Rozdział 18

169 11 0
                                    

*** Kilka dni po wydarzeniach z ostatniej części***

Przez ostatnie dni nie działo się nic. No może poza tym, że codziennie przegrywałam walkę z Lokim, a jutro już jest środa. Jeśli i jutro przegram będę musiała zdjąć mu bransoletki, a oboje wiemy jak to się skończy. Codziennie ćwiczyłam z Nat na treningach, potem jak już wszyscy poszli my nadal trenowałyśmy i jeszcze popołudniami. Wszystko po to, bym wygrała z bogiem kłamstw, choć w sumie te umiejętności przydadzą mi się na mojej nowej drodze życia. Walka z rudowłosą nie jest już dla mnie trudna, nie używam metalu do obrony, z lekkimi trudnościami nawet wygrywam, ale z Lokim jest całkiem inaczej. Nie potrafię z nim wygrać, choć prawie za każdym razem byłam bliska zwycięstwa.

Wyszłam z sali treningowej po skończonym porannym treningu, skierowałam się do swojego pokoju, gdy przez okno zobaczyłam coś na kształt ogromnego portalu. Podeszłam bliżej, by się przyjrzeć, na niebie nagle otworzył się ogromny, czarny portal, a z jego środka zaczęła wypełzać jakaś wielka, ohydna, fioletowa ośmiornica.

- J.A.R.V.I.S. co robi reszta? - Zapytałam z udawanym spokojem.

- Wszyscy siedzieli w pokojach, teraz jadą windą na dół.

- Zatrzymaj windę na tym piętrze, żebym mogła wsiąść.

- Oczywiście.

Podbiegłam do windy w momencie, w którym jej drzwi się otwarły, wbiegłam do środka i zobaczyłam zaniepokojone twarze reszty.

- Co to za potwór? - Zapytałam, gdy ponownie ruszyliśmy.

- Kraina cieni czasem się otwiera i najczęściej wypełza z niej takie cholerstwo. - Uzyskałam odpowiedź od Clinta.

- Język Clint. - Skomentował Steve.

Szatyn zmierzył go spojrzeniem i znów spojrzał przed siebie. Wybiegliśmy z windy i moim oczom ukazał się jakiś odrzutowiec. Weszłam do środka za resztą ekipy i usiadłam na jednej z ławeczek, które znajdowały się po bokach. Za sterami usiadła Natasha i Clint. Niezły sposób transportu. Choć miejsce otworzenia portalu nie wydawało się być aż tak daleko, ale przypomniałam sobie, że z całej drużyny latać potrafię ja, Thor oraz Stark, więc w sumie ten środek transportu nie był takim złym wyborem, byłam tylko ciekawa gdzie chcą wylądować, przecież w środku miasta raczej nie ma mini lotniska. Lecieliśmy w całkowitej ciszy, której nie próbował przerwać nawet Tony swoim głupim gadaniem. A jednak, wykrakałam.

- To co, rozwalamy ją i będziemy mieli na obiad ośmiornicze macki? - Uśmiechnął się pokazując zęby, jednak nikt nic nie odpowiedział.

Zaczęliśmy zwalniać i poczułam, że bardzo powoli przemieszczamy się w dół. Zapomniałam, że to samolot Starka, pewnie miał jakiś system, który pozwalał na lądowanie i startowanie bez pasa, tak jak na przykład helikopter. Osiedliśmy na ziemi i zaczęliśmy wychodzić, teraz byliśmy bardzo blisko tej całej ośmiornicy. Była ogromna, na oko jak budynek, plus te jej macki, którymi machała na lewo i prawo. Teraz zauważyłam, że Tony miał na sobie zbroję, a w samolocie jej nie miał, zagapiłam się na to ohydne coś i nawet nie zauważyłam kiedy ją ubrał. Założyłam mój strój, a reszta ruszyła na wroga. Ja postanowiłam zostać na miejscu i przyjrzeć się sytuacji. Poza tym nie musiałam podchodzić, od tego miałam metal. Stworzyłam ogromny, długi na kilka metrów sztylet i posłałam w stronę potwora. Ku mojemu zaskoczeniu ośmiornica poświęciła jedną mackę, by ostrze nie spotkało się z jej głową. Usłyszałam krzyk, odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam, że w kilku z wielu macek trzymała Nat i Lokiego, a trzema goniła Iron Mana, który usiłował uciec. Stworzyłam nowy sztylet, tylko tym razem sama go trzymałam i zaczęłam biec w stronę kreatury. Najpierw odcięłam jej macki, którymi trzymała Wdowę i boga kłamstw, a potem te z którymi częściowo Stark już sobie poradził. szkoda, że nie było z nami Hulka, on by się z nią chętnie pobawił. Obracając ostrze w dłoniach uniosłam się i przecięłam bestię poziomo na pół. Wszystkie macki opadły, a głowa ośmiornicy zaczęła zjeżdżać z reszty i spadłaby prosto na Nat, ale w ostatniej chwili stworzyłam metalową tarczę, głowa się od niej odbiła i poturlała obok. Zaczęłam przyzywać cały metal, jakiego użyłam i gdy ruszyłam tym, który został złapany przez potwora, macka, która na nim leżała zaczęła się ruszać, odbiła się w górę, pofalowała trochę i znów opadła. Pewnie tak zwane ruchy pośmiertne. Odczekałam chwilę i podjęłam drugą próbę zabrania mojego metalu, tym razem macka również się ruszyła, ale inaczej niż za pierwszym razem. Teraz złapała ostrze i zanim ktokolwiek zdążył cokolwiek zrobić wbiła je z moją klatkę piersiową, tak, że przeszło na wylot, po czym wsadziła je w ziemię i opadła na dobre. Nie czułam właściwie nic, nawet bólu, wchłonęłam metal i opadłam bezwładnie na trawę. Wszyscy stali jak wryci, nikt nie wiedział co zrobić, a ja ostatniek sił przyłożyłam dłonie do rany i otoczyłam ją metalem. Znów pomyślałam o leczeniu i na szczęście zadziałało i tym razem, mogłam wziąć oddech, opuściłam ręce na grunt pode mną i mimowolnie się zaśmiałam. Przeturlałam się na plecy, a po chwili wstałam. Wszyscy nadal patrzyli na mnie z wielkimi oczami, no prawie wszyscy, bo jedna z obecnych tutaj osób wiedziała o mojej mocy. Loki stał z boku i z obojętną miną przyglądał się całej scenie.

ŚmiertelniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz