Rozdział 26

169 8 0
                                    

Snułam się bez celu po pokoju, niby chciałam dokończyć komiks, ale nie miałam na to ochoty. Na nic nie miałam ochoty. To jeden z dni, w których nic się nie chce. Ja jednak miałam poczucie, że jeśli nie znajdę sobie zaraz jakiegoś zajęcia to eksploduje. W poszukiwaniu czegokolwiek do zrobienia zjechałam do salonu z nadzieją, że tam ktoś będzie. Ku mojemu zaskoczeniu była tam prawie cała drużyna. Prawie. Thor z tego co wiem poleciał do Jane, a Loki jak zwykle zamknął się w swoim pokoju.

- A co to za zgromadzenie? - Zmusiłam się do uśmiechu.

- O! Dobrze, że jesteś. - Wykrzyknął Tony.

- Tak? Dlaczego? - Usiadłam na kanapie koło Bruca.

- Planujemy iść na jakąś imprezę, bo zaraz się zanudzimy. Thora nie ma, więc brakowało nam tylko ciebie. - Głos zabrał Clint.

- A Loki?

- On pewnie i tak nie pójdzie. - Powiedział pewnie Tony.

- Jeśli chcesz to możesz spróbować go namówić. - Dodała Nat.

- Spróbuje. Dajcie mi chwilę. - Wstałam i pobiegłam do windy.

Chciałam z nimi iść, w sumie to miałabym zajęcie i moglibyśmy się trochę rozerwać. Chciałam też, żeby Loki szedł z nami, dlatego chwilę później stałam pod jego drzwiami. Zapukałam i odsunęłam się krok do tyłu.

- Proszę! - Usłyszałam z środka.

Weszłam do pomieszczenia, moim oczom ukazał się bóg kłamstw leżący na łóżku i gapiący się w sufit.

- Idziemy na imprezkę, idziesz z nami? - Zapytałam z entuzjazmem.

- Dobrze wiesz, że nie. - Nawet na mnie nie spojrzał.

- Ale wolałam zapytać. I co, masz zamiar gapić się w sufit? - Cały mój entuzjazm wyparował.

- Tak. Masz z tym jakiś problem?

- Skąd. Siedź sobie sam w swoim pokoju i patrz na sufit, bo to na pewno ciekawsze niż spędzenie z nami trochę czasu. - Odwróciłam się i wyszłam trzaskając drzwiami.

Właściwie to wykrzyczałam na niego te słowa. Nie wiem dlaczego tak się zdenerwowałam, ale gdy tylko usłyszałam otwierające się drzwi windy, od razu się uspokoiłam.

- I co? - Zapytała Nat.

- Nic. Idziemy bez niego.

- Dobra, to za pół godziny w salonie. - Oznajmił głośno Tony i zniknął za drzwiami swojego pokoju.

- Chodź. - Nat pociągnęła mnie za rękę do swojego lokum. - Trzeba cię jakoś ubrać, a nie mamy czasu na zakupy.

Weszłyśmy do pomieszczenia, a rudowłosa od razu rzuciła się na szafę. Wyciągnęła z niej dwie sukienki, jedną granatową, mniej więcej do kolan, bez rękawów, od szyi do pasa miała jakąś również granatową siateczkę z cekinami. Druga była ciemnoszara, miała krótkie rękawy i była lekko wycięta z boku.

- Masz. - Rzuciła do mnie tą granatową. - Idź się przebrać. - Wskazała łazienkę.

Nie chciałam się nawet odzywać, bo wiedziałam, że jej nie przegadam, dlatego posłusznie udałam się do łazienki.



Jakieś dwadzieścia minut później obie przeglądałyśmy się w lustrze, byłyśmy gotowe i prawie spóźnione, dlatego w pośpiechu skierowałyśmy się do windy.

- Jakoś często imprezujemy, zauważyłaś? - Rzuciłam gdy jechałyśmy do salonu.

- A co mamy robić? Siedzieć i się nudzić?

ŚmiertelniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz