Był początek zimy. Na dworze temperatura schodziła już poniżej zera, śnieg sypał obficie, przykrywając okolice grubą warstwą puchu i kiedy z horyzontu zniknęło słońce, ulice praktycznie całkiem opustoszały, mimo że godzina wcale nie była tak późna. Całkiem ciemno jednak nie było, bo biała pierzyna delikatnie migotała w blasku pełnego księżyca, odbijając delikatną poświatę i pozwalając na dostrzeżenie zarysów okolicy.
Słabo oświetloną, przez wysokie, czarne latarnie, drogą samotnię szedł niski mężczyzna w ciemnym kapeluszu. Krok miał szybki, a na twarzy gościł grymas niezadowolenia. Szef wezwał go do siebie, podkreślając, by ten zrobił to jak najprędzej, przerywając mu tym samym wieczorny spacer po brzegu rzeki wolnego dnia. Zdawał sobie jednak sprawę, że skoro przełożony przerywa mu, to musiało się stać coś naprawdę poważnego.
Rudowłosy mimo niezadowolenia, niezwłocznie zmienił plany na wieczór, by wykonać czekające na niego zadanie. Kiedy jednak wszedł już do biura przełożonego, nieco przemoczony od śniegu, który zdążył stopnieć w windzie, zmarszczył brwi i lekko się spiął.
- Co on tu robi? - wysyczał, wskazując na wyższego mężczyznę w jasnym płaszczu, który stał spokojnie przy wielkim oknie, obserwując Jokohamę z góry. Stał w wyprostowany, z rękoma w kieszeniach.
- Chuuya~. Powiedziałbym, że miło znów cię widzieć, ale nie lubię kłamać ~. - brązowe oczy przeniosły się na Nakahare, a na ustach pojawił się sztuczny uśmiech. W odpowiedzi otrzymał krótkie, agresywne prychnięcie.
- Chuuya, cieszę się, że przybyłeś tak szybko, wybacz, że przerwałem twój wolny dzień, ale mamy sprawę niecierpiącą zwłoki. - powiedział z pozornie ciepłym uśmiechem Mori, który siedział za biurkiem na środku pokoju, opierając łokcie na blacie ze splecionymi razem dłońmi na wysokości twarzy.
- Jeśli to zabicie tego śmiecia to mogę to załatwić już teraz. - prychnął, mierząc w wyższego ostrzem noża, który wyciągnął zza pasa. Coraz bardziej nie rozumiał sytuacji.
- Ach, pełen energii jak zwykle, widzę. - szatyn zaśmiał się pod nosem, całkiem obracając się już do rozmówców i w ostatniej chwili łapiąc nóż, który poleciał prosto w jego głowę. Nie obyło się jednak bez niewielkiej szramy na policzku, z której pociekł niewielki strumień czerwonej cieczy, on jednak nawet lekko się nie skrzywił.
- Już, już chłopcy. - wtrącił z wyraźnym rozbawieniem Ougai - Wybacz, może następnym razem będziesz miał do tego sposobność Chuuya. - zwrócił się do podwładnego spokojnie - Tym razem jednak potrzeba byście odstawili spory na bok, Podwójna Czerń znów musi wkroczyć do akcji. - tym razem jego ton przybrał nieco poważniejszy wydźwięk, rudzielec prychnął coś niezrozumiałego pod nosem i spojrzał na Dazaia.
- Co tym razem? - mruknął, marszcząc brwi i skupiając błękitne spojrzenie na Osamu, który jedynie wzruszył luźno ramionami z beztroskim uśmiechem.
- Jak już pewnie słyszałeś, w Jokohamie ktoś zaczął porywać obdarzonych. - Nakahara spojrzał na szefa, unosząc lekko brew, oczywiście, że wiedział, w mediach praktycznie nie było innego tematu, a oni sami stracili ostatnio jedną z podwładnych obdarzonych na jakimś niższym szczeblu, ale on nawet nie znał jej imienia.
- Owszem, ale przecież tej sprawy podjęła się już Herszt Ozaki. - przypomniał zaskoczony, nie rozumiejąc, dlaczego nagle to on musiał się tym zająć i to jeszcze z tym niedoszłym samobójcą.
- Kouyou zniknęła. - Chuuya wzdrygnął się, a po plecach przeszedł mu nieprzyjemny dreszcz, zamarł i od razu spoważniał - Najpewniej została złapana, niestety nie wiemy, jakie zdolności posiadają nasi przeciwnicy, ani jak wielu ich jest. Dla waszej dwójki ta sprawa jednak nie powinna być problemem. - kontynuował, przenosząc wzrok na drugiego mężczyznę w pokoju, który od dłuższej chwili milczał, jedynie w skupieniu słuchając - Tu jest wszystko, co jak dotąd udało jej się ustalić, niestety chyba żadna z tych informacji nie jest szczególnie istotna. To jedynie spis zaginionych i ich krótkie opisy. - przesunął w stronę herszta białą teczkę, średniej grubości, mężczyzna od razu podszedł i zgarnął ją.
CZYTASZ
TRUST [Soukoku]
FanfictionZaufanie nie bierze się znikąd. . . . Więc dlaczego Nakahara Chuuya ufał Dazaiowi Osamu, przecież ten wyrachowany maniak samobójstwa nie był ani trochę godny zaufania, a już na pewno nie powierzenia własnego życia... Shipy: *soukoku *shinsoukoku Pos...