nogami. Nie odpowiedziałam na pytanie, po prostu z całej siły kopnęłam go w krocze. Tak jak się spodziewałam - momentalnie puścił moje ręce, a ja bez problemu zrzuciłam go z siebie, wstałam i zabrałam butelkę, o którą walczyłam.
CZYTASZ
Śmiertelniczka
Fiksi PenggemarLara myślała, że jej życie będzie normalne i nudne - tak jak u każdego. Okazało się jednak, że będzie całkiem inne, a to wszystko przez jedną osobę, która wpadła na nią na drodze...