Zaraz po śniadaniu zajęli się sprawą oficjalnie przedstawioną przez policję, jaką masowe zaginięcia. Rozpoczęli od udania się po raporty do mieszkania Dazaia, na nieszczęście szatyna znów korzystając ze znienawidzonego przez niego środka transportu, czyli motocykla Nakahary, który i tym razem zdecydowanie miał gdzieś przepisy. Osamu zaczął nawet podejrzewać, że rudzielec ich nie zna, co tylko bardziej go przerażało.
- Trzęsiesz się jak osika, panie "najmłodszy herszcie w historii". - powiedział z rozbawieniem i zadziornym uśmieszkiem, akcentując stary przydomek szatyna, odkładając kask na bok. Słońce leniwie wyłaniało się zza horyzontu.
- Dziwisz się? Nie wiem, kto dał ci prawo jazdy, ale na pewno nie był wtedy trzeźwy. - prychnął, poprawiając płaszcz i udając się do wejścia.
- Huh? Nie mam prawa jazdy, po co mi, nie wpadam na drzewa, jak pewna obecna tu makrela. - oznajmił w całkiem niezłym nastroju. Osamu wywrócił oczyma i wpuścił go do siebie.
Mieszkanie było dość surowo urządzone i czyste jakby nieużywane. Ściany pomalowane na biało, parę mebli ewidentnie rzadko używanych, w niewielkim salonie, jedynym co mogło wskazywać na to, że ktoś tu mieszkał była sterta, równo ułożonych papierów na niewielkim, drewnianym stoliczku.
Chuuya skrzywił się lekko, widząc zawieszoną linę na belce między salonem a skromnym aneksem kuchennym. Była nowa, a widoczne na belce obtarcia sugerowały, że to nie pierwsza, która tam wisiała. Niespecjalnie go to jednak dziwiło.
- Zastanawiałem się już od jakiegoś czasu. Dlaczego tak w ogóle chcesz popełnić samobójstwo? - zagadnął spokojnym tonem, kiedy Osmu postawił wodę na herbatę. Spojrzał na niego zamyślony.
- A jaki sens ma życie? - odpowiedział pytaniem na pytanie i oparł się o blat, krzyżując ręce na piersi.
- To żeś dowalił, cholero. - prychnął, siadając na niewielkiej, białej kanapie i rozwalając się na niej wygodnie. Spojrzał w sufit zamyślony - Wiesz, nie powiem ci, co ma być twoim sensem życia, sam musisz go znaleźć. - wzruszył ramionami.
- A jaki jest twój? - zapytał Dazai, właściwie ciekaw co też dodaje jego byłemu partnerowi siły w tej kwestii.
- Trudno powiedzieć, po prostu chcę żyć, to chyba naturalne. - mruknął rudzielec i zerknął na zamyślonego towarzysza.
- Dlaczego? - dopytał melancholijnym tonem, zalewając herbaty. Jedną malinowo pomarańczową z cynamonem dla Nakahary i z lenistwa zwykłą dla siebie. Na chwilę nastało milczenie, Chuuya zastanowił się nad odpowiedzią.
- Odpowiem ci wieczorem~. - uśmiechnął się wrednie i przyjął herbatę - Z cynamonem~! - zauważył miło zaskoczony i upił kolejny łyk, Dazai uśmiechnął się pod nosem, widząc, jak błękitne oczy zabłysły wesoło - Po co ci on? Przecież nigdy go nie lubiłeś. - powiedział zaciekawiony, uznając, że może znalazł sobie w końcu kogoś i ta osoba ma jakikolwiek gust.
- Ty go lubisz. - odparł spokojnie, a rudzielec zakrztusił się zaskoczony - Wiesz, że staram się być gotowy na wszystko, więc to oczywiste, że na twoją wizytę również byłem przygotowany. - upił łyk swojej gorzkiej herbaty.
- Durna makrela. - prychnął niższy, po czym upił kolejny łyk, przyjmując chłodną postawę, chociaż w środku zrobiło mu się dziwnie ciepło i miał ochotę się uśmiechnąć.
Osamu zaśmiał się krótko pod nosem, po czym podał błękitnookiemu papiery. Sam już je przejrzał i pamiętał zawarte w nich informacje, więc musiał jedynie poczekać na rudzielca. Nie zamierzał jednak marnować czasu i zabrał się za dzwonienie do świadków i zaproszenie ich do agencji.
CZYTASZ
TRUST [Soukoku]
FanfictionZaufanie nie bierze się znikąd. . . . Więc dlaczego Nakahara Chuuya ufał Dazaiowi Osamu, przecież ten wyrachowany maniak samobójstwa nie był ani trochę godny zaufania, a już na pewno nie powierzenia własnego życia... Shipy: *soukoku *shinsoukoku Pos...