Rozdział 28

144 9 0
                                    

Ponoć pokonanie żołnierza z umarłej armii jest trudne nawet gdy ma się pod swoim władaniem nieskończony, praktycznie niezniszczalny metal. Przekonałam się o tym, gdy stanęłam do walki z tą bandą zdechłych wojaków z dzidami. Okazało się, że nowy agent T.A.R.C.Z.Y. jest przydatny, bo ma moc powiększania się, więc stanął do walki z kolosem. My zajęliśmy się resztą, musiałam walczyć z nimi wręcz, bo na dystans niezbyt miałam jak się sprawdzić, zważając na to, że mój metal był dla nich jak zwykły metal, a w dodatku ich zbroje i broń były okryte jakąś jakąś czarną magią, bo nie mogłam nimi władać.

- Stark! Mówiłeś, że jest więcej bohaterów, teraz by się przydali! - Krzyknęłam do Iron Mana, który właśnie odstrzelił głowę jednemu z naszych przeciwników.

- Nikt nie wie gdzie są, Strange już przyszedł, Wanda i bracik zniknęli, a młodego nie chcę brać, bo ma tylko piętnaście lat! - Odkrzyknął.

- Dobra. - Moją wypowiedź przerwał jeden żołnierz, ale szybko zakończyłam jego żywot metalowym mieczem w piersi, może i mój metal nie był niezwykły w tej walce, ale ich również, więc ich zbroje były przy mnie bezużyteczne. - Mówiłeś jeszcze o jakiejś Panterze, Zimowym Żołnierzu, Falconie i jakiejś innej kapitan! - Znów krzyknęłam ścinając głowy kilku przeciwnikom.

- Czarna Pantera jest w Wakandzie, Bucky chce odpocząć, więc nie będziemy go kłopotać, Sam pomaga rodzinie, więc i tak by nie przyszedł, a Kapitan Marvel jest w kosmosie. - Podleciał do mnie, żeby nie krzyczeć.

- Super, ważą się losy świata, ale my nie zawołamy posiłków, bo mają jakieś zajęcia. Chyba nic nie jest ważniejsze niż powstrzymanie Thanosa. - Wzbiłam się lekko w powietrze, żeby zobaczyć ilu jeszcze zostało. Zabiliśmy niewielki odłamek ich armii.

- Poradzimy sobie. Jak zawsze. - Mimo, że miał maskę na twarzy byłam pewna, że się uśmiechnął i puścił mi oczko.

Pozbywając się kolejnych przeciwników rozglądałam się dookoła - Clint radził sobie świetnie, byłam tylko ciekawa co zrobi, jak braknie mu strzał, Steve rzucał tarczą jak opętany, ale przynosiło to dobre efekty, Nat walczyła z nimi dzidą, którą zabrała jednemu z nich. Thor kasował rywali swoim młotem, Tony miał świetną zabawę z strzelania do nich promieniami z rąk, Hulk po prostu ich miażdżył, Max też, Loki również walczył dzidą, którą zabrał jednemu z nich, poza tym stosował jakieś bliżej nieokreślone zaklęcia, a Strange też korzystał z jakiś swoich magicznych sztuczek. Jak na razie wszystko szło dobrze. Stworzyłam sobie dwa długie miecze i również pozbywałam się wszystkich nieprzyjaciół, którzy stanęli na mojej drodze. Walcząc zniszczyliśmy trochę z budynku stojącego nieopodal, na szczęście wszyscy ludzie zdążyli uciec.

Walka trwała bez końca, byłam już wyczerpana, ale wiedziałam, że nie możemy się poddać, Bóg wie co Thanos chciał zrobić z tą rękawicą. Znając życie byłam jedyną osobą, która tego nie wiedziała, ale zostałam bohaterką niedawno i na prawdę nie miałam pojęcia o niektórych rzeczach.

W pewnej chwili rzuciło się na mnie kilkunastu żołnierzy, ledwo uskoczyłam, ale ich również pozbawiłam życia. W tym momencie zorientowałam się, że to byli ostatni. Cała armia leżała martwa, a ja odetchnęłam z ulgą.

- To jeszcze nie koniec. - Odezwał się Strange psując tą piękną chwilę.

- Trzeba znaleźć Thanosa. - Dodał Steve.

- Macie tu jakąś mapę? - Mag wyminął jedno z ciał i podszedł bliżej nas.

- Mapę? - Wyrwało mi się z ust.

- Ja tu mam wszystko. - Wtrącił się Iron Man i wyświetlił hologram mapy całego Nowego jorku.

Stephen chwilę patrzył na mapę, po czym na chwilę zamknął oczy.

ŚmiertelniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz